Ile razy mam jeszcze powiedzieć, że przepraszam?
Hazel's
POV:
Dupek.
Pierdolony
sukinsyn.
-
Hazel – usłyszałam jak Justin za mną wzdycha, a ja odwróciłam
się do niego.
Wylądowaliśmy
w Londynie 10 minut temu i dochodziła 9 wieczorem, chociaż mój
zegar biologiczny wciąż był przyzwyczajony do czasu 5 godzin
wstecz.
Wciąż
byliśmy w odrzutowcu, staliśmy w małej przestrzeni pomiędzy
kanapą i fotelami.
Od
momentu, w którym wspomniał mojego ojca, całkowicie go
ignorowałam. Żadna pojedyncza prośba czy westchnięcie mojego
imienia nie mogła spowodować, żebym się do niego odezwała.
Nie
będę kłamać, kusiło mnie, żeby wstać i dać mu z liścia w
twarz, ale wtedy myśl o przemocy fizycznej sprawiłaby, że
zaczęłabym myśleć o innych, gorszych rzeczach, a tego teraz nie
potrzebowałam.
On
sam w końcu zamknął swojego laptopa (po jakiejś godzinie) i znowu
usiadł naprzeciwko mnie, ja spojrzałam na niego bez emocji i gdy
już chciał coś powiedzieć, podniosłam rękę, żeby go uciszyć.
Mógł
powiedzieć cokolwiek innego,
wszystko.
Ale
przekroczył granicę, o której wiedział.
Granica, która była mu znana, została złamana przez jego słowa i
to mnie najbardziej wkurwiało.
Mógł
powiedzieć coś o Natalii albo Trencie, albo coś kurwa głupiego,
ale wspomniał mojego ojca...
po prostu musiał go w to wmieszać.
On
ze wszystkich ludzi zobaczył na własne oczy co zrobił mi mój
ojciec, on wstawił
się za mną na balu Jeremy'ego i to on wyrzucił
mi to prosto w twarz.
To
mnie irytowało.
-
Przepraszam – powiedział, a ja zamruczałam pod nosem, nie
przejmując się jego słowami, bo nie miałam powodu, żeby to
zrobić.
Sprawię,
że za to zapłaci... Będzie musiał błagać o moje przebaczenie,
bo nie ma szans, że pozwolę mu mówić coś takiego prosto w moją
twarz.
Nigdy
więcej...
-
Możesz przynajmniej coś powiedzieć? - powiedział cicho, a ja
potrząsnęłam głową podnosząc torbę i pozwalając Blue
przytulić się do mojego ramienia, gdy założyłam ramiączka na
moje prawe ramię. - Haze, przecież powiedziałem, że mi przykro –
westchnął, a ja na niego spojrzałam.
-
Uważasz, że powiedzenie przepraszam sprawi,
że ci wybaczę za to, co powiedziałeś mi prosto
w twarz? - spytałam. - Czy ty jesteś nieświadomy tego co się
działo przez ostatni tydzień? - kontynuowałam, a on spojrzał
szybko na moją twarz, zanim skierował swój wzrok w dół. - Mogłeś
powiedzieć każdą inną rzecz, ale wspominanie mojego
ojca... - powiedziałam trzęsąc
głową, gdy drżący oddech opuścił moje usta. - To nowy poziom
dna Justin.
-
Nie miałem na... - zaczął patrząc na mnie, ale zdał sobie
sprawę, że byłam poważna z moim nastawieniem, że musi sobie
zapracować na moje wybaczenie, bo
nie puszczę mu tego płazem... kurwa mać, ja się tym nawet nie
powinnam teraz przejmować...
-
Panie Bieber, samochód czeka na zewnątrz, pański bagaż również
został już przeniesiony – usłyszałam głos pilota i wzięłam
to za okazję, żeby odejść od Justina.
Przycisnęłam
Blue bliżej do mojej piersi, gdy wyszłam przez otwarte drzwi
odrzutowca. Schodziłam powoli po schodach, czując jak skóra na
mojej twarzy wchodzi w kontakt z ostrym wiatrem, który sprawił, że
ledwo ją czułam, gdy stanęłam w końcu na asfalcie.
Zobaczyłam
czarnego Bentleya parę metrów ode mnie, przy którym stał ubrany w
garnitur i długi czarny płaszcz mężczyzna, który następnie
otworzył mi drzwi do auta z witającym uśmiechem.
Posłałam
mu jeden słaby w odpowiedzi dziękując mu, gdy podeszłam bliżej i
usiadłam na siedzeniu, które było po przeciwnej stronie.
Gdy
już siedziałam wygodnie spojrzałam w górę i zobaczyłam jak
Justin schodzi po schodach odrzutowca, na jego twarzy widniał
zmęczony uśmiech, gdy dziękował mężczyźnie, tak jak ja to
zrobiłam przedtem, i następnie usiadł na siedzeniu obok mnie...
Cóż,
nie do końca obok mnie, ponieważ dzieliła nas mała przestrzeń i
siedzenia nie były całkowicie obok siebie... miało to swoje wady i
zalety, ale w tej sytuacji, była to zaleta... ostatnią rzeczą,
której teraz potrzebowałam było przytulanie się do jego ramienia,
gdy byłam na niego zła...
Drzwi
od samochodu zostały zamknięte parę sekund później, a ja
poczułam jak Blue przytula się do mnie jeszcze bardziej, kładąc
głowę w zgięciu mojego ramienia, gdy ja kręciłam się trochę,
by usiąść wygodnie.
-
Em... - usłyszałam Justina i odwróciłam się w jego stronę,
podświadomie liżąc usta. - … jesteś głodna? - spytał mnie, a
ja pokręciłam głową w odpowiedzi, na co wypuścił powietrze i
odpowiedział zażenowany okej,
patrząc na mnie kątem oka parę razy, gdy ja odwróciłam głowę i
patrzałam na siedzenie naprzeciwko mnie, w czasie gdy kierowca
wsiadł do samochodu.
-
Do Langham, Panie Bieber? - spytał, a Justin odpowiedział tak,
na co kierowca przytaknął i odpalił samochód.
Podróż
do hotelu trwała 40 minut i zanim tam dotarliśmy, dochodziła już
22:00.
Byłam
w połowie martwa, ale walczyłam ze sobą, wspomagając się
resztkami wypitych rano kaw, które wciąż znajdowały się gdzieś
w moim organizmie, dając mi małą iskierkę energii, która powoli
gasła i była bliska pozostawieniu po sobie tylko dymu.
I
wydawało się to nastąpić szybciej niż myślałam, gdy drzwi od
samochodu zostały otwarte po stronie Justina, a podmuch wiatru
wkroczył do wnętrza wcześniej
ciepłego samochodu.
Zadrżałam,
przeklinając zmęczona, gdy przytuliłam do siebie Blue, wydostając
się z auta i stawiając nogi na chodnik.
-
Zimno ci? - spytał mnie, a ja przytaknęłam patrząc na niego, a
złość, która była skierowana w jego stronę trochę zmalała...
prawdopodobnie to przez to zimno i fakt, że nie miałam teraz sił,
żeby mieć coś komuś za złe, bo jedyne o czym marzyłam, to
zakopanie mojej twarzy w miękki materac i przespanie całej nocy. -
Chodź – wymamrotał, wyciągając do mnie rękę, na którą
spojrzałam, następnie przenosząc wzrok na jego twarz, widząc jego
proszące spojrzenie... cholera jasna, ja mam być na niego zła, a
nie mentalnie wydymać wargę przez to, że jest taki słodki...
Głupie
uczucia... głupie głupie
uczucia
Złapałam
go za rękę i zobaczyłam jak przez jego twarz przechodzi ulga lub
coś w tym stylu, zanim oboje ruszyliśmy do hotelu, który był
dużym, nowoczesnym budynkiem stojącym przed nami.
Mężczyzna
w cylindrze stał na dole marmurowych schodów, po których
rozprowadzony był czerwony dywan, który był przytrzymywany do
podłoża przez cienkie, złote słupki, które stały po obu końcach
każdego schodka.
Wejście
było cholernie luksusowe, dwie rzeźby lwów stały po obu stronach
schodów, a za nimi można było zobaczyć różnorodne ustawienie
roślin.
- Witamy w Langham – powiedział mężczyzna, a ja podziękowałam
mu cicho, gdy szedł razem z nami po schodach, a moje oczy krążyły
po wejściu, które prowadziło do środka.
Jasne białe światła wychodzące z foyer hotelu sprawiły, że
musiałam zmrużyć lekko oczy, gdy kontynuowaliśmy naszą podróż
po schodach, ale szybko się do nich przyzwyczaiłam, gdy mężczyzna
otworzył złote drzwi, na których ozdobna litera L
napisana kursywą była wyrysowana na szkle.
Podziękowałam
cicho mężczyźnie na co on przytaknął i lekko się uśmiechnął,
gdy Justin przepuścił mnie w drzwiach i ruszył za mną.
Kurwa
mać, ja mam być na niego zła, a nie trzymać się z nim za ręce...
jestem niezdecydowana... widzicie, że jestem niezdecydowana?
Pewnie tak....
A
tak serio, jakbym nie była na krawędzi zaśnięcia na stojąco to
uderzyłabym go w twarz torebką i zrobiła jeszcze więcej szkód...
Pierdolone
strefy czasowe i to całe podróżowanie...
Poczułam
jak Justin ściska moją dłoń, sprawiając, że spojrzałam na
niego, a na moich ramionach pojawili się anioł z diabłem, gdy
rozważałam moje wcześniejsze myśli.
-
Musimy się zameldować – powiedział wskazując głową w bok, a
ja podążyłam wzrokiem kierunku, który wskazywał.
-
Och – wydusiłam z siebie, podążając za nim przez foyer w stronę
recepcji.
-
Witamy w Langham – kobieta uśmiechnęła się promiennie, a jej
brytyjski akcent odbił się w moich uszach.
Przysięgam,
oni wymawiają każdą pojedynczą literkę...
-
W czym mogę pomóc? - spytała z kolejnym szerokim uśmiechem na
ustach, przez który się wzdrygnęłam. Ja tu prawie mdleje i jej
radość wcale nie pomaga...
-
Chcielibyśmy się zameldować, mam zarezerwowany pokój pod
nazwiskiem J Bieber – powiedział, puszczając moją rękę, gdy
wziął swój portfel.
Moje
zmęczony oczy zerknęły do jego portfela, który był wypchany
banknotami w brytyjskiej i amerykańskiej walucie. Ta ogromna suma
pieniędzy sprawiła, że zmrużyłam oczy... ten człowiek był taki
bogaty, że bolała mnie przez to głowa... w sumie to wiecie przez
co bolała mnie teraz głowa? Przez to, że nie jestem na niego taka
zła jak powinnam...
Moje
anielskie myśli o odpuszczeniu mu tego co zrobił, tylko po to,
żebym mogła pójść spać, powoli znikały i zastępowały je
myśli o tym, co od początku chciałam zrobić... zmusić go do
błagania o moje wybaczenie, bo nie ma kurwa szans, że mu się to
upiecze.
…okej,
teraz zamienię w sukę i nie będę ego żałować...
-
Dziękuje – powiedziała recepcjonistka, gdy wzięła kartę
kredytową Justina z jego palców i przejechała nią po skanerze,
który miała z boku klawiatury.
Diabeł
na moim ramieniu zaczął się uśmiechać, zanim zniknęli wraz z
aniołem, pozostawiając mnie z moimi myślami... okropnymi
myślami...
Wpisała
jeszcze parę rzeczy, a ja oderwałam wzrok od portfela Justina i
przeniosłam go na jego twarz, zauważając, że już się na mnie
patrzył, co spowodowało, że uniosłam brwi.
Na
jego twarzy pojawił się grymas, gdy spojrzał na mnie, a ja
przeniosłam ciężar ciała z jednej stopy na drugą, patrząc na
niego i przechylając głowę ze słodkim uśmiechem na mojej
twarzy... o tak, dam mu popalić... jebać bycie zmęczoną, dam mu
taką lekcję, żeby zapamiętał, że ma tak do mnie więcej nie
mówić...
-
Tu są wasze klucze do pokoju – powiedziała kładąc złote karty,
które miały wygrawerowane na wierzchu czarną kursywą Infinity
Suite, na marmurowy blat, o
który Justin lekko się opierał.
Wtedy
zaczęła coś mówić o tym jak zwierzęta są mile widziane w ich
hotelu, ale muszą być pod stałą kontrolą, ale nie słuchałam
tego, co miała do powiedzenia, bo obserwowałam Justina od góry do
dołu i wiedziałam, że Blue nie sprawi żadnych kłopotów...
-
Miłego pobytu w hotelu Langham – uśmiechnęła się po tym jak
zakończyła swoją małą mowę, a ja podziękowałam jej, wciąż
patrząc na Justina, gdy przekładałam moją kartę do pokoju z
mojej wolnej ręki do tej, w której trzymałam Blue.
-
Em – zaczął Justin, jego oczy zerwały kontakt wzrokowy z moimi,
gdy podrapał się po karku... właśnie tak, bój się... - Nasz
samochód to ten czarny Bentley na zewnątrz – powiedział, a
kobieta przytaknęła, posyłając Justinowi sceptyczne spojrzenie,
gdy trochę się jąkał.
-
Pański bagaż zostanie wkrótce dostarczony do pokoju –
powiedziała posyłając nam kolejny uśmiech, gdy Justin złapał
znowu mnie za rękę i prowadził w stronę wind.
Czy
on naprawdę złapał mnie za rękę po tym jak zjechałam go
wzrokiem? Halo? Przepraszam... moja latynoska strona zaraz ze mnie
wyjdzie, a ty chcesz trzymać jej rękę? Heh, okej...
Przeplotłam
moje palce z jego, widząc jak na jego twarzy pojawił się zmęczony
uśmiech, który sprawił, że zmrużyłam oczy, zanim wbiłam moje
paznokcie w jego dłoń, co sprawiło, że syknął z bólu, gdy
wbijałam je jeszcze głębiej.
-
Okej, auć – powiedział,
odwracając się gdy nacisnął przycisk, żeby otworzyły się drzwi
od windy i w tym samym momencie próbował oderwać moje paznokcie od
jego skóry. - Dalej jesteś na mnie zła? - spytał wzdychając, a
mi chwilę zajęło, żeby zarejestrować jego słowa, zanim się
odezwałam, puszczając jego rękę.
-
Myślałeś, że już przestałam
być na ciebie zła? - spytałam z niedowierzaniem, a on otworzył
swoje usta, ale zamknął je, gdy otworzyły się drzwi od windy.
-
Ile razy mam jeszcze powiedzieć, że przepraszam? -
westchnął zmęczony, a ja spojrzałam na niego.
-
Tyle razy ile ci zajmie zrozumienie tego, że powiedzenie
przepraszam niczego nie załatwi
– uśmiechnęłam się do niego, a on wypuścił zdenerwowany
oddech. - Nie denerwuj się, to twoje niewyparzone usta nas do tego
doprowadziły – powiedziałam, zabierając moją rękę z jego, a
mała część mnie od razu zaczęła tego żałować, przez
natychmiastowe zimno... cholera by wzięła moje spierdolone krążenie
i fakt, że było mi ciepło tylko wtedy, gdy dotykałam Justina...
-
Tak, ale moje niewyparzone usta próbują teraz przeprosić i ty tego
nie akceptujesz – podkreślił cicho, gdy winda kontynuowała jazdę
w górę, a numery na małym wyświetlaczu minęły już 10.
-
Nie akceptuję ich, bo ty ze
wszystkich ludzi powinieneś wiedzieć, że powiedzenie tego co
powiedziałeś, nie było dobrym pomysłem – powiedziałam, a on
otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je tak samo
szybko, co sprawiło, że uśmiechnęłam się znacząco pod nosem.
Staliśmy
w ciszy przez około minutę, jedynym dźwiękiem, który można było
usłyszeć, była ta drażniąca muzyka z windy i dźwięk
ziewającego Blue, zanim winda w końcu dotarła na 28. piętro i
zadzwoniła, sprawiając, że Blue podniósł głowę.
Poprawiłam
ramię mojej torby, gdy złote drzwi otworzyły się, a moje oczy
przeskanowały salon.
Kremowe,
skórzane wnętrze zajmowało większą część ogromnego pokoju, a
głęboko purpurowe i czerwone dodatki dodawały ciepła przestrzeni,
która otaczała wysokie sufity.
Szklane
okna zaczynały się przy listwie podłogowej i kończyły przy
suficie. Pokazywały one widok na wieżowce, które były ozdobione
małymi pomarańczowymi światłami, ponieważ dochodziła 22:30 w
zapracowanym Londynie.
Wyszłam
z windy, słysząc jak Justin znowu za mną wzdycha, gdy ja szukałam
jednej z czterech sypialni, które tutaj były.
-
Haze -powiedział, gdy ja obserwowałam marmurową podłogę, która
znajdowała się nie tylko w nowoczesnym salonie, ale również w
kuchni.
To
miejsce jest kurewsko luksusowe.
Marmur
to był chyba jakiś znak tego hotelu, ponieważ były z niego
zrobione również blaty i dodatki porozrzucane po całym
pomieszczeniu.
Postawiłam
Blue na ziemi, ponieważ zaczął wiercić się w moich ramionach, a
jego małe łapki poprowadziły go po marmurowej podłodze do
skórzanej sofy, z kierunku której można było usłyszeć, jak
obwąchuje wszystko dookoła.
-
Hazel – znowu usłyszałam Justina i odwróciłam się, żeby
spojrzeć na niego, bawiąc się moją kartą do pokoju, gdy ruszyłam
na drugi koniec salonu, a następnie korytarzem.
Moje
buty delikatnie uderzały o marmurową podłogę, a kawałki brokatu
w nich migotały za każdym razem, gdy przechodziłam pod małymi
światełkami umieszczonymi na suficie.
Korytarz
był ogromny. Był długi i miał ogromne szklane okno na końcu, a
po obu stronach było rozmieszczonych 7 par drzwi, które
prawdopodobnie prowadziły do sypialni i łazienek.
Chciałam
już odpowiedzieć Justinowi, że porozmawiamy rano, ale moja próba
powiedzenia czegokolwiek została przerwana przez dźwięk windy.
Odwróciłam
się i zobaczyłam, że Justin zrobił to samo, gdy konsjerż
wprowadził nasze walizki. Posłał nam mały uśmiech i życzył
dobrej nocy, następnie znowu zniknął w windzie, a moje oczy
powędrowały w stronę Justina, gdy on spojrzał na mnie, a potem na
swoją walizkę.
Ruszyłam
do walizek w tym samym czasie co on, przechodząc przez korytarz.
On
dotarł do nich szybciej, ponieważ był bliżej. Wziął obie
walizki i podał mi moją, gdy spotkaliśmy się w połowie drogi i
gdy już złapałam za rączkę, i miałam się odwrócić, żeby
pójść do pokoju, bo nie miałam intencji, żeby z nim rozmawiać,
poczułam jak ktoś ciągnie mnie za nadgarstek.
-
Haze, no dalej, musimy o tym porozmawiać – wydusił, a ja
spojrzałam na niego nic nie mówiąc. - Nie pójdę spać, dopóki o
tym nie porozmawiamy.
-
To zgaduję, że przed tobą długa noc – odpowiedziałam, zanim
posłałam mu uśmiech i wyrwałam nadgarstek z jego uścisku,
ruszając korytarzem z moją walizką. - Blue – zawołałam, na co
w odpowiedzi dostałam małe szczeknięcie, a następnie usłyszałam
dźwięk jego pazurków drapiących podłogę, co sprawiło, że
uśmiechnęłam się ze szczęścia, a nie ze złośliwości, którą
miałam zachowaną dla Justina. - Miłego snu – powiedziałam do
Justina, gdy dotarłam do mojego pokoju, machając mu radośnie, gdy
zobaczyłam jak jego postura zgarbiła się ze zmęczenia i
najprawdopodobniej irytacji... no cóż...
Otworzyłam
drzwi na samym końcu korytarza i przejechałam oczami po ogromnym
pokoju i zrelaksowałam się, gdy moje oczy spoczęły na dużym,
puchatym łóżku.
Pokój
miał taki sam układ kolorystyczny jak salon, kremowe wnętrze z
dodatkami ciemnych fioletów i czerwieni, które harmonizowały się
z dębowymi meblami.
Westchnęłam
zmęczona, gdy zobaczyłam jak Blue podchodzi do łóżka i zmaga się
ze wskoczeniem na nie, ponieważ było za wysokie.
Uśmiechnęłam
się lekko, zamykając drzwi i przekręcając w nich zamek, następnie
puszczając moją walizkę podeszłam do łóżka i posadziłam na
nim Blue.
Od
razu zaczął wszystko na nim obwąchiwać, sprawiając, że się
zaśmiałam, gdy znowu ruszyłam w stronę drzwi.
Przerzuciłam
włosy przez ramię i kucnęłam przy mojej walizce, gdy ją
przewróciłam i położyłam na jednym boku, następnie odblokowałam
ją i odpięłam zamek.
Wyciągnęłam
wszystkie rzeczy potrzebne do łazienki i usłyszałam jak Justin
mamrocze coś pod moimi drzwiami, ale zignorowałam go i ruszyłam w
stronę łazienki, którą zobaczyłam od razu jak weszłam do
pokoju.
Odkręciłam
kran i wyciągnęłam moją szczoteczkę i pastę do zębów,
następnie zaczęłam myć zęby.
Gdy
to robiłam, wyszłam z łazienki i rozejrzałam się po pokoju,
widząc, że są w nim kolejne drzwi, które prowadziły do garderoby
z dębowymi pustymi pułkami, które pasowały do akcentów
rozmieszczonych po głównej części pokoju.
Gdy
wyszłam już z garderoby, zdjęłam moją kurtkę,rozglądając się
bardziej po pokoju, gdy szłam slalomem do łazienki, kiedy pasta w
moich ustach zaczęła mnie niekomfortowo piec.
Kiedy
dotarłam do łazienki wyplułam to co miałam w ustach do zlewu,
kontynuując z moją wieczorną rutyną ze zmywaniem makijażu i
myciem twarzy.
Wytarłam
twarz ręcznikiem, gdy już nie miałam na sobie makijażu, co
sprawiło, że skrzywiłam się lekko, gdy dotknęłam worki pod
oczami, ponieważ teraz nie
tylko czułam się
zmęczona, ale mogłam też zobaczyć
jak bardzo to uczucie mną zawładnęło.
Wypuściłam
oddech przez nos, łapiąc się za tył mojej szyi, gdy wyszłam z
łazienki i zdjęłam jeansy, a następnie koszulkę, po tym jak
zrzuciłam moje buty i zdjęłam skarpetki.
Założyłam
jakieś materiałowe szorty i dużą koszulkę, którą ukradłam
mojemu bratu, po tym jak wyciągnęłam je z walizki. Temperatura w
naszym apartamencie była dość wysoka, więc mogłam chodzić w tym
co miałam na sobie, mimo tego, że na zewnątrz było -13823892
stopni Celsjusza.
Przejechałam
ręką po moich włosach, zanim zdjęłam kolczyki i położyłam je
na dębowy stolik nocny, gdy wskoczyłam do łóżka i zrzuciłam
wszystkie dekoracyjne poduszki na podłogę po stronie łóżka,
która była dalej od drzwi, żebym się o nie nie przewróciła w
nocy, jakbym chciała iść do łazienki.
Gdy
już skończyłam moją pracę, która była trochę trudniejsza,
ponieważ byłam zmęczona, zaczęłam wtulać się w łóżko tak
samo, jak robił to Blue, który leżał teraz na wierzchu kołdry,
ale teraz oślepiające
światło kazało mi jeszcze pomyśleć.
Przeklęłam
cicho pod nosem, słysząc ciche uderzenie w moje drzwi, ale
zignorowałam, gdy zgasiłam światło i wróciłam do łóżka.
Podniosłam
kołdrę i położyłam głowę na lekko zimnym poduszkach, co
sprawiło, że uśmiechnęłam się zaspana i zanim zdałam sobie
sprawę, całkowicie odleciałam...
Justin's
POV:
-
Kawa, kawa, kawa –
mamrotałem do siebie w kółko, gdy moje ręce toczyły kubek, a ja
połknąłem duży łyk kofeiny, której pożądało moje ciało.
Moje
oczy bolały, gdy patrzyłem na laptopa, który leżał na moich
kolanach, a czas wskazywał 02:36 rano, które była wypisana małymi,
pogrubionymi cyframi w rogu mojego MacBooka Air.
W
ogóle nie spałem, dotrzymując słowa, że nie pójdę spać,
dopóki nie porozmawiam z Hazel, bo byłem kurewsko zdesperowany.
To
co powiedziałem zjadało mnie od środka... i było to dla mnie zbyt
mocne...
Znacie
to uczucie żalu, gdy powiecie coś czego nie powinniście i chcecie
się żywcem zakopać?
No
to tak, zanim zachciało mi się zakopywać siebie, to chciałam
spalić się żywcem, za wyrzucenie jej w twarz czegoś, z czym mi
zaufała.
Ostatnią
rzeczą, której chciałem, było to, żeby dziewczyna, którą
lubię, odpychała mnie, co jest całkiem ironiczne, bo to jest
dokładnie to co się teraz
dzieje.
-
Jesteś kurewsko głupi – wymamrotałem do siebie, moje palce
zatrzymały się na klawiaturze, gdy ziewnąłem i zakryłem swoje
usta, zanim jęknąłem podirytowany, słysząc kolejny cichy dźwięk
powiadamiający mnie, że dostałem kolejny email.
Wymamrotałem
kolejne przekleństwo pod nosem, gdy poczułem jak mój mózg
wibruje, ale moje ciało opada ze zmęczenia. Kawa była
prawdopodobnie jedną z rzeczy, która utrzymywała mnie obudzonego,
a druga rzecz to to, że zachowałem się jak dupek i byłem
zdesperowany, żeby znowu być w dobrych relacjach z Hazel.
Ta
kobieta była w chuj przerażające, gdy była zdenerwowana. Wątpiłem
w to, że uderzy mnie, tak jak zrobiła to z Trentem, ale myśl o
tym, że mogło się to stać, spowodowała, że moja dupa przykleiła
się do marmurowej podłogi pod jej pokojem.
Miałem
porozkładane papiery na podłodze dookoła mnie, mój kubek z kawą
stał w czystej przestrzeni blisko mojego prawego kolana, a laptop
leżał na moich kolanach.
Co
szybko się zmieniło, gdy usłyszałem dźwięk z pokoju Hazel,
pierwszy po paru godzinach.
Spodziewałem
się, że pójdzie do łazienki czy coś takiego, ale jak usłyszałem,
że jej kroki zbliżają się do drzwi, o które się opierałem,
wymamrotałem przekleństwo pod nosem, zbierając szybko papiery i
odsuwając kubek z kawą jak najdalej ode mnie.
Złożyłem
dokumenty w coś na kształt pliku, odpychając je od siebie, gdy
przesunąłem się w stronę okna, które było na końcu korytarza,
po tym jak odłożyłem laptopa w najdalszy kąt, gdy drzwi się
otworzyły.
Mimo
tego, że odsunąłem się najszybciej jak tylko mogłem, gdy Hazel
wyszła z pokoju, jej oczy były na wpół zamknięte i nie zauważyła
mojej zgiętej nogi, gdy odsuwałem się od niej na podłodze.
Jej
stopa zahaczyła o moje kolano, sprawiając, że straciła równowagę
i upadła na mnie.
Złapałem
ją za biodra, ale sposób w który przewróciła się o moją nogę
sprawił, że warknąłem przekleństwo, gdy moje kolano zgięło się
w złą stronę, co sprawiło, że puściłem jej biodra i oboje
upadliśmy na płasko na podłogę.
Jęknąłem,
gdy moja głowa uderzyła w marmurową podłogę, a Hazel lekko
jęknęła, co potem odbijało się w mojej głowie, która lekko
pulsowała z bólu.
Linia
jej dekoltu, która wystawała pod jej koszulki była przyciśnięta
do mojej twarzy, a ja westchnąłem, czując jej piersi po obu
stronach mojej szczęki.
-
Co jest kurwa? - wymamrotała zmęczonym głosem. - Justin jest druga
rano, dlaczego siedzisz na
podłodze pod moim pokojem? - spytała zmęczona, próbując się
podnieść, ale moja ramiona były owinięte wokół niej i
przytrzymałem ją bliżej siebie, na co wypuściła powietrze.
-
Bo powiedziałem ci, że nie pójdę spać dopóki nie porozmawiamy –
powiedziałem zaspany, ton mojego głosu był rezultatem dziwnie
wygodnej pozycji, w której się znajdowałem, leżąc na podłodze,
trzymając w ramionach dziewczynę, którą lubiłem... okej, to
wcale nie brzmi dziwnie.
-
Justin... - westchnęła, odpychając moje ręce i siadając, ale to
nie znaczyło, że tak łatwo jej odpuszczę.
Usiadłem
razem z nią, obie jej nogi były przełożone przez moje jedno udo,
gdy ja przesunąłem się i oparłem o grubą szybę, z wciąż
siedzącą na mnie Hazel.
-
Musimy porozmawiać... Ja
muszę przeprosić za to co powiedziałem i zrobimy to teraz –
powiedziałem, a ona jęknęła opierając czoło o moje ramię, gdy
obie jej dłonie leżały płasko na moim kroczu, co sprawiło, że
lekko się spiąłem, ale ona prawdopodobnie nie wiedziała co robi,
skoro praktycznie w połowie dalej spała... racja?
-
Jest druga rano – powtórzyła o moje ramię.
-
Wiem.
-
Naprawdę czekałeś tutaj, żebyśmy mogli porozmawiać? - spytała,
a ja zamruczałem lekko zmęczony, opierając policzek o jej głowę,
gdy oboje popadliśmy w ciszę.
-
Naprawdę jest mi przykro za to co powiedziałem, Haze –
powiedziałem, a ona zanuciła pod nosem.
-
Ja... ci wybaczam –
powiedziała powoli, a ja mrugnąłem parę razy... okej,
to było zdecydowanie za łatwe...
-
Wybaczasz? - spytałem lekko zszokowany, bardziej obudzony przez jej
słowa.
-
Tak – powiedziała zabierając głowę z mojego ramienia i patrząc
na mnie z lekko przechyloną głową, mrugając parę razy ze
zmęczenia.
-
To... Nie jesteś na mnie
zła? - spytałem, gdy zaczęła wstawać, a jej kolana przejechały
po moim udzie i gdy nie odpowiedziała, postanowiłem spytać jeszcze
raz. - Haze czy ty już nie – kurwa pierdolona mać!
- sapnąłem z bólu, gdy jej kolano wróciło z prędkością
światła i uderzyło mnie prosto w krocze, a nagły przypływ bólu
sprawił, że moje ręce tam powędrowały. - K-kurwa –
zapiszczałem, gdy poklepała mnie po policzku i usiadła opierając
się o drzwi, gdy ja wymamrotałem coś, czego nawet ja nie mogłem
usłyszeć tak bardzo byłem zagłuszony przez ból. - Okej,
z-zasługiwałem na to
– wydusiłem z siebie, a ona zamruczała, skubiąc paznokcie, gdy
do moich oczu napłynęły łzy. - Zgaduję, że d-dalej
jesteś zła – powiedziałem,
czując jak dolna połowa mojego ciała płonie, a ja zobaczyłem jak
lekko przytakuje, gdy moje oczy zaszły łzami... kurwa...
Widzicie,
dlatego się jej boję...
Notatka
dla siebie, nigdy więcej nie wkurwiać Hazel...
-
To co zrobiłeś było chujowe – powiedziała ziewając, zanim
przetarła swoje oczy.
Zamruczałem
nieswojo, zgadzając się z nią cicho, gdy kontynuowałem trzymanie
się za krocze, próbując myśleć o rzeczach, które pomogą mi
pozbyć się bólu...
-
I z-za to przepraszam –
zapiszczałem znowu, gdy przesunąłem się nagle i nagromadzony
nacisk zmienił swoje położenie, a ja sapnąłem, powoli
ześlizgując się na podłogę, przejeżdżając moim policzkiem po
oknie, dopóki nie położyłem go na zimnym marmurze i zamknąłem
mocno oczy, licząc w głowie do dziesięciu.
-
Boli? - spytała, a ja przytaknąłem, wypuszczając drżący
oddech... nie kurwa, wcale nie boli...
-
Dobrze – uśmiechnęła
się, zanim zaczęła się lekko śmiać, a moje oczy lekko się
otworzyły, pozostając dalej zmrużone przez dźwięk, który z
siebie wydała. - Okej, teraz czuję się ze sobą lepiej, ale ciebie
mi szkoda – powiedziała, przesuwając się i kładąc na podłodze
naprzeciwko mnie, podpierając się na rękach.
-
Co robisz? - spytałem, mój policzek wciąż leżał na marmurze, co
sprawiło, że moje słowa zabrzmiały dziwnie, ale latało mi to
koło dupy.
Leżałem
na podłodze, górna część mojego ciała opierała się na niej,
gdy moje obie ręce znajdowały się pomiędzy moimi udami.
-
Upewniam się, że już wiesz, że nie wyrzuca mi się w twarz
rzeczy, z którymi ci zaufałam – powiedziała uśmiechając się
słodko z błyszczącymi oczami, które wciąż wyglądały na
zmęczone.
-
Jeśli kiedyś to znowu zrobię – zacząłem, mówiąc przez zęby,
gdy palące uczucie stało się jeszcze bardziej intensywne. - …to
nie będziesz miała żadnego pożytku z moich jaj
– powiedziałem, odnosząc się do tego, że wtedy prawdopodobnie
znowu uderzy mnie z kolana, co szczerze mówiąc mi się nie
uśmiecha... chociaż i tak nie sądzę, że ją
kiedykolwiek jeszcze zdenerwuje...
-
Kto w ogóle powiedział, że chcę ich użyć? - spytała z małym
uśmiechem, a ja zamknąłem oczy i wymamrotałem coś, co nie miało
sensu nawet dla mnie.
-
Naprawdę myślałem, że mi wybaczyłaś – powiedziałem,
przesuwając moją nogę, co spowodowało, że ugryzłem się w język
przez przeszywający ból, który poczułem... ja pierdole, tak
właśnie umrę...
-
Nie jestem łatwą osobą do życia Justin – odpowiedziała i nie
wiedzieć dlaczego, to zdanie sprawiło, że uśmiechnąłem się
lekko podczas agonii, przez którą przechodziłem...
-
Zdałem sobie z tego sprawę – odpowiedziałem, otwierając oczy,
ale mrużąc je jeszcze trochę przez ból, który przechodziłem. -
Ale... - kontynuowałem, słysząc jak mruczy lekko, gdy myślałem,
że moje czarowanie jej gdzieś mnie zaprowadzi. - To nie znaczy, że
lubię cie mniej – powiedziałem, a ona uniosła brwi patrząc na
mnie z figlarnym uśmiechem na ustach.
-
Chcesz mi powiedzieć, że mnie lubisz? - spytała, jej policzki
lekko się zaróżowiły, a ja zamruczałem w odpowiedzi na jej
pytanie, zanim niepewnie przesunąłem nogi i w końcu mogłem się
lekko podnieść bez potrzeby wewnętrznego okrzyku cierpienia... ta
dziewczyna wiedziała jak komuś zadać ból... kurwa mać...
-
Tak, właśnie to robię – powiedziałem, a ona zanuciła pod nosem
mrużąc na mnie oczy z małym uśmiechem na twarzy, zanim wstała, a
moje oczy podążały za jej opalonymi nogami, gdy ja niepewnie
zacząłem siadać, wciąż ochraniając się dłońmi.
-
Zostań tutaj – powiedziała, a ja przytaknąłem, gdy ruszyła
korytarzem przez salon do kuchni, a moje chciało w końcu było w
pozycji na kształt siedzącej.
Zobaczyłem
jak kładzie garść lodu z zamrażarki do małego białego ręcznika,
który wisiał na drzwiach od kuchenki, po czym ruszyła w moją
stronę.
Oparłem
się o szybę trochę bez tchu, moje nogi leżały w komfortowej
pozycji układając kształt litery V, gdy Hazel przeszła korytarzem
i podeszła do mnie.
-
Em... - powiedziałem, gdy usiadła na jednym z moich ud, jej kolano
znów było blisko mojego krocza. - Możesz przesunąć to... -
powiedziałem jej. - Właśnie tutaj – dokończyłem, kładąc obie
dłonie pod jej lewym kolanem, zginając je lekko i przesuwając dla
zachowania ostrożności, co wywołało uśmiech na jej twarzy.
-
Nie ufasz mi? - uśmiechnęła się znacząco, jej słowa były
trochę ciche, gdy zawiązywała ręcznik, a ja zamruczałem
niekomfortowo, zanim przyłożyła ręcznik do mojego krocza.
Syknąłem
lekko z bólu, kładąc obie dłonie na jej przez refleks, zanim na
nią spojrzałem.
-
Dalej jesteś na mnie zła? - westchnąłem cicho, czując jak mała
ilość bólu zostaje w moim sparaliżowanym od zimna ciele.
-
Troszeczkę – odpowiedziała, a ja przytaknąłem zanim oboje
siedzieliśmy w ciszy... hm... co by tu powiedzieć, co by tu
powiedzieć....
-
Więc – zacząłem, a ona spojrzała na mnie przez rzęsy,
następnie zamruczała. - Powiesz mi, że też mnie lubisz, czy...
-
Chcesz, żebym ci powiedziała, że cię lubię, kiedy wciąż mamy
na pieńku? - spytała unosząc brew, a ja rozważyłem moje opcje
zanim przytaknąłem powoli, a jej usta ułożyły się w mały
uśmiech. - Kto w ogóle powiedział, że cię lubię? - droczyła
się ze mną, co spowodowało, że się uśmiechnąłem.
-
Myślałem, że lubisz.
-
To masz jakieś urojenia – odpowiedziała, ale rumieńce na jej
policzkach mówiły mi zupełnie coś innego, niż jej słowa.
-
Okej, skoro tak – odpowiedziałem żartobliwym tonem, a ona
przysunęła się bliżej mnie, siadając okrakiem na moim udzie.
-
A co? - zaczęła. - Naprawdę
myślałeś, że cię lubię? - powiedziała, a ja poczułem jak
lekko zeszło ze mnie powietrze przez jej słowa, co brzmiało tylko
chwilę, bo zobaczyłem uśmiech kształtujący się na jej ustach.
Kurwa
mać ta dziewczyna powoduje u mnie taką burzę uczuć w ciągu 10
minut... wina, następnie potworny ból ze szczyptą uczucia i
domieszką szczęścia...
Ta
dziewczyna mnie zabije, przysięgam.
-
Tak myślałem – odpowiedziałem, moja twarz wykrzywiła się w
grymasie, gdy zmieniła kąt pod którym naciskała ręką na moje
krocze... kurwa, Justin, pamiętaj, jeszcze ci nie wybaczyła...
-
Cóż... - powiedziała, jej oczy spojrzały prosto w moje, gdy
przekrzywiła lekko głowę i przybliżyła się do mnie. - Może...
ale tylko może... - zaczęła.
- Masz rację – powiedziała, jej druga ręka była niebezpiecznie
blisko przedniej kieszeni moich jeansów, gdy poprawiła swoją
pozycję, a jej usta były niebezpiecznie blisko moich.
-
Haze – wydyszałem cicho, gdy mrugnąłem... nie wybaczyła ci
jeszcze, nie wybaczyła ci jeszcze... halo, Justin?!
-
Ale też... - powiedziała powoli, zanim przejechała ustami po moim
policzku do mojego ucha, a moje myśli wyleciały przez okno. - …
możesz jej nie mieć –
uśmiechnęła się znacząco i zanim mogłem coś powiedzieć,
poczułem jak jej ręka, która trzymała ręcznik z lodem nacisnęła
na mnie mocniej, a ja warknąłem, wypuszczając przeciągnięty jęk
i przeklinając, gdy poczułem wracający ból, który był dwa razy
silniejszy, a moje ciało spięło się w niekomfortowej pozycji...
kurwa mać już mnie bolało, a teraz jeszcze to...
-
Zabijesz mnie kiedyś –
powiedziałem przez zaciśnięte zęby, a ona uśmiechnęła się
całując mój policzek, w tym samym momencie naciskając mocno na
moje krocze, co sprawiło, że zapiszczałem przepraszam
jak mała suka, zanim przestała
naciskać, pozbawiając mnie niepotrzebnego ucisku, co sprawiło, że
moje ciało zgarbiło się ze zmęczenia, gdy trzymałem ręcznik
oboma dłońmi, z Hazel wciąż siedzącą na moim udzie.
-
W dobrym czy w złym znaczeniu? - spytała z małym uśmiechem na
ustach, jakby nie była spokrewniona z szatanem, a ja odpowiedziałem
delikatniej, wiedząc, że jej kolano wciąż było blisko mojego
krocza...
-
Zależy od sytuacji – wydusiłem z siebie, a jej głowa przechyliła
się w bok w zdezorientowaniu. - Złe zabijesz mnie kiedyś
jest teraz, jakbyś znowu mnie kiedyś kopnęła w jaja –
odpowiedziałem, jej oczy na krótki moment powędrowały do mojego
krocza, a potem spojrzała mi w oczy z małym uśmieszkiem na twarzy.
Błagam
Jezu, ukaż trochę łaski... błagam, nie pozwól jej znowu mnie
uderzyć...
-
A dobre? - spytała cicho, przygryzając dolną wargę, gdy szybko
mrugała patrząc na mnie... och, więc chce się ze mną
droczyć... okej... nie, czekaj Justin, nie wpakuj się w jeszcze
większe bag- a jebać to.
-
Dobre zabijesz mnie kiedyś
jest wtedy, kiedy robisz mi loda i zaczynasz się wtedy za mną
droczyć – powiedziałem, a jej oczy się zwęziły i na jej ustach
pojawił się podirytowany uśmiech, gdy moje usta opuścił drżący
wydech, kiedy lekko poruszyłem nogą.
Kurwa
mać.
-
Jesteś wkurwiający –
powiedziała, jej policzki były lekko zaróżowione, co od razu
sprawiło, że zapomniałem o bólu, gdy kontynuowałem obserwowanie
jej, a mój oddech stawał się coraz lepszy.
-
Próbujesz mi tak zasugerować, że chcesz, żebym znowu dał ci
klapsa? - spytałem, a jej usta ułożyły się w kształt litery o,
gdy zarejestrowała moje słowa. - Bo wiem, że to lubisz, zwłaszcza
kiedy uprawiamy seks – powiedziałem, a ona wymamrotała o
mój boże zanim ze mnie zeszła.
-
Wychodzę – wymamrotała, jej policzki były czerwone, przez co sam
do siebie się uśmiechnąłem.
-
Przechodzisz tylko przez drzwi od pokoju Haze.
-
I zamykam je na klucz.
-
Zamek do drzwi mnie nie powstrzyma kochanie.
-
Chcesz, żebym znowu cię kopnęła? - spytała dokuczając mi, a ja
z refleksu złapałem się za krocze i puściłem wiązankę
przekleństw, gdy dodałem nacisku na moje wciąż
delikatne miejsce.
-
Proszę, nie – jęknąłem, wzdrygając się gdy zaciskałem i
luzowałem szczękę, zanim wziąłem głęboki oddech przez nos.
-
Jeśli znowu zjebiesz to cie kopnę – powiedziała ze słodkim
uśmiechem i to był moment, w którym byłem pewien, że się jej
boję... nigdy więcej już nie wnerwię Hazel...
-
Nigdy więcej już nie zjebię – wymamrotałem do niej, a ona
zanuciła w żartobliwym tonie, sprawiając, że uśmiech znalazł
drogę do mojej twarzy.
-
Lepiej nie, bo wtedy pokażę pazurki – powiedziała, uśmiechając
się na to jak moje oczy się rozszerzyły.
-
To ty ich jeszcze nie
pokazałaś? - krzyknąłem szeptem, moje ciało zgarbiło się w
strachu, ale lekko wzdrygnąłem się przez iskierkę bólu, która
powędrowała po moim kręgosłupie przez to, że ruszyłem lekko
nogami.
No
bo kurwa, widziałem już złą Hazel, a ona mówi, że jeszcze nie
pokazała pazurów... Jezu Chryste, ja umrę, jeśli ona
kiedykolwiek użyje swoich 'pazurów' na mnie... ale z drugiej strony
to możliwe, że już zobaczyłem jak działają w seksualny sposób,
bo następnego ranka po naszym seksie, jedyne co mogłem zobaczyć na
moich ramionach były ślady paznokci i- okej, to nie czas, żeby
gadać o tym jaki dobry to był seks.
-
Nie, więc zrób mi przysługę i nie zachowuj się więcej jak dupek
– powiedziała z małym uśmiechem, a ja zamruczałem pod nosem,
robiąc sobie notatkę w pamięci, żeby o tym nie zapomnieć, bo
miałem w zwyczaju działać impulsywnie... i zawsze miałem przez to
kłopoty. - Ale mniejsza z tym – powiedziała, przeciągając
słowa, gdy położyła dłoń na klamce. - Idę dalej spać
-powiedziała, a ja posłałem jej mały uśmiech, gdy ziewnęła
cicho. - Dobranoc Justin – wymamrotała zmęczony patrząc na mnie
przez moment, zanim się odwróciła i weszła do pokoju, zamykając
za sobą drzwi.
-
Dobranoc Haze – wymamrotałem do siebie z rozbawionym uśmiechem na
twarzy, gdy czekałem na dźwięk przekręcania zamka w drzwiach, ale
nigdy nie nadszedł.
Zostałem
w pozycji, w której siedziałem przedtem na podłodze, zanim
zdecydowałem się trochę przesunąć i jęknąłem z bólu, zdając
sobie sprawę, że jeszcze mi nie przyszło. Przekląłem pod nosem i
zamknąłem oczy opierając się o szybę, zaczynając czuć się
komfortowo, co zostało szybko przerwane przez dźwięk dochodzący z
mojego laptopa, który poinformował mnie, że dostałem kolejnego
maila.
-
Pierdolone emaile – wymamrotałem zmęczony ziewając i pochylając
się niepewnie, żeby wziąć mojego laptopa, gdy poczułem kolejne
uczucie bólu. Ugryzłem się w język i w końcu go dosięgnąłem,
łapiąc go i podnosząc z podłogi, następnie kładąc go na moich
kolanach.
Zmrużyłem
oczy na nadawcę wiadomości. Trent Eagle.
Moje oczy następnie zostały skierowane na temat wiadomości.
Droga
na szczyt przez zdradę.
Co
to ma kurwa niby znaczyć? Mówi o Natalii?
Wypuściłem
powietrze, już wkurwiony na tego idiotę, który do mnie pisał,
zanim kliknąłem na maila i zobaczyłem, że jest w nim załącznik.
Pomyślałem,
że rozgrzeje dla ciebie Hazel:)
Poczułem
jak moje serce przyspiesza przez tą głupią emotikonkę, którą
napisał na końcu wiadomości, ale też przez to, że ta sprawa
dotyczyła Hazel. Niepewnie najechałem kursorem na link, który
wyglądał na video.
Chociaż
i tak wiedziałem od razu jak w niego kliknąłem, że to tylko
początek kłopotów.
-------------------------------------
nie było tych 8 kom, ale i tak dodaje bo rozważam całkowite przeniesienie się na wattpada i nwm, nwm, nwm, jak czytacie tutaj to skomentujcie, bo nie wiem, czy oplaca mi sie to tu dodawać, czy moge zajac sie calkowicie wattpadem
Możesz przenieść się tylko na wattpada tylko możesz dać link ?❤
OdpowiedzUsuńhttps://www.wattpad.com/user/fanficspl
UsuńKocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuń