Więc
podejdź i mnie pocałuj... udowodnij, że się mylę.
Justin's POV:
- Miałeś kiedyś psa? - Hazel spytała, gdy Blue obszedł kanapę z
jednej strony dookoła, następnie ruszył w moją stronę, po czym
usadowił się na moich kolanach.
- Nope – odpowiedziałem, gdy potargałem sierść za uszami Blue,
sprawiając, że nachylał się do mojego dotyku. Usłyszałem jak
Hazel chichocze obok mnie, gdy im częściej powtarzałem mój ruch,
Blue coraz bardziej przymilał się do mnie.
- Nie pozwoli ci teraz przestać – uśmiechnęła się, a ja żeby
sprawdzić tę teorię, zatrzymałem moje ruchy, na co Blue nagle na
mnie spojrzał. Szturchnął moje palce, które spoczywały teraz na
moim kolanie, w swoją stronę, sprawiając, że się zaśmiałem. -
Nie bądź zachłanny – powiedziała, szturchając go żartobliwie
w brzuch, a on zeskoczył z moich kolan i położył się obok Hazel.
- Och, chcesz, żebym teraz ja to robiła – zaśmiała się, a Blue
wyciągnął szyję, co sprawiło, że się uśmiechnąłem.
- Jak długo go masz? - spytałem, a ona oderwała swój wzrok od
Blue i spojrzała na mnie.
- Tylko parę miesięcy – odpowiedziała i zanim oboje mogliśmy
coś powiedzieć, jej telefon zaczął dzwonić.
Sięgnęła, by wziąć go ze stolika, który był przed nami, jej
koszulka uniosła się, gdy podniosła rękę. Gładka skóra jej
talii była teraz odkryta dla moich zachłannych oczu, a to tylko
sprawiło, że moja pamięć odbiegła do momentu, gdy ją tam
trzymałem.
Moje palce z własnej woli zacisnęły się na skórze mojego uda,
gdy kontynuowałem gapienie się na jej opaloną skórę, ale nagle
przestały, gdy znów usiadła normalnie, a jej koszulka znów
zasłoniła jej talię.
Głupia rzecz.
- Halo – powiedziała do telefonu, a ja zablokowałem jej głos,
nie chcąc jej podsłuchiwać i również próbując pozbyć się
moich pruderyjnych myśli.
Wziąłem mojego laptopa ze stolika i otworzyłem go, by zobaczyć
jak ikonka mojego emaila podskakuje, gdy kolejne były do mnie
przysyłane.
Przynajmniej z ponad 100 było
ułożonych nad sobą z pogrubioną czcionką, co oznaczało, że nie
były jeszcze przeczytane.
Ale jeden, które się z nich wyróżniał, sprawił, że zmrużyłem
oczy z irytacją.
- Tak, dlaczego do mnie piszesz? - spytałem cicho sam siebie, gdy na
niego kliknałem.
Logo Eagle Inc. pojawiło się na górze razem z linkiem do wideo.
- Co to za cholerstwo? - wymamrotałem cicho, zanim na niego
kliknąłem, niebieskie literki zamieniły się w fioletowe, gdy na
nie nacisnąłem, zanim safari się otworzyło i załadowało link z
YouTube'a.
- Dlaczego powinieneś zainwestować w Eagle Inc. - zabrzmiał
piszczący głos, który wiedziałem, że należał do Natalii.
Wideo dalej leciało, wyjaśniając, dlaczego rynek powinien
zainwestować w ich biznes, a gdy filmik zbliżał się do końca,
pojawiła się twarz Trenta.
- Nie marnuj czasu na inne przedsiębiorstwa, gdy Eagle Inc. jest
odpowiednim dla ciebie – powiedział, a ja usłyszałem chichot
Hazel, który sprawił, że spojrzałem na nią. Skończyła już
rozmawiać przez telefon, a Blue leżał na drugim końcu kanapy,
wtulony w poduszkę, gdy Hazel zaglądała do mojego laptopa.
Odwróciłem komputer w jej stronę, żeby mogła doświadczyć
tragedii na moim ekranie.
Pochyliła się w moją stronę, a słaby zapach jej perfum mnie
uderzył... Przełknąłem ślinę, podświadomie wdychając jej
zapach, na co odwróciła się do mnie.
- Czy ty mnie wąchasz? - uśmiechnęła się znacząco, unosząc
jedną brew, a moje oczy się rozszerzyły.
- Nie – broniłem się, a ona zamruczała, z małym uśmieszkiem na
jej ustach.
- Okej – odpowiedziała figlarnym głosem i teraz nastąpiła moja
kolej, by uśmiechnąć się znacząco, gdy w mojej głowie pojawiła
się pewna myśl.
Wciągnąłem ją w połowie na moje kolana, po tym jak odłożyłem
laptopa na bok, a ona sapnęła, gdy to zrobiłem.
Objąłem ją moim ramieniem, kładąc dłoń na jej talii, gdy
wepchnąłem moją twarz w jej szyję.
Wciągnąłem głęboko powietrze, a ona wydała z siebie lekko
chropawy jęk, co nie było czymś, czego się spodziewałem, ale
cóż, nie narzekałem.
- Teraz cię wącham – zachrypiałem w jej skórę, a ona
zamruczała lekko piszcząc, na co się zaśmiałem i zanim nawet
spróbowała uciec ode mnie, ekran mojego laptopa zaświecił się,
sygnalizując, że dzwoni Pattie Bieber.
- Czy to twoja mama? - spytała, zmieniając temat, szybko odwracając
głowę, a ja zamruczałem akceptując połączenie.
- Justin nie – Hazel sapnęła, wyskakując z mojego uścisku i
spoza pola zasięgu kamery, sprawiając, że się zaśmiałem,
dokładnie wtedy, gdy twarz mojej mamy pojawiła się na ekranie.
- Kochanie – uśmiechnęła się troskliwie, a ja to odwzajemniłem,
kierując moją uwagę na moją mamę, gdy Hazel poszła do kuchni. -
Jak się masz? - spytała niecierpliwie, a ja się z niej zaśmiałem.
- Dobrze – odpowiedziałem i gdy moja mama już miała coś
powiedzieć, dzwoneczek przy obroży Blue złapał moją uwagę, a ja
się odwróciłem i zobaczyłem go idącego w moją stronę.
Podskakiwał lekko a kanapie, zanim usadowił się na moich kolanach,
co zdziwiło moją mamę.
- Masz psa? - uśmiechnęła się szeroko, a ja na nią spojrzałem.
Cholera.
- Uhh – wydałem z siebie, a ona spojrzała na mnie z
dezorientowanym uśmiechem i wtedy sobie przypomniałem.
Hazel i ja mieliśmy zachowywać się jak para, żeby nabrać
Trenta.
...
Mama i tak by się dowiedziała z mediów.
...
Cóż, teraz to się przyda.
- Nie, to mojej dziewczyny – powiedziałem bez zająknienia, a jej
oczy się poszerzyły tak samo jak uśmiech na twarzy.
- Dziewczyny? - zawołała radośnie, a ja wymamrotałem o mój
boże, gdy zaczęła hiper wentylować w fotelu.
- Mamo – zaśmiałem się, a ona uśmiechnęła się, posyłając
mi uśmiech, pokazujący jej wszystkie zęby.
- Jest tam z tobą? Jak ma na imię? Jak się poznaliście? -
uśmiechała się, a Blue spojrzał na zapalony ekran, wąchając go
z ciekawością.
- Zaraz po nią pójdę – powiedziałem, a ona zapiszczała
radośnie, sprawiając, że przewróciłem oczami rozbawiony. - Daj
mi dwie sekundy – powiedziałem, a ona przytaknęła gorliwie, gdy
ja odłożyłem laptopa, a Blue zeskoczył z moich kolan na podłogę.
Wstałem i ruszyłem do kuchni z Blue depczącym mi po piętach.
- Haze – powiedziałem, a ona spojrzała na mnie sącząc coś, co
założyłem, było kawą, ponieważ jej zapach unosił się w
powietrzu.
- Tak – powiedziała, stawiając kubek.
- Chodź poznać moją mamę, dziewczyno – powiedziałem, a
jej oczy się rozszerzyły.
- Justin – zajęczała, a ja uśmiechnąłem się na jej lekko
wydętą wargę.
- Tak, to moje imię, ślicznotko – odpowiedziałem, a ona
przycisnęła język do wewnętrznej strony policzka, gdy uśmiechnęła
się na przezwisko, które jej dałem. - Chodź – zachichotałem a
ona wydała z siebie dramatyczne dobra, z czego się
zaśmiałem. - Prawdopodobnie zada ci dużo pytań, więc już
uprzedzam – powiedziałem, zanim wróciłem na moje miejsce.
Głowa mojej mamy uniosła się do góry, gdy usłyszała, że
przyszedłem i spojrzała na mnie, zanim jej oczy powędrowały na
Hazel siedzącą obok mnie.
- Cześć kochanie – uśmiechnęła się ciepło witając Hazel.
- Hej – Hazel zaćwierkała, odwzajemniając uśmiech, na co moja
mama znowu się do niej uśmiechnęła, co sprawiło, że jeszcze raz
przewróciłem oczami.
- Kochanie, ona jest piękna – mama zwróciła się do mnie, a ja
spojrzałem na Hazel, by zobaczyć jak jej policzki zaczerwieniają
się.
- Dziękuję – wymamrotała Hazel, przygryzając wargę, by
powstrzymać się od uśmiechania.
- Jak się nazywasz skarbie?
- Hazel Lopez – uśmiechnęła się, a mama wymamrotała zszokowane
o mój boże.
- Jesteś córką Damiana i Valerie Lopez? - spytała, a ja uniosłem
brew.
- Tak, znasz ich? - spytała zaciekawiona, a mama uśmiechnęła się
przytakując.
- Twój starszy brat też mieszka w Kanadzie, mam rację?
- Tak.
- Mały ten świat.
Możesz to powtórzyć.
Hazel's POV:
- Twoja mama jest naprawdę urocza – powiedziałam do Justina, gdy
weszliśmy z powrotem do kuchni, po tym jak zakończyliśmy rozmowę
z jego mamą.
- Wygląda na to, że cię bardzo lubi – powiedział z małym
uśmieszkiem.
- A kto mnie nie lubi? - powiedziałam, przerzucając dramatycznie
moimi włosami, na co się zaśmiał.
- Trent i Natalia – powiedział, a ja zadrwiłam na dźwięk ich
imion.
- Oni są hańbą dla ludzkości – wymamrotałam, a on zachichotał,
zanim znów się odezwałam. - Mówiąc już o nich, musimy
przemyśleć ten cały rewanż.
- Co masz na myśli? - spytał, a ja spojrzałam na niego, by
zobaczyć, że moje założenia o tym, że uśmiechał się
głupkowato, były prawdą.
- Wiesz dokładnie o co mi chodzi – powiedziałam, a on wzruszył
ramionami, a ten irytujący, seksowny uśmieszek wciąż znajdował
się na jego ustach.
- O to, że będziemy musieli się całować? - spytał, a ja
zamruczałam pewna siebie. - Boisz się? - spytał, a moja głowa
odwróciła się w jego stronę na to zdanie.
- Mam się bać całowania ciebie? Nie – odpowiedziałam, a
on wciąż utrzymywał ten głupi uśmieszek. - Co, myślisz, że się
boję? - spytałam go zaciekawiona, a mały uśmiech pojawił się na
moich ustach.
-Nope – odpowiedział, a ja zanuciłam pod nosem, nie wierząc mu
tak jak wtedy, gdy oskarżyłam go o wąchanie mnie. - Nie wierzysz
mi? - spytał, a ja potrząsnęłam głową. - Więc podejdź i
mnie pocałuj... udowodnij, że się mylę –
powiedział pewny siebie, a ja wstałam z mojego miejsca, zamierzając
podejść do niego, ale gdy byłam naprzeciwko, zadzwonił dzwonek do
drzwi. - Ah, uratowana przez dzwonek – powiedział, a ja stałam
jak słup, gdy podszedł do drzwi.
On naprawdę myśli, że boję się go pocałować.
Dupek.
Denerwująco cudowny dupek.
Cholera jasna, pieprzyć cię, Justin.
….
W sumie, myśląc o tym, nie miałabym nic przeciwko.
>>><<<
- Gdzie je chcesz kochanie? - zamruczał do mojego ucha, a ja
poczułam jak bicie mojego pulsującego serca odbija się w moich
uszach, gdy próbowałam się skupić na jego dotyku.
- Wszędzie – prosiłam, moje powieki opadały ociężale przez
pożądanie, gdy jego obraz rozmył się w ciemność, przez to, że
je zamknęłam.
- Wszędzie? - powtórzył, a ja wydałam z siebie lekko
chropowate uh huh w odpowiedzi na jego słowa.
Moje ciało było zachłanne, chcąc poczuć każdy centymetr jego
ciała i nie tylko w tym aspekcie.
Jego zimne dłonie smażyły się na gorącej skórze mojej talii,
jego ręce ściskały moją skórę delikatnie, zanim przesunął je
niżej.
Jego dłonie złapały mój tyłek, a usta spotkały moją szyję,
moja skóra za wibrowała, gdy jęk wydobył się z jego ust.
Jego ręce łakomie obmacywały mój tył, ściskając i masując
podczas tej czynności.
- Boże, kochanie – jęknął w moją szyję, a ja wzdrygnęłam
się, gdy jego ręce przejechały niżej po moim tyłku, jego palce
kreśliły od tyłu materiał na mojej cipce.
- Justin – jęknęłam, gryząc się w wargę, kusząc go, żeby
ruszył dalej.
- Kurwa – wydusiłam z siebie, moje serce biło nieregularnie w
mojej klatce piersiowej, gdy moje oczy się nagle otworzyły. -
Kurwa, kurwa, kurwa – powtarzałam, kładąc obie ręce na mojej
twarzy, mój oddech drżał.
Cóż, to było drastyczne.
Przeciągnęłam ręce w dół mojej twarzy, wciągając dużą dawkę
powietrza, następnie je wydychając.
Moje ciało było gorące i lekko wilgotne...bardziej w pewnych
miejscach.
Przejechałam ręką przez moje włosy, pozwalając im znów spać na
moją twarz.
Nie zamierzałam kłamać, Justin mnie pociągał.
Pociągał fizycznie...tak.
Pociągał seksualnie...cóż, zgaduję, że mój sen był
odpowiedzią na to pytanie.
Ale poważnie...ten sen był lekko porąbany.
Seksowny, ale porąbany.
Jezus, muszę się napić.
Szukałam pod poduszką mojego telefonu i gdy go poczułam, złapałam
go i wyciągnęłam, otwierając dolną kartę, żeby włączyć
latarkę.
Dotknęłam ikonkę moim palcem wskazującym i usłyszałam skowyt
Blue, gdy światło padło prosto na niego, odwrócił głowę w
drugą stronę, odsuwając się ode mnie, następnie znów leżał w
bezruchu.
Wstałam z łóżka i gdy to robiłam, spojrzałam na mój telefon,
by sprawdzić godzinę.
Na ekranie pojawiła się 7:75, a ja spojrzałam w stronę zasłon,
widząc małą ilość światła przedostającą się przez przerwę
pomiędzy materiałem zasłony, a białą ścianą.
Rozciągnęłam się i podeszłam do okna.
Rozsunęłam odrobinę zasłony i westchnęłam, gdy zobaczyłam, ze
wszystko było mokre.
Parodiując sytuację pomiędzy moimi nogami.
Deszcz lał się z nieba w grubych kroplach, a widok z mojego okna
wyglądał tak, jakby miał na siebie nałożony filtr szarości.
Zasłoniłam okno i odeszłam od niego, przypominając sobie, czego
chciałam.
Oh, tak, chciałam się napić.
Upewniłam się, że mam ze sobą mój telefon jako latarkę,
ponieważ nie chciałam obudzić Justina używając świateł w domu
i spotkać go po tym jak mój mózg stwierdził, że potrzebny mi
będzie erotyczny sen o nim.
Tak, mój mózg automatycznie robi różne rzeczy.
Otworzyłam drzwi od mojego pokoju i wyszłam, zamykając je za sobą
po cichu. Szłam przez korytarz, przechodząc obok pokoju Justina do
otwartego balkonu, który był w środku i był połączony z dołem
przez schody.
Jego dom był całkiem niesamowity... i duży jak na jedną osobę.
Był w większości otwarty i miał minimalną ilość ścian
odgradzających jedno pomieszczenie od drugiego, co w pewnym sensie
sprawiało, że przestrzeń była bardziej zachęcająca.
Stanęłam na marmurową podłogę przedpokoju, który prowadził do
otwartej kuchni, która graniczyła z salonem.
- Zawsze wstajesz tak wcześnie rano? - usłyszałam głos Justina i
podświadomie zacisnęłam nogi.
Wszędzie ręce.
Usta na mojej szyi.
Cholera.
Pierdolona cholera.
- Nie, chce mi się pić – powiedziałam, trzęsąc moją głową,
by pozbyć się moich myśli i spojrzałam na niego, widząc jak
opiera się o bufet, mając na sobie tylko dresy.
On naprawdę musi zacząć nosić przy mnie koszulki, dla mojego
świętego spokoju.
Czy on naprawdę chce, żebym się na niego rzuciła?
- Kawy? - spytał, podchodząc do szafki, w której wiedziałam, ze
znajdują się filiżanki i kubki.
- Tak, poproszę – odpowiedziałam i usiadłam na jednym z
podwyższanych stołków, które były umieszczone pod bufetem,
obserwując go swobodnie, ponieważ był odwrócony do mnie tyłem.
Przełknęłam ślinę, gryząc moją wargę, gdy obserwowałam jak
mięśnie jego pleców napinają się, jak sięgał po kubek z samej
góry.
Delikatne cienie definiowały budowę jego pleców, tylko
podkreślając mięśnie, które miał.
Nie miał obrzydliwego ciała kulturysty, ale też nie był samą
skórą i kośćmi... Nie wiedziałam jak to wytłumaczyć.
Sprawiał, że stawałam się emotką z sercami zamiast oczu,
gdy go widziałam.... Tak wyglądał.
Chociaż, mój emotikowy świat zatrzymał się, gdy odwrócił się
do mnie z kubkiem parującej kawy w ręce.
Czy gapiłam się na jego plecy tak długo, czy po prostu jest
specem w robieniu kawy?
- Mam nadzieję, że ma wystarczająco dużo cukru – powiedział,
podając mi brązowy, matowy kubek, a zapach oszołomił mnie, gdy
moje kubki smakowe zaśpiewały z rozkoszy.
Podziękowałam mu cicho, biorąc go od niego, następnie sącząc
kawę.
Bogaty, dosadny smak sprawił, że zamruczałam radośnie, gdy
rozgrzewałam moje palce dookoła kubka, trzymając go blisko siebie.
Miała wystarczająco dużo cukru, żeby uśmierzyć gorzki smak,
który ma większość kaw, ale nie było go za dużo, więc nie
miałam wrażenia, jakbym piła smakowy syrop.
Może jest specem w robieniu kawy.
Może jest specem też w innych rzeczach.
Wyobraź sobie, że zamieniam się w uśmiechającą się znacząco
emoji i domyślisz się, o co mi chodzi przez inne rzeczy.
- Idziesz dziś do pracy? - spytałam, uśmiechając się trochę do
siebie, zanim spojrzałam na Justina, dalej pijąc moją kawę.
- Tak, mam zebranie rządu z Eagle Inc – przewrócił oczami,
sprawiając, że lekko się uśmiechnęłam, ale przestałam, gdy
odwrócił się do mnie plecami i ruszył w kierunku lodówki.
Znowu, jego mięśnie złapały mój wzrok, ale to nie na nich się
skupiłam.
Wiedziałam, że ma tatuaże przez to, że widziałam go już bez
koszulki, ale nigdy nie pozwalałam zawędrować moim oczom do
momentu, gdzie widziałam jakie mają kształty.
Ale w tym momencie to zrobiłam.
Jego lewe ramie było pokryte czarnym atramentem, a jego prawe było
czyste.
Inne tatuaże, które mogłam zobaczyć były na jego plecach, klatce
piersiowej i biodrze.
Gdy przekręciłam szyję, dalej pijąc kawę, starałam się
domyślić co jest na jego prawym ramieniu, ale gdy się odwrócił,
moje oczy podskoczyły do góry, by spotkać jego, a on spojrzał na
mnie dziwnie.
- Twoje tatuaże – powiedziałam do niego, a on spojrzał na swoje
ręce, następnie wracając wzrokiem do mnie.
- Co z nimi?
- Co przedstawiają? - spytałam, a on odstawił butelkę, którą
wyciągnął z lodówki, na szafkę.
- Winorośl przekształcająca się w róże, to tak jakby ich cykl
życia – powiedział, wskazując na swoje ramie, gdzie rozpoczynał
się ten tatuaż, który jakby wychodził z jego skóry, następnie
przekształcając się w pączki róży na jego bicepsie.
Gdy tatuaż dosięgał jego łokcia, pączki róży zaczynały
rozkwitać i formować się w kwiaty, zanim się zatrzymywały przy
jego nadgarstku.
- Mam tez krzyż, rzymskie cyfry i małą mewę – powiedział,
patrząc na swoją klatkę piersiową i biodro. - Mam też Jezusa po
hebrajsku – powiedział, pokazując na tatuaż, którego nie
zauważyłam, na boku jego żeber. - I mam też psalm z biblii na
moich plecach – skończył, zanim na mnie spojrzał.
Cholera.
Choleracholeracholera.
Jest coś w tym jak te tatuaże kontrastują z jego opaloną
skórą, co sprawia, że staje się trochę sfrustrowana.
- Masz jakieś tatuaże? - spytał z małym uśmieszkiem, pokazując
mi, że sądzi, że nie mam.
- Często we mnie wątpisz, co nie? - odpowiedziałam, stawiając mój
kubek.
- Nie, po prostu lubię cię zdenerwować, bo jesteś całkiem
gorąca, kiedy jesteś zła – odpowiedział, a moje usta się lekko
otworzyły, na co on się zaśmiał z mojej reakcji.
Cóż, przynajmniej wiem, że uważa, ze jestem gorąca.
- Więc zgaduje, że masz tatuaże? - uśmiechnął się, a ja
przytaknęłam, jego komentarz wciąż odtwarzał się z mojej
głowie.
- Mam na kręgosłupie – odpowiedziałam, a on wykrzywił twarz z
bólu.
- Nie bolało? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami. - Co zrobiłaś?
- spytał, a ja odwróciłam się, odgarniając moje włosy.
- Żyjemy z bliznami, które wybraliśmy – wymamrotał, a ja
spojrzałam na niego przez ramię, widząc jak przekręcił głowę.
- Inspirujące – powiedział, patrząc na mnie, a ja się
uśmiechnęłam, odwracając się z powrotem do niego, podnosząc mój
kubek.
Piłam powoli kawę, opierając moje łokcie o blat stołu, gdy
spojrzałam na niego i zobaczyłam, że patrzy poniżej mojej twarzy.
Uśmiechnęłam się znacząco, wiedząc dokładnie gdzie patrzył i
celowo pochyliłam się do przodu, opierając się coraz bardziej na
moich ramionach, co sprawiło, że zobaczyłam jak przełyka ślinę...
To było oczywiste, że był w swoim małym świecie.
- Justin, nie musisz iść do pracy? - spytałam, a on zamruczał,
powoli odrywając oczy od mojego dekoltu i patrząc w moje.
- Przepraszam, co powiedziałaś? - powiedział, podnosząc kubek do
swoich ust.
- Musisz iść do pracy – powiedziałam, a on spojrzał na swój
telefon, zanim jego oczy się poszerzyły.
- Cholera – wymamrotał, wrzucając resztki kawy do zlewu, zanim
pobiegł po schodach na górę, stając na co drugim, z czego się
zaśmiałam.
Szalony człowiek.
Szalony, niesamowicie seksowny człowiek.
>>><<<
Justin's POV:
- Nie, to się nie stanie – powiedziałem ostro do Trenta, gdy
zaproponował reszcie zarządu, że wszyscy moglibyśmy odnieść
zyski, jeśli zaczęlibyśmy razem pracować.
- Dlaczego nie, Panie Bieber? - jeden z mężczyzn siedzących po
jego stronie spytał, a ja powstrzymałem się od stracenia kontroli
nad sobą... Wypuściłem ciężki oddech przez nos, zanim się
odezwałem.
- Ponieważ w przeciwieństwie do Eagle Inc., Bieber Enterprises ma
lojalną klientelę, żeby nie wspominać o statystykach, które jako
biznes mamy cholernie wyższe. Partnerstwo, żeby zrobić jakiś
wstępny biznes tylko ściągnie Bieber Enterpises na dno –
odpowiedziałem zwyczajnie, moja złość przedostawała się, mimo
że próbowałem ją powstrzymać.
- Więc odpowiedź brzmi nie? - powiedział Trent z grymasem na
twarzy, a ja uśmiechnąłem się sarkastycznie.
- Spotkanie odroczone – powiedziałem do wszystkich, a on prychnął
na mnie, sprawiając, że przewróciłem oczami.
Naprawdę zaczynał mnie denerwować.
W parę minut wszyscy zaczęli wychodzić z pomieszczenia i gdy
Sienna i Jacob je opuścili, zostałem tylko ja i Trent.
- Więc, widzę, ze ty i Hazel stajecie się sobie bliscy –
powiedział, próbując zacząć małą rozmowę, a ja spojrzałem na
niego.
- I jeśli jesteśmy, jakie to ma dla ciebie znaczenie? - spytałem
go oschle i zanim mógł mi odpowiedzieć, drzwi się otworzyły.
O wilku mowa.
- Tak, kurwa to patrz – Hazel syknęła, przechodząc przez drzwi,
Natalia deptała jej po piętach.
- Nawet nie próbuj – powiedziała Natalia, biegnąć za nią, gdy
Hazel szła w moją stronę dookoła stołu. - Hazel – Natalia
ostrzegła ją pełna złości, gdy Hazel kontynuowała.
Jej obcasy stukały o marmurową podłogę, gdy spojrzała na mnie,
spotykając moje zdezorientowane oczy.
- Justin – odezwała się Natalia, a ja spojrzałem na nią, zanim
znów odwróciłem się do Hazel, która miała znaczący uśmieszek
na jej czerwonych ustach.
- Obserwujesz, tak? - Hazel dokuczyła jej, jej cudowna twarz
promieniała, jej oczy płonęły gorącym nastawieniem.
- Przysięgam Ha – Natalia powiedziała, ale mój słuch został
rozproszony, gdy Hazel sięgnęła i pociągnęła mnie za mój
krawat.
- Ciągnij to dalej – to wszystko co od niej usłyszałem, zanim
przycisnęła swoje usta do moich.
Szok to pierwsze co przeszło przez moje ciało, ale gdy
zorientowałem się co się działo, odwzajemniłem pocałunek.
Usłyszałem jak Trent wymamrotał co jest kurwa, a Natalia
wydała z siebie mały krzyk, który tylko zachęcił mnie do
dalszego działania.
To znaczy, może wyobrażałem sobie jak to by było ją
pocałować.
Ale nie w ten romantyczny sposób... Bardziej w ten, gdzie
popycham ją na ścianę, żeby potem ją przelecieć.
Więc, mogę wykorzystać sytuację i dać Natalii i Trentowi
show.
Trzymałem twarz Hazel w dłoni, gdy przekrzywiłem głowę, dodając
nacisk na jej usta. Znowu, słodki dźwięk jej wstrzymanego jęku
sprawił, że uśmiechnąłem się w myślach, gdy odbił się od
ścian i dotarł nie tylko do moich uszu, ale tez do Natalii i
Trenta.
Hazel złapała klapy mojego garnituru, przyciągając mnie do
siebie, moja lewa ręka przejechała po jej twarzy, następnie
popchnąłem ją delikatnie w moją stronę kładąc rękę na dole
jej pleców.
Mogłem poczuć jak jej szminka wciera się w moje usta, gdy ona
przekrzywiła lekko głowę, zabierając swoje usta ode mnie, z małym
pop, zanim znów je do mnie przycisnęła.
- Okej, udowodniliście to co chcieliście – Trent krzyknął, a
Hazel uśmiechnęła się w moje usta, gdy wciąż kontynuowaliśmy
całowanie naprzeciwko nich.
- Hazel! – Natalia krzyknęła, a ja warknąłem, gdy ugryzła moją
wargę ciągnąc ją delikatnie, zanim ją puściła, by wróciła na
swoje miejsce.
- Hmm – powiedziała do Natalii, jej usta wykręcone w delikatnym
uśmiechu, gdy przygryzła delikatnie swoją dolną wargę, patrząc
w moje oczy, zanim odwróciła się do Natalii.
- Jesteś czasem taką suką – powiedziała, na co Hazel
przewróciła oczami, zanim Natalia zdecydowała wyjść z pokoju,
stąpając jak małe dziecko, na które ktoś nakrzyczał. Trent
pobiegł za nią.
- Ty... - Trent warknął, zatrzymując się przy drzwiach, wskazując
naszą dwójkę. - pieprzeni... - wydał z siebie pełen złości,
zanim zniknął całkowicie z naszych oczu, pozwalając i z powrotem
spojrzeć na Hazel, która już na mnie patrzała z małym
uśmieszkiem, sprawiając, że podniosłem na nią brwi sugestywnie.
- I jak to było, że boje się ciebie pocałować?
-----------------------------------------
Hola putas. Mamy nowy rozdział, z małą obsuwką, ale no nie pykło z drugą tłumaczka, mówi się trudno. Kolejny rozdział już jest przetłumaczony, więc 5 komentarzy i go dodaję. :')))
Besos.
Pamiętajcie, żeby komentowac, bo to dodaje nam ochoty na tłumaczenie, adios.
Cudo <3 !!
OdpowiedzUsuńArcydzieło!!! Awwe pierwszy pocałunek, hihi chce więcej! 😍😍
OdpowiedzUsuńAhdjf co tu sie wlasnie odjebało o.o ?!O jejku czekam na więcej ^.^ Dziękujee, że to tłumaczysz <3
OdpowiedzUsuńCzekam dalej!
OdpowiedzUsuńCzeeekam na wiecej! omg kocham <3
OdpowiedzUsuńNajlepsza! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńCudooo ������
OdpowiedzUsuń