„Haczyk?
Nie ma żadnego haczyka”
Hazel's
POV:
-
Nie możesz tu zostać – powiedział Justin, a ja odwróciłam się,
spoglądając na niego i widząc, że był poważny.
-
Justin – westchnęłam, a on potrząsnął głowę.
-
Nie, nie pozwolę ci tutaj zostać, gdy nie możesz nawet zakluczyć
drzwi – powiedział i miał rację.
Mieliśmy
małą kłótnię na temat mojego zostania tutaj i rozwiązania spraw
jutro, ale Justin był stanowczy w tym, że w życiu mi na to nie
pozwoli.
Może
to dlatego, że wiedział, że zrobił to Trent.
-
Więc gdzie mam pójść? - spytałam. - Nie znam hotelu, który
pozwoli mi wziąć ze sobą Blue – powiedziałam, a on podniósł
głowę z mojego ramienia i spojrzał na mnie.
-
To zostań u mnie – odpowiedział zwyczajnie, a ja spojrzałam się
na niego.
-
Justin, ja nie mogę tak po prostu przyjść i spać u ciebie.
-
Ale ja cię zapraszam, więc pakuj się i idziemy – odpowiedział,
a ja wypuściłam powietrze, zdając sobie sprawę, że zmierzam
donikąd walcząc o to, żeby tu zostać.
-
Dobra – wymamrotałam, kładąc Blue na ziemi i idąc naokoło
mojego łóżka do mojej szafy.
Moja
sypialnia była w rozsypce, wszystko było wszędzie
i szybko się zorientowałam, że Justin miał rację.
Jakim
cudem miałabym tu niby zostać?
Czasami
jestem naprawdę uparta, człowieku.
Wymamrotałam
pod nosem przekleństwo, gdy podnosiłam moją torbę płócienną i
zaczęłam wpychać do niej moje ubrania, na noc i na dzień.
Podnosiłam
różne drobiazgi z podłogi, które były mi niezbędne i również
je spakowałam, zanim spojrzałam na Justina, który obserwował mnie
uważnie z drzwi.
Opierał
się o framugę, a Blue leżał zawinięty przy jego stopach, co
sprawiło, że lekko się uśmiechnęłam podczas tej denerwującej
sytuacji.
-
Jesteś pewna, że to wystarczająco dużo ciuchów? - spytał mnie,
a ja odwróciłam wzrok z Blue do niego.
-
Czy nazywasz mnie stereotypową dziewczyną? - uniosłam brwi.
-
Gdybym to zrobił, nie podobałoby ci się to? - spytał, a ja
zamruczałam pod nosem, podnosząc moją ładowarkę i laptop. - Więc
tak, nazywam cię tak – odpowiedział, a ja żartobliwie rzuciłam
mu złowrogie spojrzenie.
-
Dupek – wymamrotałam, a on zaśmiał się, gdy zarzucałam torbę
na moje ramie. - Okej, mam wszystkie moje rzeczy – powiedziałam,
ale potem wymamrotałam cholera,
gdy zorientowałam się, że nie wzięłam nic dla Blue.
Szłam,
chcąc wyjść na korytarz i gdy przechodziłam obok Justina, jego
palec zahaczył o uchwyt torby i wziął ją w swoje ręce,
sprawiając, ze odwróciłam się do niego.
-
Daj, ja to wezmę – powiedział, a ja spojrzałam na niego przez
moment. On był naprawdę szczery.
Jak
do cholery możesz być seksowny i szczery?
To
nielegalne, Jezu.
-
Dziękuję – wymamrotałam, zanim poszłam do kuchni i wzięłam
parę paczek karmy dla Blue i jego miskę. - Okej, mam już chyba
wszystko – powiedziałam do siebie, zanim spojrzałam na moje buty.
Poważnie,
nie mogę chodzić w obcasach przez całą noc.
-
Widzisz, stereotypowa dziewczyna – Justin szeroko się uśmiechnął,
gdy pobiegłam do mojego pokoju, zrzucając moje obcasy szukając
moich UGGs.
-
Zamknij się – zaśmiałam się, sprawiając, że zachichotał, a
ja włożyłam moje brązowe UGGs.
W
tym momencie nie obchodziło mnie nawet, jak bardzo mój strój do
siebie nie pasuje.
Było
mi tak cholernie wygodnie.
-
Okej, już wszystko – powiedziałam, gdy Blue do mnie podszedł,
sprawiając, że kucnęłam i wzięłam go w swoje ramiona.
-
Jesteś pewna? - Justin spytał z figlarnym uśmiechem, na co ja się
uśmiechnęłam.
-
Tak – odpowiedziałam, na co on wydał z siebie zwyczajne okej,
zanim ruszył przede mną, a ja szłam za nim i chciałam sprawdzić
godzinę, ale zorientowałam się, że nie mogę znaleźć telefonu.
-
Na łóżku – usłyszałam jak krzyknął przede mną.
-
Racja – powiedziałam powoli, zanim wróciłam do mojej sypialni i
wzięłam mój telefon, zanim udałam się tam, gdzie był Justin. -
Wyglądasz tak męsko – powiedziałam sarkastycznie, gdy podnosił
moją torebkę i trzymał moją płócienną torbę.
-
Staram się jak mogę – odpowiedział, sprawiając, że
przewróciłam oczami, zanim wyszliśmy z mojego apartamentu i
udaliśmy się do jego domu...
>><<
Justin's
POV:
Ziewając
w moją poduszkę, poruszyłem się w moim śnie gdy usłyszałem
szczeknięcie i następujące po nim ciche besztanie Hazel.
-
Obudzisz go, przestań – usłyszałem jak mówiła i podniosłem
głowę z poduszki, kiedy moje drzwi powoli się otworzyły. - Blue,
nie – powiedziała cicho i zobaczyłem, że wchodzi w moje pole
widzenia, gdy spojrzałem w dół na Blue, który spojrzał na mnie,
zanim zaszczekał. - Przepraszam – powiedziała zakłopotana, a ja
potrząsnąłem moją głową, uśmiechając się lekko.
-
Nie szkodzi – odpowiedziałem, zanim zrzuciłem z siebie kołdrę i
wstałem.
Usłyszałem
jak Hazel zaklęła cicho, a ja uśmiechnąłem się do siebie
znacząco, gdy czułem jak jej oczy wbijają się w moją nagą
klatkę piersiową.
Jak
już wcześniej mówiłem, śpię tylko w bokserkach.
-
Um... Ja... uh, pójdę się przebrać – powiedziała powoli, a ja
spojrzałem na nią i zobaczyłem, że wskazuje w kierunku pokoju
gościnnego, w którym spała, zanim poszła w przeciwnym kierunku.
Zaśmiałem
się, gdy przeszła obok moich drzwi jeszcze raz, gdy zdała sobie
sprawę ze swojego błędu, zanim zawołała Blue, a on pobiegł za
nią.
Uśmiechając
się do siebie, przejechałem ręką przez moje włosy, gdy szedłem
do łazienki przy moim pokoju.
Robiąc
wszystko to co musiałem w mniej niż 20 minut, założyłem na
siebie dresy, nie robiąc sobie kłopotu z koszulką, bo dlaczego
nie, do cholery?
-
Hazel? - zawołałem za nią,
gdy wychodziłem z pokoju z telefonem w ręce.
-
Tak? - odpowiedziała, a ja podszedłem do pokoju, który zajmowała
przez następnych parę dni.
-
Jadłaś już śniadanie? - spytałem, gdy wystawiłem głowę zza
jej drzwi, po tym jak zapukałem.
-
Jeszcze nie – powiedziała, jej oczy przeskoczyły z moich oczu na
moją klatkę piersiową, a potem znów do moich oczu, sprawiając,
że uśmiechnąłem się lekko.
-
Chodź – powiedziałem do niej, a ona wymamrotała okej, gdy Blue
przeszedł pomiędzy moimi nogami, następnie zatrzymując się,
zanim ruszyłem, a wtedy zaczął za mną podążać, na co się
zaśmiałem. - Mały szaleniec, co? - powiedziałem i usłyszałem,
jak Hazel się odezwała.
-
Nie bluzgaj na mojego psa – droczyła się, a ja się lekko
zaśmiałem, gdy schodziłem na dół po schodach.
Stawiając
krok na marmurową podłogę, przeszedłem przez przedpokój do
kuchni, zanim mój telefon zaczął dzwonić w mojej kieszeni.
-
Tak – powiedziałem do Sienny, gdy odebrałem, podchodząc do
szafki i wyciągnąłem dwa kubki.
Wyszeptałem
kawa? do Hazel, na co
przytaknęła, zanim usłyszałem głos Sienny.
-
Musisz przyjść do pracy – powiedziała szalenie, sprawiając, że
zamarłem.
-
Dlaczego? Co się stało? - powiedziałem, starając się powstrzymać
wydźwięk żądania w moim głosie, ale nie mogłem tego ukryć.
-
Akcje się wahają, a Barbary dzisiaj nie ma, przez co finansowość
jest strasznie dotknięta – odpowiedziała, zanim powiedziała
Jacobowi, żeby coś zrobił.
-
Cholera... - wymamrotałem.
Dzisiaj
miał być mój wolny dzień.
Spojrzałem
na Hazel, która przyglądała mi się intensywnie z zainteresowanym
spojrzeniem.
-
Uh... Będę tam, najszybciej jak mogę – powiedziałem Siennie, a
ona wymamrotała spanikowane okej,
zanim się rozłączyłem.
Westchnąłem,
spoglądając na Hazel, zanim się odezwałem.
-
Muszę iść do pracy – powiedziałem, a na jej twarzy pojawił się
lekki grymas.
-
Dlaczego? - spytała. - Albo, nie odpowiadaj, to nie moja sprawa –
powiedziała, a ja się uśmiechnąłem.
-
To ma coś wspólnego z akcjami, a nie ma mojego menadżera od spraw
finansowych, więc... - powiedziałem, a ona zrozumiała istotę
problemu, o którym mówiłem.
-
Och, okej – powiedziała do mnie, a je posłałem jej mały
uśmiech, który wtedy zniknął, gdy zdałem sobie sprawę, że nic
nie będzie tu robić i zostanie sama.
Hmmm.
-
Chcesz iść ze mną? - spytałem, a ona spojrzała na mnie, gdy
głaskała Blue. - Możesz wymyślić co zrobić z tą całą sprawą
z Trentem, gdy tam będziesz – zaproponowałem.
-
Już to zrobiłam, dziś rano – powiedziała.
-
Już? - powtórzyłem, a ona zaśmiała się z mojego tonu.
Dochodziła
8:30, a ona już sobie z tym poradziła?!
Ta
dziewczyna pracuje szybko.
-
Cóż, to daje ci więcej powodów, żeby ze mną iść, jak nie masz
nic do roboty – założyłem, a ona się uśmiechnęła. - Bo nie
masz nic do roboty, prawda? -
spytałem jej, a ona zachichotała, przytakując głową, sprawiając,
że się uśmiechnąłem. - Dobrze, w takim razie wychodzimy
najszybciej jak możemy.
>><<
Hazel's
POV:
Cholera,
bardziej mi się podobał bez koszulki, ale kochałam, gdy miał na
sobie garnitur.
Wyglądał
wtedy tak profesjonalnie i... seksownie.
Pieprz mnie.
-
Wszystko w porządku? - Justin zaśmiał się ze mnie, a ja
zamruczałam piskliwym głosem, sprawiając, że moja podświadomość
strzeliła face palma.
Naprawdę
Hazel?
-
Okej, w środku może być trochę szalenie. Możesz zostać w moim
biurze przez ten czas i jeśli będziesz mnie potrzebowała, zadzwoń
– powiedział, gdy szliśmy dookoła budynku z parkingu do wejścia.
Wymamrotałam
ciche okej, a on położył
dłoń na dole moich pleców, prowadząc mnie do recepcji przez
niesamowicie przezroczyste szklane drzwi, które otworzył.
Przysięgam,
jeśli on nie otworzyłby tych drzwi, weszłabym prosto na nie.
To
byłoby upokarzające.
-
Trish, możesz dać jej plakietkę – powiedział Justin swoim
profesjonalnym głosem, który sprawił, że moje wnętrzności
zamieniły się w galaretkę/
Taki
wymagający i gorący.
-
Tak, proszę pana – powiedziała, zanim podała mi plakietkę,
którą założyłam wokół szyi. Spojrzałam na nią i zobaczyłam
napisane na niej Odwiedzający – Hazel Lopez, czarną
czcionką Arial.
Ooo,
jestem odwiedzającym.
-
Haze – powiedział, a ja spojrzałam w górę na dźwięk
przezwiska, który mi nadał. - Chodź – zaśmiał się, prowadząc
mnie jedną ręką, gdy szliśmy do jego windy.
Jego
windy.
Cholera,
jak bogatym musisz być, żeby mieć własną windę?
-
Za bogatym – wymamrotał, a ja spojrzałam na niego, gdy nacisnął
guzik, który sprawił, że drzwi się otworzyły.
Zarumieniłam
się z upokorzenia przez fakt, że powiedziałam to na głos.
Jakoś
10 sekund później drzwi się otworzyły, a ja wzdrygnęłam się na
dźwięk kilku dzwoniących telefonów. Usłyszałam jak Justin
zaklął, zanim położył rękę na dolnej części moich pleców i
zaprowadził mnie do swojego biura, zeskanował kartą przy klamce od
drzwi, a następnie one zabrzęczały i się otworzyły.
-
Okej – wymamrotał do siebie, mówiąc mi, żebym się rozgościła
w jego biurze. - Jeśli czegoś będziesz potrzebowała, tak jak
mówiłem wcześniej, możesz do mnie zadzwonić – powiedział, a
ja zamruczałam, dając mu znać, że słuchałam, mimo że znowu
byłam zajęta obczajaniem go.
On
naprawdę musi przestać nosić przy mnie garnitury.
To
sprawia, że robię się gorąca... w pewnych regionach.
-
Postaram się, żeby to nie zajęło zbyt długo – powiedział.
-
Spokojnie, nie planuje nigdzie iść – odpowiedziałam, zatapiając
się w siedzenie, na którym siedziałam, on lekko się do mnie
uśmiechnął w odpowiedzi, zanim pomachał na do widzenia i zamknął
drzwi do swojego biura.
Justin's
POV:
-
Spotkanie zamknięte – powiedziałem otwarcie, a każdy wstał i
zaczął opuszczać pokój.
Złapałem
w palce czubek mojego nosa i westchnąłem, akcje wciąż się
wahały, a my traciliśmy wielkie pieniądze.
Pukanie
do drzwi sprawiło, że spojrzałem w górę, a twarz Hazel pojawiła
się zza drzwi, pokazując zęby, gdy się uśmiechnęła.
-
Sienna chciała, żebym się spytała, czy chcesz wyjść na lunch –
powiedziała, a ja potrząsnąłem głową.
-
Nie dzisiaj, powiedz jej, że mam za dużo pracy – odpowiedziałem,
a ona przytaknęła, zanim jej głowa zniknęła i wtedy, gdy miałem
już otworzyć mojego laptopa, jej głos zabrzmiał ponownie.
-
Masz problem z finansami, tak? - spytała, a ja spojrzałem na nią,
przytakując ze zdezorientowanym spojrzeniem. - Potrzebujesz pomocy?
- spytała, a ja uniosłem brew. - Byłam szefem finansów w Eagle
Inc - powiedziała, a moje usta uformowały się w kształt o.
-
Będziesz potrzebowała dostępu do moich wszystkich dokumentów –
powiedziałem, a ona uśmiechnęła się znacząco.
-
Nie ufasz mi? - spytała, a ja wzruszyłem ramionami z pewnym siebie
uśmiechem.
-
Nie za bardzo – odpowiedziałem żartobliwie, na co ona przewróciła
oczami z uśmiechem na twarzy.
-
Cóż, będziesz musiał, jeśli chcesz, żebym pomogła –
powiedziała, a ja zamknąłem mojego laptopa, skupiając się
wyłącznie na niej.
-
Skąd mam pewność, że tego nie zjebiesz? - uśmiechnąłem się
znacząco, a ona wzruszyła ramionami.
-
Przekonasz się, kiedy zdasz sobie sprawę, że przestałeś tracić
pieniądze – powiedziała, a ja spojrzałem na nią sceptycznie,
zanim się odezwałem.
-
Chodź ze mną.
~
-
Nie wiem, dlaczego to zrobiła – Hazel wymamrotała patrząc na
statystyki, zanim nacisnęła coś, sprawiając, że pojawiło się
kolejna karta. - Wpisała, że twój rezultat jest o wiele większy
niż wkład – powiedziała do siebie.
Spojrzała
na numery, a potem wymamrotała coś do siebie, zanim zaznaczyła
puste okienko i wpisała tam 22.3%.
Kliknęła
enter zanim to zamknęła, a słupek który spadał, zatrzymał się.
-
Jak ty do cholery zrobiłaś? - spytałem jej, a ona podniosła palec
do góry, by mnie uciszyć, na co się uśmiechnęła, zanim wpisała
kolejną liczbę do komórki, w której było wpisane 73 i zmieniła
to na 54.
Nagryzmoliła
coś na kawałku papieru, zanim zamruczała pod nosem.
Jej
palec wskazujący unosił się nad klawiszem enter, gdy dalej
zapisywała na kartce kolejne liczby, zanim wzięła kalkulator z
mojego biurka i nacisnęła parę guzików.
Dzieląc
liczbę, która jej wyszła przez 74 następnie przez 56, wymazała
54 i wpisała tamtą liczbę.
Spojrzała
na mnie niepewnym wzrokiem i gdy miałem jej już powiedzieć, że ma
tego nie robić, jeśli nie jest pewna, nacisnęła enter,
sprawiając, że moje serce się zatrzymało.
Słupek
który z opadania stał się nieruchomy, teraz podnosił się i zanim
mogłem coś powiedzieć, Jacob wpadł przez drzwi.
-
Naprawiło się, kto to do cholery naprawił? - spytał, a ja
spojrzałem na Hazel, która uśmiechała się dumna ze swojej pracy.
-
Hazel – wymamrotałem powoli do niego, na co jego oczy się
rozszerzyły.
-
Ty – wskazał na nią, wciąż stojąc w drzwiach mojego biura. -
jesteś pierdolonym geniuszem – powiedział, zanim wyszedł i
zamknął drzwi, na co Hazel zaśmiała się cicho.
-
Teraz mi ufasz? - uśmiechnęła się znacząco, patrząc na mnie, a
ja zamruczałem cicho pod nosem, sprawiając, że żartobliwie
uniosła na mnie brwi.
-
Dziękuję – powiedziałem szczerze, gdy ona wstała z mojego
krzesła.
-
Nie ma za co – powiedziała, przechodząc obok mnie, żeby usiąść
na fotelu naprzeciwko mojego biurka, a zapach jej perfum uderzył we
mnie.
Były
to te same perfumy, które miała na sobie wczoraj na kolacji i które
sprawiały, że moje kolana były jak z waty.
Usiadłem
w moim biurowym fotelu i zminimalizowałem program, którego używała,
zanim wydmuchnąłem głośno powietrze i oparłem się o oparcie.
-
Czy Sienna i Jacob poszli na lunch? - spytałem Hazel, która
przytaknęła otwierając swojego laptopa i coś wpisując. - Jesteś
głodna? - spytałem i zanim mogła odpowiedzieć, tak samo jak
wtedy, gdy byliśmy w restauracji, jej brzuch zaburczał. - Chodź –
zaśmiałem się, zapinając moją marynarkę i biorąc mój telefon.
-
Ale ja płacę tym razem – powiedziała, a ja spojrzałem na nią
szydząc z niej.
-
Chciałabyś.
~
Hazel's
POV:
-
Więc masz stopień naukowy w matematyce stosowanej? - spytał mnie,
a ja przytaknęłam, wsuwając makaron na pałeczkach do moich ust. -
Tęgi łeb – powiedział, co wywołało u mnie uśmiech, który
przykryłam ręką.
Byliśmy
w chińskiej restauracji przy tej samej ulicy. Była mała, ale
cholera, wiedzieli jak się robi jedzenie.
-
Nawet nic nie mów, masz własny biznes, co jest sukcesem w twoim
wieku i wymaga wiele wiedzy – powiedziałam, a on posłał mi mały,
znaczący uśmiech, wzruszając ramionami. - Jesteś strasznie pewny
siebie – zaśmiałam się, a on posłał mi zadowolone z siebie
spojrzenie.
-
Mój tata mi pomógł, ma swój własny biznes architektoniczny i
konstruuje dla wielu ludzie z wyższej półki – uśmiechnął się
szeroko i dopiero wtedy zobaczyłam iskierkę pasji w jego oczach,
gdy mówił o swoim ojcu. Jednak natychmiast zniknęła, a jego usta
ułożyły się w cienką linię.
-
Tęsknisz za nimi? - spytałam cicho, odnosząc się do jego
rodziców, a on przytaknął, zanim oboje popadliśmy w ciszę.
Jakkolwiek, stawała się ona coraz bardziej niezręczna, na co on
odchrząknął i spojrzał prosto na mnie, sprawiając, że lekko
zamarłam.
-
Tęsknisz za swoimi rodzicami? - spytał mnie, a ja wykrzywiłam się
bardziej mentalnie niż fizycznie, na słowa tęsknisz i
rodzicami w tym samym
zdaniu.
-
Eh – wydałam z siebie, a on spojrzał na mnie dziwnie. - To znaczy
– odchrząknęłam. - Cały czas rozmawiam z nimi przez telefon,
więc... - powiedziałam, a on wydal małe och na
co wypuściłam mały oddech.
-
Cóż, czyż to nie kłamstwo – usłyszałam
zza siebie, moje gardło stało się suche, a oczy zamknęły się.
-
Natalia – Justin powiedział powoli, a ja westchnęłam, ściskając
i rozluźniając pięści, by powstrzymać się od dosłownego
zamknięcia jej ust moją ręką.
Byłam
od niej lepsza.
Otwierając
oczy, zobaczyłam Justina rzucającego jej gniewne spojrzenie, co
mnie uspokoiło, ponieważ oznaczało to, że byliśmy po tej samej
stronie, jeśli chodziło o Natalię.
Jakkolwiek,
nawet z tym pośredni wyrazem wsparcia, wciąż nie mogłam
zamaskować małego promienia gniewu, który miałam w sobie przez
tez wszystkie lata.
-
Czego chcesz? - spytałam oschle, gdy odwróciłam się w jej stronę.
-
Po prostu zastanawiałam się, co robicie – powiedziała, a ja
uniosłam brew, nie wierząc pojedynczemu słowu, które wyszło z
jej ust.
-
Odpuść sobie Natalia, gdzie jest haczyk? - Justin przerwał jej, na
co ona sapnęła, dramatycznie kładąc rękę na swoją klatkę
piersiową, śmiejąc się lekko.
Co
jest kurwa.
-
Haczyk? Nie ma żadnego haczyka –
zaśmiała się głośno, łapiąc uwagę innych ludzi w restauracji.
Zawsze
szuka uwagi.
-
Tylko się zastanawiałam co była mojego byłego
robi na randce z moim
byłym.
Cóż,
czy nie jest to najbardziej porąbany miłosny kwadracik na świecie.
-
To nie randka – odpowiedział Justin.
-
Dwoje ludzi siedzących w restauracji, jedząc posiłek to randka.
Od
kiedy?!
-
I to definitywnie randka, jeśli cały czas ze sobą flirtujecie –
zadrwiła, a jej słowa powoli zaczynały na mnie działać, nie w
sposób emocjonalny, ale taki, że sprawiały, że chce wyrwać jej
włosy. - I to szczególnie jest randka, jeśli prawdopodobnie
będziecie się pieprzyć pote -
-
No i co jeśli się pieprzymy? -
powiedziałam w złości, a ona wyglądała zaskoczona na moją
odpowiedź, gdyż byłam cicho przez parę minut. - Co z tym zrobisz?
- spytałam, a ona uniosła brwi patrząc na mnie, jej postawa
zmieniła się, gdy próbowała wyglądać onieśmielająco, ale to
nie działało. Nie, gdy ja tutaj jestem.
-
Mogę ci zagwarantować, że nikt nie chciałby cię przelecieć –
powiedziała pewna siebie, a ja po prostu na nią spojrzałam, jej
żałosna odpowiedź wnerwiła mnie jeszcze bardziej.
-
Dlatego twój były nie mógł się ode mnie oderwać przez cały
czas trwania naszego związku? - odpowiedziałam, a jej twarz lekko
opadła, sprawiając, ze lekko się uśmiechnęłam. - Dlatego cały
czas narzekał, że nie potrafiłaś zamknąć swojej pierdolonej
mordy? - moje słowa tylko pobudzały widoczną złość, którą w
sobie trzymała. - Och, i dlatego mówił mi, że nigdy nie bylaś
dobra w łóż -
-
Lepiej się zamknie albo cie -
-
Albo co? - spytałam
retorycznie, wstając z mojego krzesła, patrząc prosto na nią, jej
źrenice rozszerzyły się w złości.
Ramię
wokół mojej talii przyciągnęło mnie do czyjejś klatki
piersiowej i gdy spojrzałam na krzesło Justina, zobaczyłam, że
było puste, więc wiedziałam, że to on.
-
Odpuść – wyszeptał mi do ucha, a ja skupiłam się na tych
słowach, gdy schowałam usta do środka, wydychając powietrze przez
nos.
Zrelaksowałam
się lekko, a Justin poluźnił ramię wokół mnie, ale dalej je tam
trzymał.
W
pewnym sensie podobało mi się to, że byłam mocno do niego
przyciśnięta.
Tylko
wtedy zdałam sobie sprawę, że cała restauracja była cicho, a my
byliśmy dosłowną rozrywką, gdy ludzie się na nas gapili.
-
Idź – Justin powiedział oschle do Natalii, a ta spojrzała na
niego gniewnie, jej twarz czerwona w furii, zanim wyszła, tupiąc
jak małe, złe dziecko.
Jak
dojrzale.
-
Nie ma tu nic do zobaczenia, ludzie – Justin powiedział, a ja
rozejrzałam się dookoła, widząc, że wszyscy powoli wracają do
jedzenia. - Wszystko w porządku? - spytał mnie, a ja poczułam jak
jego oddech uderza moje ucho, na co zadrżałam lekko, sprawiając,
że się zaśmiał.
-
Jestem zła, ale jest okej – odpowiedziałam, a on zamruczał pod
nosem, zanim jego ręka opuściła moje ciało i jedyne co mnie teraz
otaczało, to powietrze.
Cholera,
miał niezłe ciało, żeby się o nie oprzeć.
Ciekawe
co jego ciało jeszcze potrafi, czemu jest się trudno oprzeć.
Woah,
nie, Hazel, jesteś zła.
Bądź
zła, nie napalona.
Przejechałam
ręką po moich włosach, trzęsąc głową na moje myśli, zanim
znów usiadłam na moim miejscu.
-
Nie wiedziałem, że masz to w sobie – powiedział Justin, a ja
posłałam mu słaby uśmiech, zanim się odezwałam.
-
Jak już mówiłam wcześniej, jest wiele rzeczy, których o mnie
nie wiesz.
-------------------------
No więc... Stwierdziłam, że rozdziały będę dodawała tutaj i na wattpada, bo nie każdy ma wattpada i zaczęłam tu, so...
Jeśli wolicie czytać opowiadania na wattpadzie to zachęcam was na moje konto, na którym niedługo pojawią się jeszcze co najmniej dwa tłumaczenia (na blogach prawdopodobnie też, ale nie jestem pewna). MOJE KONTO --- KLIK
ZAPRASZAM TEŻ NA NOWEGO ASKA - KLIK
No to na tyle.
Rozdział 8 zarówno tutaj jak i na wattpadzie pojawi się w weekend 8-10 kwietnia.
I keep calm, mam już pare rozdziałów przetłumaczonych do przodu.
Świetny rozdział 💖 Czekam z niecierpliwością na następny 😉😘
OdpowiedzUsuńBoskie! "" czekam na kolejny! 😍😍
OdpowiedzUsuńNaprawdę niezłe, bardzo mi się podoba i jestem szczęśliwa, że zdecydowałeś di dodawać rozdziały też tutaj. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów
OdpowiedzUsuń