poniedziałek, 25 września 2017

24. Niespodzianki na korytarzu.


Ile razy mam jeszcze powiedzieć, że przepraszam?

Hazel's POV:

Dupek.
Pierdolony sukinsyn.
- Hazel – usłyszałam jak Justin za mną wzdycha, a ja odwróciłam się do niego.
Wylądowaliśmy w Londynie 10 minut temu i dochodziła 9 wieczorem, chociaż mój zegar biologiczny wciąż był przyzwyczajony do czasu 5 godzin wstecz.
Wciąż byliśmy w odrzutowcu, staliśmy w małej przestrzeni pomiędzy kanapą i fotelami.
Od momentu, w którym wspomniał mojego ojca, całkowicie go ignorowałam. Żadna pojedyncza prośba czy westchnięcie mojego imienia nie mogła spowodować, żebym się do niego odezwała.
Nie będę kłamać, kusiło mnie, żeby wstać i dać mu z liścia w twarz, ale wtedy myśl o przemocy fizycznej sprawiłaby, że zaczęłabym myśleć o innych, gorszych rzeczach, a tego teraz nie potrzebowałam.
On sam w końcu zamknął swojego laptopa (po jakiejś godzinie) i znowu usiadł naprzeciwko mnie, ja spojrzałam na niego bez emocji i gdy już chciał coś powiedzieć, podniosłam rękę, żeby go uciszyć.
Mógł powiedzieć cokolwiek innego, wszystko.
Ale przekroczył granicę, o której wiedział.
Granica, która była mu znana, została złamana przez jego słowa i to mnie najbardziej wkurwiało.
Mógł powiedzieć coś o Natalii albo Trencie, albo coś kurwa głupiego, ale wspomniał mojego ojca... po prostu musiał go w to wmieszać.
On ze wszystkich ludzi zobaczył na własne oczy co zrobił mi mój ojciec, on wstawił się za mną na balu Jeremy'ego i to on wyrzucił mi to prosto w twarz.
To mnie irytowało.
- Przepraszam – powiedział, a ja zamruczałam pod nosem, nie przejmując się jego słowami, bo nie miałam powodu, żeby to zrobić.
Sprawię, że za to zapłaci... Będzie musiał błagać o moje przebaczenie, bo nie ma szans, że pozwolę mu mówić coś takiego prosto w moją twarz.
Nigdy więcej...
- Możesz przynajmniej coś powiedzieć? - powiedział cicho, a ja potrząsnęłam głową podnosząc torbę i pozwalając Blue przytulić się do mojego ramienia, gdy założyłam ramiączka na moje prawe ramię. - Haze, przecież powiedziałem, że mi przykro – westchnął, a ja na niego spojrzałam.
- Uważasz, że powiedzenie przepraszam sprawi, że ci wybaczę za to, co powiedziałeś mi prosto w twarz? - spytałam. - Czy ty jesteś nieświadomy tego co się działo przez ostatni tydzień? - kontynuowałam, a on spojrzał szybko na moją twarz, zanim skierował swój wzrok w dół. - Mogłeś powiedzieć każdą inną rzecz, ale wspominanie mojego ojca... - powiedziałam trzęsąc głową, gdy drżący oddech opuścił moje usta. - To nowy poziom dna Justin.
- Nie miałem na... - zaczął patrząc na mnie, ale zdał sobie sprawę, że byłam poważna z moim nastawieniem, że musi sobie zapracować na moje wybaczenie, bo nie puszczę mu tego płazem... kurwa mać, ja się tym nawet nie powinnam teraz przejmować...
- Panie Bieber, samochód czeka na zewnątrz, pański bagaż również został już przeniesiony – usłyszałam głos pilota i wzięłam to za okazję, żeby odejść od Justina.
Przycisnęłam Blue bliżej do mojej piersi, gdy wyszłam przez otwarte drzwi odrzutowca. Schodziłam powoli po schodach, czując jak skóra na mojej twarzy wchodzi w kontakt z ostrym wiatrem, który sprawił, że ledwo ją czułam, gdy stanęłam w końcu na asfalcie.
Zobaczyłam czarnego Bentleya parę metrów ode mnie, przy którym stał ubrany w garnitur i długi czarny płaszcz mężczyzna, który następnie otworzył mi drzwi do auta z witającym uśmiechem.
Posłałam mu jeden słaby w odpowiedzi dziękując mu, gdy podeszłam bliżej i usiadłam na siedzeniu, które było po przeciwnej stronie.
Gdy już siedziałam wygodnie spojrzałam w górę i zobaczyłam jak Justin schodzi po schodach odrzutowca, na jego twarzy widniał zmęczony uśmiech, gdy dziękował mężczyźnie, tak jak ja to zrobiłam przedtem, i następnie usiadł na siedzeniu obok mnie...
Cóż, nie do końca obok mnie, ponieważ dzieliła nas mała przestrzeń i siedzenia nie były całkowicie obok siebie... miało to swoje wady i zalety, ale w tej sytuacji, była to zaleta... ostatnią rzeczą, której teraz potrzebowałam było przytulanie się do jego ramienia, gdy byłam na niego zła...
Drzwi od samochodu zostały zamknięte parę sekund później, a ja poczułam jak Blue przytula się do mnie jeszcze bardziej, kładąc głowę w zgięciu mojego ramienia, gdy ja kręciłam się trochę, by usiąść wygodnie.
- Em... - usłyszałam Justina i odwróciłam się w jego stronę, podświadomie liżąc usta. - … jesteś głodna? - spytał mnie, a ja pokręciłam głową w odpowiedzi, na co wypuścił powietrze i odpowiedział zażenowany okej, patrząc na mnie kątem oka parę razy, gdy ja odwróciłam głowę i patrzałam na siedzenie naprzeciwko mnie, w czasie gdy kierowca wsiadł do samochodu.
- Do Langham, Panie Bieber? - spytał, a Justin odpowiedział tak, na co kierowca przytaknął i odpalił samochód.
Podróż do hotelu trwała 40 minut i zanim tam dotarliśmy, dochodziła już 22:00.
Byłam w połowie martwa, ale walczyłam ze sobą, wspomagając się resztkami wypitych rano kaw, które wciąż znajdowały się gdzieś w moim organizmie, dając mi małą iskierkę energii, która powoli gasła i była bliska pozostawieniu po sobie tylko dymu.
I wydawało się to nastąpić szybciej niż myślałam, gdy drzwi od samochodu zostały otwarte po stronie Justina, a podmuch wiatru wkroczył do wnętrza wcześniej ciepłego samochodu.
Zadrżałam, przeklinając zmęczona, gdy przytuliłam do siebie Blue, wydostając się z auta i stawiając nogi na chodnik.
- Zimno ci? - spytał mnie, a ja przytaknęłam patrząc na niego, a złość, która była skierowana w jego stronę trochę zmalała... prawdopodobnie to przez to zimno i fakt, że nie miałam teraz sił, żeby mieć coś komuś za złe, bo jedyne o czym marzyłam, to zakopanie mojej twarzy w miękki materac i przespanie całej nocy. - Chodź – wymamrotał, wyciągając do mnie rękę, na którą spojrzałam, następnie przenosząc wzrok na jego twarz, widząc jego proszące spojrzenie... cholera jasna, ja mam być na niego zła, a nie mentalnie wydymać wargę przez to, że jest taki słodki...
Głupie uczucia... głupie głupie uczucia
Złapałam go za rękę i zobaczyłam jak przez jego twarz przechodzi ulga lub coś w tym stylu, zanim oboje ruszyliśmy do hotelu, który był dużym, nowoczesnym budynkiem stojącym przed nami.
Mężczyzna w cylindrze stał na dole marmurowych schodów, po których rozprowadzony był czerwony dywan, który był przytrzymywany do podłoża przez cienkie, złote słupki, które stały po obu końcach każdego schodka.
Wejście było cholernie luksusowe, dwie rzeźby lwów stały po obu stronach schodów, a za nimi można było zobaczyć różnorodne ustawienie roślin.
- Witamy w Langham – powiedział mężczyzna, a ja podziękowałam mu cicho, gdy szedł razem z nami po schodach, a moje oczy krążyły po wejściu, które prowadziło do środka.
Jasne białe światła wychodzące z foyer hotelu sprawiły, że musiałam zmrużyć lekko oczy, gdy kontynuowaliśmy naszą podróż po schodach, ale szybko się do nich przyzwyczaiłam, gdy mężczyzna otworzył złote drzwi, na których ozdobna litera L napisana kursywą była wyrysowana na szkle.
Podziękowałam cicho mężczyźnie na co on przytaknął i lekko się uśmiechnął, gdy Justin przepuścił mnie w drzwiach i ruszył za mną.
Kurwa mać, ja mam być na niego zła, a nie trzymać się z nim za ręce... jestem niezdecydowana... widzicie, że jestem niezdecydowana? Pewnie tak....
A tak serio, jakbym nie była na krawędzi zaśnięcia na stojąco to uderzyłabym go w twarz torebką i zrobiła jeszcze więcej szkód...
Pierdolone strefy czasowe i to całe podróżowanie...
Poczułam jak Justin ściska moją dłoń, sprawiając, że spojrzałam na niego, a na moich ramionach pojawili się anioł z diabłem, gdy rozważałam moje wcześniejsze myśli.
- Musimy się zameldować – powiedział wskazując głową w bok, a ja podążyłam wzrokiem kierunku, który wskazywał.
- Och – wydusiłam z siebie, podążając za nim przez foyer w stronę recepcji.
- Witamy w Langham – kobieta uśmiechnęła się promiennie, a jej brytyjski akcent odbił się w moich uszach.
Przysięgam, oni wymawiają każdą pojedynczą literkę...
- W czym mogę pomóc? - spytała z kolejnym szerokim uśmiechem na ustach, przez który się wzdrygnęłam. Ja tu prawie mdleje i jej radość wcale nie pomaga...
- Chcielibyśmy się zameldować, mam zarezerwowany pokój pod nazwiskiem J Bieber – powiedział, puszczając moją rękę, gdy wziął swój portfel.
Moje zmęczony oczy zerknęły do jego portfela, który był wypchany banknotami w brytyjskiej i amerykańskiej walucie. Ta ogromna suma pieniędzy sprawiła, że zmrużyłam oczy... ten człowiek był taki bogaty, że bolała mnie przez to głowa... w sumie to wiecie przez co bolała mnie teraz głowa? Przez to, że nie jestem na niego taka zła jak powinnam...
Moje anielskie myśli o odpuszczeniu mu tego co zrobił, tylko po to, żebym mogła pójść spać, powoli znikały i zastępowały je myśli o tym, co od początku chciałam zrobić... zmusić go do błagania o moje wybaczenie, bo nie ma kurwa szans, że mu się to upiecze.
…okej, teraz zamienię w sukę i nie będę ego żałować...
- Dziękuje – powiedziała recepcjonistka, gdy wzięła kartę kredytową Justina z jego palców i przejechała nią po skanerze, który miała z boku klawiatury.
Diabeł na moim ramieniu zaczął się uśmiechać, zanim zniknęli wraz z aniołem, pozostawiając mnie z moimi myślami... okropnymi myślami...
Wpisała jeszcze parę rzeczy, a ja oderwałam wzrok od portfela Justina i przeniosłam go na jego twarz, zauważając, że już się na mnie patrzył, co spowodowało, że uniosłam brwi.
Na jego twarzy pojawił się grymas, gdy spojrzał na mnie, a ja przeniosłam ciężar ciała z jednej stopy na drugą, patrząc na niego i przechylając głowę ze słodkim uśmiechem na mojej twarzy... o tak, dam mu popalić... jebać bycie zmęczoną, dam mu taką lekcję, żeby zapamiętał, że ma tak do mnie więcej nie mówić...
- Tu są wasze klucze do pokoju – powiedziała kładąc złote karty, które miały wygrawerowane na wierzchu czarną kursywą Infinity Suite, na marmurowy blat, o który Justin lekko się opierał.
Wtedy zaczęła coś mówić o tym jak zwierzęta są mile widziane w ich hotelu, ale muszą być pod stałą kontrolą, ale nie słuchałam tego, co miała do powiedzenia, bo obserwowałam Justina od góry do dołu i wiedziałam, że Blue nie sprawi żadnych kłopotów...
- Miłego pobytu w hotelu Langham – uśmiechnęła się po tym jak zakończyła swoją małą mowę, a ja podziękowałam jej, wciąż patrząc na Justina, gdy przekładałam moją kartę do pokoju z mojej wolnej ręki do tej, w której trzymałam Blue.
- Em – zaczął Justin, jego oczy zerwały kontakt wzrokowy z moimi, gdy podrapał się po karku... właśnie tak, bój się... - Nasz samochód to ten czarny Bentley na zewnątrz – powiedział, a kobieta przytaknęła, posyłając Justinowi sceptyczne spojrzenie, gdy trochę się jąkał.
- Pański bagaż zostanie wkrótce dostarczony do pokoju – powiedziała posyłając nam kolejny uśmiech, gdy Justin złapał znowu mnie za rękę i prowadził w stronę wind.
Czy on naprawdę złapał mnie za rękę po tym jak zjechałam go wzrokiem? Halo? Przepraszam... moja latynoska strona zaraz ze mnie wyjdzie, a ty chcesz trzymać jej rękę? Heh, okej...
Przeplotłam moje palce z jego, widząc jak na jego twarzy pojawił się zmęczony uśmiech, który sprawił, że zmrużyłam oczy, zanim wbiłam moje paznokcie w jego dłoń, co sprawiło, że syknął z bólu, gdy wbijałam je jeszcze głębiej.
- Okej, auć – powiedział, odwracając się gdy nacisnął przycisk, żeby otworzyły się drzwi od windy i w tym samym momencie próbował oderwać moje paznokcie od jego skóry. - Dalej jesteś na mnie zła? - spytał wzdychając, a mi chwilę zajęło, żeby zarejestrować jego słowa, zanim się odezwałam, puszczając jego rękę.
- Myślałeś, że już przestałam być na ciebie zła? - spytałam z niedowierzaniem, a on otworzył swoje usta, ale zamknął je, gdy otworzyły się drzwi od windy.
- Ile razy mam jeszcze powiedzieć, że przepraszam? - westchnął zmęczony, a ja spojrzałam na niego.
- Tyle razy ile ci zajmie zrozumienie tego, że powiedzenie przepraszam niczego nie załatwi – uśmiechnęłam się do niego, a on wypuścił zdenerwowany oddech. - Nie denerwuj się, to twoje niewyparzone usta nas do tego doprowadziły – powiedziałam, zabierając moją rękę z jego, a mała część mnie od razu zaczęła tego żałować, przez natychmiastowe zimno... cholera by wzięła moje spierdolone krążenie i fakt, że było mi ciepło tylko wtedy, gdy dotykałam Justina...
- Tak, ale moje niewyparzone usta próbują teraz przeprosić i ty tego nie akceptujesz – podkreślił cicho, gdy winda kontynuowała jazdę w górę, a numery na małym wyświetlaczu minęły już 10.
- Nie akceptuję ich, bo ty ze wszystkich ludzi powinieneś wiedzieć, że powiedzenie tego co powiedziałeś, nie było dobrym pomysłem – powiedziałam, a on otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je tak samo szybko, co sprawiło, że uśmiechnęłam się znacząco pod nosem.
Staliśmy w ciszy przez około minutę, jedynym dźwiękiem, który można było usłyszeć, była ta drażniąca muzyka z windy i dźwięk ziewającego Blue, zanim winda w końcu dotarła na 28. piętro i zadzwoniła, sprawiając, że Blue podniósł głowę.
Poprawiłam ramię mojej torby, gdy złote drzwi otworzyły się, a moje oczy przeskanowały salon.
Kremowe, skórzane wnętrze zajmowało większą część ogromnego pokoju, a głęboko purpurowe i czerwone dodatki dodawały ciepła przestrzeni, która otaczała wysokie sufity.
Szklane okna zaczynały się przy listwie podłogowej i kończyły przy suficie. Pokazywały one widok na wieżowce, które były ozdobione małymi pomarańczowymi światłami, ponieważ dochodziła 22:30 w zapracowanym Londynie.
Wyszłam z windy, słysząc jak Justin znowu za mną wzdycha, gdy ja szukałam jednej z czterech sypialni, które tutaj były.
- Haze -powiedział, gdy ja obserwowałam marmurową podłogę, która znajdowała się nie tylko w nowoczesnym salonie, ale również w kuchni.
To miejsce jest kurewsko luksusowe.
Marmur to był chyba jakiś znak tego hotelu, ponieważ były z niego zrobione również blaty i dodatki porozrzucane po całym pomieszczeniu.
Postawiłam Blue na ziemi, ponieważ zaczął wiercić się w moich ramionach, a jego małe łapki poprowadziły go po marmurowej podłodze do skórzanej sofy, z kierunku której można było usłyszeć, jak obwąchuje wszystko dookoła.
- Hazel – znowu usłyszałam Justina i odwróciłam się, żeby spojrzeć na niego, bawiąc się moją kartą do pokoju, gdy ruszyłam na drugi koniec salonu, a następnie korytarzem.
Moje buty delikatnie uderzały o marmurową podłogę, a kawałki brokatu w nich migotały za każdym razem, gdy przechodziłam pod małymi światełkami umieszczonymi na suficie.
Korytarz był ogromny. Był długi i miał ogromne szklane okno na końcu, a po obu stronach było rozmieszczonych 7 par drzwi, które prawdopodobnie prowadziły do sypialni i łazienek.
Chciałam już odpowiedzieć Justinowi, że porozmawiamy rano, ale moja próba powiedzenia czegokolwiek została przerwana przez dźwięk windy.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że Justin zrobił to samo, gdy konsjerż wprowadził nasze walizki. Posłał nam mały uśmiech i życzył dobrej nocy, następnie znowu zniknął w windzie, a moje oczy powędrowały w stronę Justina, gdy on spojrzał na mnie, a potem na swoją walizkę.
Ruszyłam do walizek w tym samym czasie co on, przechodząc przez korytarz.
On dotarł do nich szybciej, ponieważ był bliżej. Wziął obie walizki i podał mi moją, gdy spotkaliśmy się w połowie drogi i gdy już złapałam za rączkę, i miałam się odwrócić, żeby pójść do pokoju, bo nie miałam intencji, żeby z nim rozmawiać, poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nadgarstek.
- Haze, no dalej, musimy o tym porozmawiać – wydusił, a ja spojrzałam na niego nic nie mówiąc. - Nie pójdę spać, dopóki o tym nie porozmawiamy.
- To zgaduję, że przed tobą długa noc – odpowiedziałam, zanim posłałam mu uśmiech i wyrwałam nadgarstek z jego uścisku, ruszając korytarzem z moją walizką. - Blue – zawołałam, na co w odpowiedzi dostałam małe szczeknięcie, a następnie usłyszałam dźwięk jego pazurków drapiących podłogę, co sprawiło, że uśmiechnęłam się ze szczęścia, a nie ze złośliwości, którą miałam zachowaną dla Justina. - Miłego snu – powiedziałam do Justina, gdy dotarłam do mojego pokoju, machając mu radośnie, gdy zobaczyłam jak jego postura zgarbiła się ze zmęczenia i najprawdopodobniej irytacji... no cóż...
Otworzyłam drzwi na samym końcu korytarza i przejechałam oczami po ogromnym pokoju i zrelaksowałam się, gdy moje oczy spoczęły na dużym, puchatym łóżku.
Pokój miał taki sam układ kolorystyczny jak salon, kremowe wnętrze z dodatkami ciemnych fioletów i czerwieni, które harmonizowały się z dębowymi meblami.
Westchnęłam zmęczona, gdy zobaczyłam jak Blue podchodzi do łóżka i zmaga się ze wskoczeniem na nie, ponieważ było za wysokie.
Uśmiechnęłam się lekko, zamykając drzwi i przekręcając w nich zamek, następnie puszczając moją walizkę podeszłam do łóżka i posadziłam na nim Blue.
Od razu zaczął wszystko na nim obwąchiwać, sprawiając, że się zaśmiałam, gdy znowu ruszyłam w stronę drzwi.
Przerzuciłam włosy przez ramię i kucnęłam przy mojej walizce, gdy ją przewróciłam i położyłam na jednym boku, następnie odblokowałam ją i odpięłam zamek.
Wyciągnęłam wszystkie rzeczy potrzebne do łazienki i usłyszałam jak Justin mamrocze coś pod moimi drzwiami, ale zignorowałam go i ruszyłam w stronę łazienki, którą zobaczyłam od razu jak weszłam do pokoju.
Odkręciłam kran i wyciągnęłam moją szczoteczkę i pastę do zębów, następnie zaczęłam myć zęby.
Gdy to robiłam, wyszłam z łazienki i rozejrzałam się po pokoju, widząc, że są w nim kolejne drzwi, które prowadziły do garderoby z dębowymi pustymi pułkami, które pasowały do akcentów rozmieszczonych po głównej części pokoju.
Gdy wyszłam już z garderoby, zdjęłam moją kurtkę,rozglądając się bardziej po pokoju, gdy szłam slalomem do łazienki, kiedy pasta w moich ustach zaczęła mnie niekomfortowo piec.
Kiedy dotarłam do łazienki wyplułam to co miałam w ustach do zlewu, kontynuując z moją wieczorną rutyną ze zmywaniem makijażu i myciem twarzy.
Wytarłam twarz ręcznikiem, gdy już nie miałam na sobie makijażu, co sprawiło, że skrzywiłam się lekko, gdy dotknęłam worki pod oczami, ponieważ teraz nie tylko czułam się zmęczona, ale mogłam też zobaczyć jak bardzo to uczucie mną zawładnęło.
Wypuściłam oddech przez nos, łapiąc się za tył mojej szyi, gdy wyszłam z łazienki i zdjęłam jeansy, a następnie koszulkę, po tym jak zrzuciłam moje buty i zdjęłam skarpetki.
Założyłam jakieś materiałowe szorty i dużą koszulkę, którą ukradłam mojemu bratu, po tym jak wyciągnęłam je z walizki. Temperatura w naszym apartamencie była dość wysoka, więc mogłam chodzić w tym co miałam na sobie, mimo tego, że na zewnątrz było -13823892 stopni Celsjusza.
Przejechałam ręką po moich włosach, zanim zdjęłam kolczyki i położyłam je na dębowy stolik nocny, gdy wskoczyłam do łóżka i zrzuciłam wszystkie dekoracyjne poduszki na podłogę po stronie łóżka, która była dalej od drzwi, żebym się o nie nie przewróciła w nocy, jakbym chciała iść do łazienki.
Gdy już skończyłam moją pracę, która była trochę trudniejsza, ponieważ byłam zmęczona, zaczęłam wtulać się w łóżko tak samo, jak robił to Blue, który leżał teraz na wierzchu kołdry, ale teraz oślepiające światło kazało mi jeszcze pomyśleć.
Przeklęłam cicho pod nosem, słysząc ciche uderzenie w moje drzwi, ale zignorowałam, gdy zgasiłam światło i wróciłam do łóżka.
Podniosłam kołdrę i położyłam głowę na lekko zimnym poduszkach, co sprawiło, że uśmiechnęłam się zaspana i zanim zdałam sobie sprawę, całkowicie odleciałam...

Justin's POV:

- Kawa, kawa, kawa – mamrotałem do siebie w kółko, gdy moje ręce toczyły kubek, a ja połknąłem duży łyk kofeiny, której pożądało moje ciało.
Moje oczy bolały, gdy patrzyłem na laptopa, który leżał na moich kolanach, a czas wskazywał 02:36 rano, które była wypisana małymi, pogrubionymi cyframi w rogu mojego MacBooka Air.
W ogóle nie spałem, dotrzymując słowa, że nie pójdę spać, dopóki nie porozmawiam z Hazel, bo byłem kurewsko zdesperowany.
To co powiedziałem zjadało mnie od środka... i było to dla mnie zbyt mocne...
Znacie to uczucie żalu, gdy powiecie coś czego nie powinniście i chcecie się żywcem zakopać?
No to tak, zanim zachciało mi się zakopywać siebie, to chciałam spalić się żywcem, za wyrzucenie jej w twarz czegoś, z czym mi zaufała.
Ostatnią rzeczą, której chciałem, było to, żeby dziewczyna, którą lubię, odpychała mnie, co jest całkiem ironiczne, bo to jest dokładnie to co się teraz dzieje.
- Jesteś kurewsko głupi – wymamrotałem do siebie, moje palce zatrzymały się na klawiaturze, gdy ziewnąłem i zakryłem swoje usta, zanim jęknąłem podirytowany, słysząc kolejny cichy dźwięk powiadamiający mnie, że dostałem kolejny email.
Wymamrotałem kolejne przekleństwo pod nosem, gdy poczułem jak mój mózg wibruje, ale moje ciało opada ze zmęczenia. Kawa była prawdopodobnie jedną z rzeczy, która utrzymywała mnie obudzonego, a druga rzecz to to, że zachowałem się jak dupek i byłem zdesperowany, żeby znowu być w dobrych relacjach z Hazel.
Ta kobieta była w chuj przerażające, gdy była zdenerwowana. Wątpiłem w to, że uderzy mnie, tak jak zrobiła to z Trentem, ale myśl o tym, że mogło się to stać, spowodowała, że moja dupa przykleiła się do marmurowej podłogi pod jej pokojem.
Miałem porozkładane papiery na podłodze dookoła mnie, mój kubek z kawą stał w czystej przestrzeni blisko mojego prawego kolana, a laptop leżał na moich kolanach.
Co szybko się zmieniło, gdy usłyszałem dźwięk z pokoju Hazel, pierwszy po paru godzinach.
Spodziewałem się, że pójdzie do łazienki czy coś takiego, ale jak usłyszałem, że jej kroki zbliżają się do drzwi, o które się opierałem, wymamrotałem przekleństwo pod nosem, zbierając szybko papiery i odsuwając kubek z kawą jak najdalej ode mnie.
Złożyłem dokumenty w coś na kształt pliku, odpychając je od siebie, gdy przesunąłem się w stronę okna, które było na końcu korytarza, po tym jak odłożyłem laptopa w najdalszy kąt, gdy drzwi się otworzyły.
Mimo tego, że odsunąłem się najszybciej jak tylko mogłem, gdy Hazel wyszła z pokoju, jej oczy były na wpół zamknięte i nie zauważyła mojej zgiętej nogi, gdy odsuwałem się od niej na podłodze.
Jej stopa zahaczyła o moje kolano, sprawiając, że straciła równowagę i upadła na mnie.
Złapałem ją za biodra, ale sposób w który przewróciła się o moją nogę sprawił, że warknąłem przekleństwo, gdy moje kolano zgięło się w złą stronę, co sprawiło, że puściłem jej biodra i oboje upadliśmy na płasko na podłogę.
Jęknąłem, gdy moja głowa uderzyła w marmurową podłogę, a Hazel lekko jęknęła, co potem odbijało się w mojej głowie, która lekko pulsowała z bólu.
Linia jej dekoltu, która wystawała pod jej koszulki była przyciśnięta do mojej twarzy, a ja westchnąłem, czując jej piersi po obu stronach mojej szczęki.
- Co jest kurwa? - wymamrotała zmęczonym głosem. - Justin jest druga rano, dlaczego siedzisz na podłodze pod moim pokojem? - spytała zmęczona, próbując się podnieść, ale moja ramiona były owinięte wokół niej i przytrzymałem ją bliżej siebie, na co wypuściła powietrze.
- Bo powiedziałem ci, że nie pójdę spać dopóki nie porozmawiamy – powiedziałem zaspany, ton mojego głosu był rezultatem dziwnie wygodnej pozycji, w której się znajdowałem, leżąc na podłodze, trzymając w ramionach dziewczynę, którą lubiłem... okej, to wcale nie brzmi dziwnie.
- Justin... - westchnęła, odpychając moje ręce i siadając, ale to nie znaczyło, że tak łatwo jej odpuszczę.
Usiadłem razem z nią, obie jej nogi były przełożone przez moje jedno udo, gdy ja przesunąłem się i oparłem o grubą szybę, z wciąż siedzącą na mnie Hazel.
- Musimy porozmawiać... Ja muszę przeprosić za to co powiedziałem i zrobimy to teraz – powiedziałem, a ona jęknęła opierając czoło o moje ramię, gdy obie jej dłonie leżały płasko na moim kroczu, co sprawiło, że lekko się spiąłem, ale ona prawdopodobnie nie wiedziała co robi, skoro praktycznie w połowie dalej spała... racja?
- Jest druga rano – powtórzyła o moje ramię.
- Wiem.
- Naprawdę czekałeś tutaj, żebyśmy mogli porozmawiać? - spytała, a ja zamruczałem lekko zmęczony, opierając policzek o jej głowę, gdy oboje popadliśmy w ciszę.
- Naprawdę jest mi przykro za to co powiedziałem, Haze – powiedziałem, a ona zanuciła pod nosem.
- Ja... ci wybaczam – powiedziała powoli, a ja mrugnąłem parę razy... okej, to było zdecydowanie za łatwe...
- Wybaczasz? - spytałem lekko zszokowany, bardziej obudzony przez jej słowa.
- Tak – powiedziała zabierając głowę z mojego ramienia i patrząc na mnie z lekko przechyloną głową, mrugając parę razy ze zmęczenia.
- To... Nie jesteś na mnie zła? - spytałem, gdy zaczęła wstawać, a jej kolana przejechały po moim udzie i gdy nie odpowiedziała, postanowiłem spytać jeszcze raz. - Haze czy ty już nie – kurwa pierdolona mać! - sapnąłem z bólu, gdy jej kolano wróciło z prędkością światła i uderzyło mnie prosto w krocze, a nagły przypływ bólu sprawił, że moje ręce tam powędrowały. - K-kurwa – zapiszczałem, gdy poklepała mnie po policzku i usiadła opierając się o drzwi, gdy ja wymamrotałem coś, czego nawet ja nie mogłem usłyszeć tak bardzo byłem zagłuszony przez ból. - Okej, z-zasługiwałem na to – wydusiłem z siebie, a ona zamruczała, skubiąc paznokcie, gdy do moich oczu napłynęły łzy. - Zgaduję, że d-dalej jesteś zła – powiedziałem, czując jak dolna połowa mojego ciała płonie, a ja zobaczyłem jak lekko przytakuje, gdy moje oczy zaszły łzami... kurwa...
Widzicie, dlatego się jej boję...
Notatka dla siebie, nigdy więcej nie wkurwiać Hazel...
- To co zrobiłeś było chujowe – powiedziała ziewając, zanim przetarła swoje oczy.
Zamruczałem nieswojo, zgadzając się z nią cicho, gdy kontynuowałem trzymanie się za krocze, próbując myśleć o rzeczach, które pomogą mi pozbyć się bólu...
- I z-za to przepraszam – zapiszczałem znowu, gdy przesunąłem się nagle i nagromadzony nacisk zmienił swoje położenie, a ja sapnąłem, powoli ześlizgując się na podłogę, przejeżdżając moim policzkiem po oknie, dopóki nie położyłem go na zimnym marmurze i zamknąłem mocno oczy, licząc w głowie do dziesięciu.
- Boli? - spytała, a ja przytaknąłem, wypuszczając drżący oddech... nie kurwa, wcale nie boli...
- Dobrze – uśmiechnęła się, zanim zaczęła się lekko śmiać, a moje oczy lekko się otworzyły, pozostając dalej zmrużone przez dźwięk, który z siebie wydała. - Okej, teraz czuję się ze sobą lepiej, ale ciebie mi szkoda – powiedziała, przesuwając się i kładąc na podłodze naprzeciwko mnie, podpierając się na rękach.
- Co robisz? - spytałem, mój policzek wciąż leżał na marmurze, co sprawiło, że moje słowa zabrzmiały dziwnie, ale latało mi to koło dupy.
Leżałem na podłodze, górna część mojego ciała opierała się na niej, gdy moje obie ręce znajdowały się pomiędzy moimi udami.
- Upewniam się, że już wiesz, że nie wyrzuca mi się w twarz rzeczy, z którymi ci zaufałam – powiedziała uśmiechając się słodko z błyszczącymi oczami, które wciąż wyglądały na zmęczone.
- Jeśli kiedyś to znowu zrobię – zacząłem, mówiąc przez zęby, gdy palące uczucie stało się jeszcze bardziej intensywne. - …to nie będziesz miała żadnego pożytku z moich jaj – powiedziałem, odnosząc się do tego, że wtedy prawdopodobnie znowu uderzy mnie z kolana, co szczerze mówiąc mi się nie uśmiecha... chociaż i tak nie sądzę, że ją kiedykolwiek jeszcze zdenerwuje...
- Kto w ogóle powiedział, że chcę ich użyć? - spytała z małym uśmiechem, a ja zamknąłem oczy i wymamrotałem coś, co nie miało sensu nawet dla mnie.
- Naprawdę myślałem, że mi wybaczyłaś – powiedziałem, przesuwając moją nogę, co spowodowało, że ugryzłem się w język przez przeszywający ból, który poczułem... ja pierdole, tak właśnie umrę...
- Nie jestem łatwą osobą do życia Justin – odpowiedziała i nie wiedzieć dlaczego, to zdanie sprawiło, że uśmiechnąłem się lekko podczas agonii, przez którą przechodziłem...
- Zdałem sobie z tego sprawę – odpowiedziałem, otwierając oczy, ale mrużąc je jeszcze trochę przez ból, który przechodziłem. - Ale... - kontynuowałem, słysząc jak mruczy lekko, gdy myślałem, że moje czarowanie jej gdzieś mnie zaprowadzi. - To nie znaczy, że lubię cie mniej – powiedziałem, a ona uniosła brwi patrząc na mnie z figlarnym uśmiechem na ustach.
- Chcesz mi powiedzieć, że mnie lubisz? - spytała, jej policzki lekko się zaróżowiły, a ja zamruczałem w odpowiedzi na jej pytanie, zanim niepewnie przesunąłem nogi i w końcu mogłem się lekko podnieść bez potrzeby wewnętrznego okrzyku cierpienia... ta dziewczyna wiedziała jak komuś zadać ból... kurwa mać...
- Tak, właśnie to robię – powiedziałem, a ona zanuciła pod nosem mrużąc na mnie oczy z małym uśmiechem na twarzy, zanim wstała, a moje oczy podążały za jej opalonymi nogami, gdy ja niepewnie zacząłem siadać, wciąż ochraniając się dłońmi.
- Zostań tutaj – powiedziała, a ja przytaknąłem, gdy ruszyła korytarzem przez salon do kuchni, a moje chciało w końcu było w pozycji na kształt siedzącej.
Zobaczyłem jak kładzie garść lodu z zamrażarki do małego białego ręcznika, który wisiał na drzwiach od kuchenki, po czym ruszyła w moją stronę.
Oparłem się o szybę trochę bez tchu, moje nogi leżały w komfortowej pozycji układając kształt litery V, gdy Hazel przeszła korytarzem i podeszła do mnie.
- Em... - powiedziałem, gdy usiadła na jednym z moich ud, jej kolano znów było blisko mojego krocza. - Możesz przesunąć to... - powiedziałem jej. - Właśnie tutaj – dokończyłem, kładąc obie dłonie pod jej lewym kolanem, zginając je lekko i przesuwając dla zachowania ostrożności, co wywołało uśmiech na jej twarzy.
- Nie ufasz mi? - uśmiechnęła się znacząco, jej słowa były trochę ciche, gdy zawiązywała ręcznik, a ja zamruczałem niekomfortowo, zanim przyłożyła ręcznik do mojego krocza.
Syknąłem lekko z bólu, kładąc obie dłonie na jej przez refleks, zanim na nią spojrzałem.
- Dalej jesteś na mnie zła? - westchnąłem cicho, czując jak mała ilość bólu zostaje w moim sparaliżowanym od zimna ciele.
- Troszeczkę – odpowiedziała, a ja przytaknąłem zanim oboje siedzieliśmy w ciszy... hm... co by tu powiedzieć, co by tu powiedzieć....
- Więc – zacząłem, a ona spojrzała na mnie przez rzęsy, następnie zamruczała. - Powiesz mi, że też mnie lubisz, czy...
- Chcesz, żebym ci powiedziała, że cię lubię, kiedy wciąż mamy na pieńku? - spytała unosząc brew, a ja rozważyłem moje opcje zanim przytaknąłem powoli, a jej usta ułożyły się w mały uśmiech. - Kto w ogóle powiedział, że cię lubię? - droczyła się ze mną, co spowodowało, że się uśmiechnąłem.
- Myślałem, że lubisz.
- To masz jakieś urojenia – odpowiedziała, ale rumieńce na jej policzkach mówiły mi zupełnie coś innego, niż jej słowa.
- Okej, skoro tak – odpowiedziałem żartobliwym tonem, a ona przysunęła się bliżej mnie, siadając okrakiem na moim udzie.
- A co? - zaczęła. - Naprawdę myślałeś, że cię lubię? - powiedziała, a ja poczułem jak lekko zeszło ze mnie powietrze przez jej słowa, co brzmiało tylko chwilę, bo zobaczyłem uśmiech kształtujący się na jej ustach.
Kurwa mać ta dziewczyna powoduje u mnie taką burzę uczuć w ciągu 10 minut... wina, następnie potworny ból ze szczyptą uczucia i domieszką szczęścia...
Ta dziewczyna mnie zabije, przysięgam.
- Tak myślałem – odpowiedziałem, moja twarz wykrzywiła się w grymasie, gdy zmieniła kąt pod którym naciskała ręką na moje krocze... kurwa, Justin, pamiętaj, jeszcze ci nie wybaczyła...
- Cóż... - powiedziała, jej oczy spojrzały prosto w moje, gdy przekrzywiła lekko głowę i przybliżyła się do mnie. - Może... ale tylko może... - zaczęła. - Masz rację – powiedziała, jej druga ręka była niebezpiecznie blisko przedniej kieszeni moich jeansów, gdy poprawiła swoją pozycję, a jej usta były niebezpiecznie blisko moich.
- Haze – wydyszałem cicho, gdy mrugnąłem... nie wybaczyła ci jeszcze, nie wybaczyła ci jeszcze... halo, Justin?!
- Ale też... - powiedziała powoli, zanim przejechała ustami po moim policzku do mojego ucha, a moje myśli wyleciały przez okno. - … możesz jej nie mieć – uśmiechnęła się znacząco i zanim mogłem coś powiedzieć, poczułem jak jej ręka, która trzymała ręcznik z lodem nacisnęła na mnie mocniej, a ja warknąłem, wypuszczając przeciągnięty jęk i przeklinając, gdy poczułem wracający ból, który był dwa razy silniejszy, a moje ciało spięło się w niekomfortowej pozycji... kurwa mać już mnie bolało, a teraz jeszcze to...
- Zabijesz mnie kiedyś – powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a ona uśmiechnęła się całując mój policzek, w tym samym momencie naciskając mocno na moje krocze, co sprawiło, że zapiszczałem przepraszam jak mała suka, zanim przestała naciskać, pozbawiając mnie niepotrzebnego ucisku, co sprawiło, że moje ciało zgarbiło się ze zmęczenia, gdy trzymałem ręcznik oboma dłońmi, z Hazel wciąż siedzącą na moim udzie.
- W dobrym czy w złym znaczeniu? - spytała z małym uśmiechem na ustach, jakby nie była spokrewniona z szatanem, a ja odpowiedziałem delikatniej, wiedząc, że jej kolano wciąż było blisko mojego krocza...
- Zależy od sytuacji – wydusiłem z siebie, a jej głowa przechyliła się w bok w zdezorientowaniu. - Złe zabijesz mnie kiedyś jest teraz, jakbyś znowu mnie kiedyś kopnęła w jaja – odpowiedziałem, jej oczy na krótki moment powędrowały do mojego krocza, a potem spojrzała mi w oczy z małym uśmieszkiem na twarzy.
Błagam Jezu, ukaż trochę łaski... błagam, nie pozwól jej znowu mnie uderzyć...
- A dobre? - spytała cicho, przygryzając dolną wargę, gdy szybko mrugała patrząc na mnie... och, więc chce się ze mną droczyć... okej... nie, czekaj Justin, nie wpakuj się w jeszcze większe bag- a jebać to.
- Dobre zabijesz mnie kiedyś jest wtedy, kiedy robisz mi loda i zaczynasz się wtedy za mną droczyć – powiedziałem, a jej oczy się zwęziły i na jej ustach pojawił się podirytowany uśmiech, gdy moje usta opuścił drżący wydech, kiedy lekko poruszyłem nogą.
Kurwa mać.
- Jesteś wkurwiający – powiedziała, jej policzki były lekko zaróżowione, co od razu sprawiło, że zapomniałem o bólu, gdy kontynuowałem obserwowanie jej, a mój oddech stawał się coraz lepszy.
- Próbujesz mi tak zasugerować, że chcesz, żebym znowu dał ci klapsa? - spytałem, a jej usta ułożyły się w kształt litery o, gdy zarejestrowała moje słowa. - Bo wiem, że to lubisz, zwłaszcza kiedy uprawiamy seks – powiedziałem, a ona wymamrotała o mój boże zanim ze mnie zeszła.
- Wychodzę – wymamrotała, jej policzki były czerwone, przez co sam do siebie się uśmiechnąłem.
- Przechodzisz tylko przez drzwi od pokoju Haze.
- I zamykam je na klucz.
- Zamek do drzwi mnie nie powstrzyma kochanie.
- Chcesz, żebym znowu cię kopnęła? - spytała dokuczając mi, a ja z refleksu złapałem się za krocze i puściłem wiązankę przekleństw, gdy dodałem nacisku na moje wciąż delikatne miejsce.
- Proszę, nie – jęknąłem, wzdrygając się gdy zaciskałem i luzowałem szczękę, zanim wziąłem głęboki oddech przez nos.
- Jeśli znowu zjebiesz to cie kopnę – powiedziała ze słodkim uśmiechem i to był moment, w którym byłem pewien, że się jej boję... nigdy więcej już nie wnerwię Hazel...
- Nigdy więcej już nie zjebię – wymamrotałem do niej, a ona zanuciła w żartobliwym tonie, sprawiając, że uśmiech znalazł drogę do mojej twarzy.
- Lepiej nie, bo wtedy pokażę pazurki – powiedziała, uśmiechając się na to jak moje oczy się rozszerzyły.
- To ty ich jeszcze nie pokazałaś? - krzyknąłem szeptem, moje ciało zgarbiło się w strachu, ale lekko wzdrygnąłem się przez iskierkę bólu, która powędrowała po moim kręgosłupie przez to, że ruszyłem lekko nogami.
No bo kurwa, widziałem już złą Hazel, a ona mówi, że jeszcze nie pokazała pazurów... Jezu Chryste, ja umrę, jeśli ona kiedykolwiek użyje swoich 'pazurów' na mnie... ale z drugiej strony to możliwe, że już zobaczyłem jak działają w seksualny sposób, bo następnego ranka po naszym seksie, jedyne co mogłem zobaczyć na moich ramionach były ślady paznokci i- okej, to nie czas, żeby gadać o tym jaki dobry to był seks.
- Nie, więc zrób mi przysługę i nie zachowuj się więcej jak dupek – powiedziała z małym uśmiechem, a ja zamruczałem pod nosem, robiąc sobie notatkę w pamięci, żeby o tym nie zapomnieć, bo miałem w zwyczaju działać impulsywnie... i zawsze miałem przez to kłopoty. - Ale mniejsza z tym – powiedziała, przeciągając słowa, gdy położyła dłoń na klamce. - Idę dalej spać -powiedziała, a ja posłałem jej mały uśmiech, gdy ziewnęła cicho. - Dobranoc Justin – wymamrotała zmęczony patrząc na mnie przez moment, zanim się odwróciła i weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi.
- Dobranoc Haze – wymamrotałem do siebie z rozbawionym uśmiechem na twarzy, gdy czekałem na dźwięk przekręcania zamka w drzwiach, ale nigdy nie nadszedł.
Zostałem w pozycji, w której siedziałem przedtem na podłodze, zanim zdecydowałem się trochę przesunąć i jęknąłem z bólu, zdając sobie sprawę, że jeszcze mi nie przyszło. Przekląłem pod nosem i zamknąłem oczy opierając się o szybę, zaczynając czuć się komfortowo, co zostało szybko przerwane przez dźwięk dochodzący z mojego laptopa, który poinformował mnie, że dostałem kolejnego maila.
- Pierdolone emaile – wymamrotałem zmęczony ziewając i pochylając się niepewnie, żeby wziąć mojego laptopa, gdy poczułem kolejne uczucie bólu. Ugryzłem się w język i w końcu go dosięgnąłem, łapiąc go i podnosząc z podłogi, następnie kładąc go na moich kolanach.
Zmrużyłem oczy na nadawcę wiadomości. Trent Eagle. Moje oczy następnie zostały skierowane na temat wiadomości.
Droga na szczyt przez zdradę.
Co to ma kurwa niby znaczyć? Mówi o Natalii?
Wypuściłem powietrze, już wkurwiony na tego idiotę, który do mnie pisał, zanim kliknąłem na maila i zobaczyłem, że jest w nim załącznik.
Pomyślałem, że rozgrzeje dla ciebie Hazel:)
Poczułem jak moje serce przyspiesza przez tą głupią emotikonkę, którą napisał na końcu wiadomości, ale też przez to, że ta sprawa dotyczyła Hazel. Niepewnie najechałem kursorem na link, który wyglądał na video.

Chociaż i tak wiedziałem od razu jak w niego kliknąłem, że to tylko początek kłopotów.
-------------------------------------
nie było tych 8 kom, ale i tak dodaje bo rozważam całkowite przeniesienie się na wattpada i nwm, nwm, nwm, jak czytacie tutaj to skomentujcie, bo nie wiem, czy oplaca mi sie to tu dodawać, czy moge zajac sie calkowicie wattpadem