A
ty to kurwa kto?
Hazel's POV:
-
Więc po prostu odeszłaś, tak? - Tatiana powiedziała, a ja
przytaknęłam, sprawiając, że się uśmiechnęła.- Dobrze –
wymamrotała, biorąc truskawkę z miski, która stała na stole,
zanim ją ugryzła.
Właśnie
jej opowiadałam co się wczoraj wydarzyło z Justinem. Teraźniejsze
myślenie o tym tylko pokazało, jak bardzo to wszystko wyszło spod
kontroli... Wiedziałam, że był zirytowany tą całą sytuacją z
pieniędzmi, ale wiedziałam też, że część jego złości nie
była tym spowodowana.
Chciał
wiedzieć o moich rodzicach, a ja definitywnie nie miałam
odpowiedniego nastroju, żeby mu to tak powiedzieć... Nie wiedziałam
nawet czy zamierzałam mu
powiedzieć.
W
jednej sekundzie chciałam, ponieważ wtedy czułabym, że lepiej
rozumie dlaczego zachowywałam się tak jak zachowywałam, gdy była
nich mowa... ale w tym samym czasie byłam niepewna, ponieważ to
było dość osobiste... osobiste na całkiem nowym poziomie.
Myśl
o tym, że miałabym mu to powiedzieć, a on by mi to potem wygarnął,
powstrzymywała mnie od powiedzenia mu tego... był to bardziej
strach przed tym, co mógłby zrobić, jakby się dowiedział, niż
przed tym jakbym miała mu to powiedzieć.
Nie
chciałam przeżywać tego jeszcze raz...
-
Hazel! - usłyszałam krzyk Theo i odpowiedziałam mu w salonie,
biorąc kolejną truskawkę. - Mogę poży – powiedział,
zatrzymując się w środku zdania, gdy zobaczył Tatianę obok mnie
na kanapie, uśmiechnął się do niej, do mnie, potem znów do niej,
zanim rzucił mi podejrzliwe spojrzenie. - Co jej powiedziałaś? -
spytał, a ja uśmiechnęłam się, trzęsąc głową.
-
Nic, przysięgam – powiedziałam, a on spojrzał na mnie z
przymrużonymi oczami, zanim położył kurtkę na krześle i
podszedł do kanapy po stronie Tatiany.
-
O czym rozmawiacie? - spytał, siadając obok niej, a ona przytuliła
się do niego lekko, sprawiając, że musiałam powstrzymać aww
wychodzące z moich ust.
Pocałował
ją w głowę, a ja wzruszyłam ramionami na jego pytanie, zbyt
zajęta ckliwą stroną mojego brata, ponieważ rzadko widziałam go
w romantycznych sytuacjach.
Nie
zrozumcie mnie źle, nie był zły w swoich poprzednich związkach.
Po prostu chodzi o to, że widziałam go i Tatianę razem przez parę
sekund i on już wyglądał na zkochanego, w porównaniu do tych
wszystkich razy kiedy widziałam go z jakąś jego byłą... To było
całkiem słodkie.
-
Wszystko okej? - zaśmiał się, a ja przytaknęłam uśmiechając
się, zanim zaczęłam wstawać.
-
Dam wam porozmawiać – powiedziałam, a Tatiana zarumieniła się,
na co powstrzymałam głupi uśmieszek formujący się na mojej
twarzy, gdy Theo wysłał mi dziękujące spojrzenie zza niej.
Podniosłam
po drodze kolejną truskawkę, wzięłam mój telefon i wyszłam z
salonu idąc do mojego pokoju, ponieważ potrzebowałam oddechu.
Podniosłam
mój płaszcz i go na siebie założyłam, zanim usiadłam na łóżku,
zakładając moje buty. Założyłam beanie na głowę i wzięłam
parę drobnych z mojej torby, na wszelki wypadek, jakbym ich
potrzebowała.
Wzięłam
mój telefon z łóżka i rozejrzałam się po pokoju, czy
przypadkiem nie zostawiłam niczego ważnego.
Zdając
sobie sprawę, że nie, wyszłam przez drzwi i zeszłam po schodach.
Chciała powiedzieć mojemu bratu, że wychodzę, ale gdy tylko
wystawiłam głowę zza ściany, chcąc się odezwać, zobaczyłam go
i Tatianę całujących się.
I
to nie tak, że pocałunek przerodził się w kolejny, ale bardziej
jakby to miało się przerodzić w coś innego.
Jestem
taka szczęśliwa, że nie widziałam, gdzie były ręce Theo, bo tak
szybko jak z ust Tatiany wydostał się cichy jęk, opuściłam pokój
nie zastanawiając się nad tym.
Zamknęłam
drzwi za mną i skrzywiłam się, gdy zimne kanadyjskie powietrze
uderzyło mnie w twarz, tak jak wczorajszy dzień...
…mówiąc
o tym, ciekawe jak się ma Justin?
Nie
byłam na niego zła. Bardziej zawiedziona.
Wypuszczając
powietrze, zeszłam po schodach, a następnie przeszłam przez
podjazd. Otworzyłam bramę, która była tylko dla ludzi, żeby
mogli przejść, pozwoliłam jej się zamknąć za mną i zaczęłam
się zastanawiać, w którą stronę iść.
Ale
moje rozmyślania zostały przerwane, gdy zobaczyłam samochód
Justina na krawężniku.
Jego
głowa podniosła się, a ja przełknęłam ślinę patrząc na
niego... Nie zamierzałam zrobić pierwszego ruchu, to było pewne...
on musiał przyjść do mnie, ponieważ ostatnio jak sprawdzałam, to
on był w błędzie, wyżywając się na mnie...
Łamiąc
kontakt wzrokowy, obróciłam się i ruszyłam w przeciwnym kierunku,
i gdy przeszłam parę kroków, usłyszałam dźwięk otwierających
i zamykających się drzwi samochodowych.
-
Hazel – zawołał za mną, a ja wsadziłam ręce do kieszeni, zanim
się zatrzymałam i odwróciłam w jego stronę. - Możemy
porozmawiać? - spytał, gdy zmniejszał odległość między nami,
gdy szedł w moją stronę.
-
To zależy... będziemy rozmawiać, czy znowu wybuchniesz tak jak
ostatnio? - spytałam, a on wypuścił powietrze, patrząc na mnie.
-
Rozmawiać – odpowiedział, a ja przemyślałam jego odpowiedź,
zastanawiając się, czy był poważny czy nie, ale jego wyraz twarzy
sprawił, że się odezwałam.
-
Okej – powiedziałam, a on posłał mi słaby uśmiech, zanim
szybko zamknął samochód.
Szliśmy
obok siebie, nasze stopy zgniatały śnieg, gdy powietrze wokół nas
stawało się duszące... cóż przynajmniej dla mnie.
-
Nie chciałem powiedzieć tego, co powiedziałem – wymamrotał
cicho, patrząc na mnie kątem oka, gdy ja trzymałam swoje na ziemi
naprzeciwko mnie.
-
Co wcale nie oznacza, że nie bolało – odpowiedziałam i mogłam
usłyszeć jak przełyka głośno ślinę... Nie okłamywałam go.
Kiedy
powiedział, że jestem żałosna, nie tylko spowodował, że moja
przeszłość boleśnie przeleciała mi przed oczami, ale bolało też
to, że on to powiedział.
Nie
lubiłam go w romantyczny sposób, bardziej w pożądliwy, ale to i
tak bolało.
-
Dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć, co się stało z moimi
rodzicami? - spytałam go, tym razem spotykając jego oczy, gdy
spojrzałam na niego, podczas gdy szliśmy bóg wie gdzie.
-
Bo jestem cholernie wścibski – powiedział bez ogródek, z nutą
zawiedzenia w jego głosie, ale brzmiało to bardziej, jakby celował
tym w siebie. - I przepraszam za to – powiedział, a ja oblizałam
usta. - Jestem przyzwyczajony, że wiem wszystko, a to co stało się
z twoją mamą tego dnia, sprawiło, że stałem się jeszcze
bardziej ciekawy... - przerwał. - Nie chciałem wczoraj wyjść na
dupka... Byłem po prostu zirytowany i zdezorientowany
i po prostu to wszystko z siebie wyrzuciłem – przyznał się, a ja
przytaknęłam powoli do siebie, rejestrując jego słowa.
Jeśli
on wytłumaczył mi, dlaczego się wczoraj tak zachował, to
sprawiedliwe było to, że ja zrobię to samo.
-
Więc zgaduję, że chciałbyś teraz wyjaśnienie dotyczące
pieniędzy? - spytałam, a on zamruczał pod nosem niepewnie, gdy ja
myślałam, jak to wytłumaczyć. - Pamiętasz ten dzień, jak
poszliśmy do Daniel's? - spytałam go, odnosząc się do tej
restauracji, w której praktycznie graliśmy w 20 pytań, a on
przytaknął. - I wtedy jak wróciliśmy do mojego mieszkania i
okazało się, że Trent je zniszczył? - spytałam, a on spojrzał
na mnie dziwnie, prawdopodobnie zastanawiając się gdzie ja do
cholery zmierzam. - Kiedy to zrobił zainstalował kamery –
powiedziałam, a jego zdezorientowane spojrzenie zmieniło się w
skamieniałe, gdy wszystko w jego głowie układało się w jedną
całość. - Przyszedł do mnie dzień przed naszym wyjazdem i
pokazał mi zdjęcia z poranka, kiedy się zabawialiśmy i
powiedział, że jeśli mu nie zapłacę, to je wycieknie –
powiedziałam, a on wydał z siebie ciężki oddech. - I powiedział
też, że chce twoich pieniędzy – dodałam, a on spojrzał na
mnie. - Ale nie zamierzałam tego zrobić – skończyłam, zanim się
odezwał.
-
Ale to zrobiłaś – powiedział, a ja wypuściłam z siebie
powietrze.
-
Nie zrobiłam – przerwałam,
poprawiając go. - Użyłam kodu z twojego konta, żeby włamać się
do systemu i przelać moje pieniądze na twoje konto –
powiedziałam, a jego oczy rozszerzyły się, gdy usłyszał słowo
włamać.- Wysłałam
pieniądze na twoje konto, zanim zrobiłam to samo z twojego konta na
konto Trenta, więc wyglądało to, jakby to były twoje pieniądze
nie tylko dla ciebie, ale też dla niego. Tak jak powiedziałam
wcześniej, nie wzięłabym twoich pieniędzy Justin – powtórzyłam
to, co powiedziałam wczoraj, a on poprawił czapkę na swojej
głowie.
-
Teraz czuje się jak kutas – wymamrotał, a ja zamruczałam,
zgadzając się z nim.
-
Jeśli pozwoliłbyś mi wytłumaczyć to wczoraj, nie musielibyśmy
robić tego teraz – wymamrotałam, a on westchnął i wtedy gdy to
zrobił, poczułam się źle, zwalając winę na niego...
Mogłam
mu przynajmniej powiedzieć o tej całej sprawie z Trentem... może
gdybym mu to wytłumaczyła, nic takiego by się nie stało...
No
cholera, teraz czuję się winna...
-
Dlaczego? - Justin spytał, a ja spojrzałam na niego...czy
powiedziałam to na głos?
-
Um – zaczęłam, ale Justin nagle przyciągnął mnie do siebie,
jego ręka była na mojej talii, gdy trzymał mnie przy sobie, zanim
mnie puścił. - Co -
-
Prawie weszłaś w latarnie – powiedział, a ja odwróciłam się
za siebie i zobaczyłam ją, wydałam z siebie oh
i uśmiechnęłam się zawstydzona.
-
Dzięki – powiedziałam, zanim wróciłam do moich wyjaśnień. -
No bo jeśli wytłumaczyłabym ci tą sprawę z Trentem, to nic
takiego by się nie stało.
-
Nie obwiniaj się Hazel.
-
No to nie rzucaj tej karty, gdzie bierzesz na siebie całą winę –
zajęczałam, a on zaśmiał się ze mnie... kiedy się myliłam,
lubiłam myśleć, że zniosę konsekwencje.
-
Możemy się podzielić winą, szczęśliwa? - droczył się ze mną,
a ja zamruczałam pod nosem, nasze nastroje poprawiły się, gdy
dalej kontynuowaliśmy naszą rozmowę.
-
Ale zanim to zrobimy, czy możemy odegrać się na tym dupku? -
zaproponowałam, gdy szliśmy ścieżką, która prowadziła nas na
prywatną ulicę, gdzie stały masywne budynki... byliśmy całkiem
daleko.
-
Co masz na myśli? - spytał, a ja powiedziałam o czym myślałam,
niespodziewanie trzęsąc się, gdy moje ciało zarejestrowało
zimno, na co Justin się zaśmiał.
-
Um... coś dużego – powiedziałam, gdy patrzyłam przed siebie. -
Naprawdę ogromnego... czegoś, czego nie będzie się spodziewał –
wymamrotałam pomysły, które kręciły się po mojej głowie.
-
Wiesz, jak włamałaś się do mojego konta... - zrobił
przerwę. - Czego się muszę dowiedzieć, jak to zrobiłaś
– zmrużył na mnie oczy, na
co się uśmiechnęłam. - Zabierz mu wszystkie pieniądze –
powiedział, a ja szeroko otworzyłam oczy.
-
Wszystkie? - spytałam, a on przytaknął. - Jego biznes nie jest tak
dobry jak twój, ale Justin, on i tak jest milionerem.
-
No i?
-
Przeniesienie tak dużej ilości pieniędzy przy włamywaniu się do
banku jest zbyt ryzykowne – powiedziałam, a on wypuścił
powietrze, wyjękując słowa po cichu.
-
Ale zrobiłaś tak z moimi.
-
Zabranie 100,000$ z twojego konta to pryszcz – powiedziałam,
przypominając sobie cyfry, które pokazywał mi wczoraj stan jego
konta... Jezu pierdolony Chryste, nie wiedziałam, że tak duże
numery istnieją. - Jesteś miliarderem, tak suma pieniędzy nic nie
znaczy – wytłumaczyłam, a on westchnął.
-
No to co? - spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
-
Może... nie, to nie zadziała – wymamrotałam, myśląc o tym.
-
Co nie zadziała?
-
Wiesz, mieliśmy ten plan, żeby dać Trentowi tą twoją honorową
listę... - powiedziałam, a on przytaknął, czekając, aż powiem
coś innego. - Justin, to jest to – powiedziałam, odnosząc się
do tego, co miałam na myśli, a on zaśmiał się lekko zawstydzony.
-Co
z tym? - spytał, odchrząkując.
-
Możemy mu ją dać – zasugerowałam, a on spojrzał na mnie ze
zmrużonymi oczami, trzęsąc głową, z myślącym wyrazem twarzy. -
Czekaj, nie masz przypadkiem jakiejś konferencji z największymi
biznesmenami w styczniu? - spytałam, a on przytaknął, wciąż
zamyślony. - Co jeśli go wtedy wydamy? - spytałam, a on otrząsnął
się ze swojego transu i spojrzał na mnie.
-
Przed wszystkimi? - powtórzył, upewniając się, a ja przytaknęłam.
-
Jego zastraszanie mnie i wymuszenie pieniędzy za coś, co było
aktem naruszenia prywatności jest nielegalne... Tak myślę –
powiedziałam, a jego oczy się
rozświetliły.
-
Jeśli to jest nielegalne, wiesz w jakie gówno wtedy wpadnie? -
uśmiechnął się, a ja przytaknęłam, myśli o tym jak moglibyśmy
to zrobić krążyły po mojej głowie, co tylko sprawiło, że
uśmiech na mojej twarzy zniknął.
-
Czekaj, nie, nie możemy tego
zrobić – powiedziałam, a on spojrzał na mnie, z lekko wydętą
dolną wargę.
-
Czemu nie? - spytał zaciekawiony.
-
Jeśli to zrobimy przed wszystkimi, to każdy zobaczy to co
zrobiliśmy i to będzie źle wyglądało – powiedziałam. - No i
na dodatek, trzeba będzie pokazać to zdjęcie, co oznacza, że
Trent już nie będzie powodem, dlaczego ludzie nie będą chcieli
mnie zatrudnić – wypuściłam powietrze, ściągając moją
czapkę, czując jak robi mi się gorąco. - Jezus, właśnie sobie
przypomniałam, że nie mam pracy – jęknęłam w moje ręce,
przeciągając je po mojej twarzy, wypuszczając duży oddech, z
którego pojawiła się duża chmura pary.
-
Wiesz... - zaczął Justin, a ja spojrzałam na niego z boku,
czekając, aż skończy swoje zdanie. - Zawsze mogłabyś pracować
dla mnie? - powiedział, a ja spojrzałam na niego dociekliwym
wzrokiem.
-
Ludzie będą myśleć, że zatrudniłeś mnie tylko dlatego, że
śpimy ze sobą – powiedziałam, a on zaśmiał się, egoistyczny
uśmieszek pojawił się na jego twarzy.
-
Po pierwsze, nie spaliśmy ze sobą, ponieważ dalej mamy zakład,
który wygram – powiedział, sprawiając, że uniosłam moje brwi.
- A po drugie, mam kurwa gdzieś co inni powiedzą i ty też
powinnaś, bo kiedy zrozumieją, że zatrudniłem cię z powodu
twoich biznesowych umiejętności, a nie przez to, że świetnie
robisz loda, to oni będą
zawstydzeni – powiedział najzwyczajniej, a ja chyba zakrztusiłam
się powietrzem, przez sposób w jaki dodał swój cwany komentarz o
tym jak świetnie robię loda. - Więc
chcesz tą pracę czy nie? - spytał z droczącym się uśmieszkiem.
-
Jesteś poważny?
-
Całkowicie, zwolniłem
Barbarę, więc potrzebuje kogoś, komu mogę zaufać i wiem, że
jest dobry w tym co robi – powiedział. - A ja nie tylko ci ufam,
ale wiem, że jesteś dobra w swojej pracy – powiedział, a je
szczerze się uśmiechnęłam, ponieważ byłam wdzięczna, za to co
powiedział. - Plus, jeśli nikt nie będzie chciał cię zatrudnić
przez to zdjęcie, to co masz do zrobienia? - zaproponował.
-
Mogę o tym pomyśleć? - spytałam, a on przytaknął. - Nie zrozum
mnie źle, bo to nie tak, że tego nie chcę. Po prostu potrzebuję
trochę czasu, żeby to przemyśleć – zapewniłam go, a on się
uśmiechnął.
-
Nie martw się – zaśmiał się. - Ale odkładając to na bok, co
do cholery robimy z tym zakładem? - spytał całkowicie zmieniając
temat.
-
Zdjęcia jak robisz mi dobrze prawie wyciekły, a ty chcesz rozmawiać
o tym, które z nas pierwsze się podda i zachce uprawiać seks?
-
Tak.
-
O mój boże, jesteś szalony – powiedziałam.
-
Może trochę – odpowiedział, a ja przewróciłam oczami. Chichot
opuścił moje usta.
-
Trochę bardziej niż trochę – powiedziałam, a on uśmiechnął
się głupkowato.
-
Sugerujesz, że jestem obłąkany? - droczył się.
-
Tego nie powiedziałam – powiedziałam, a w jego oczach pojawił
się promyk i zanim mogłam coś powiedzieć, zostałam przez niego
przyciągnięta i zarzucona na jego ramię, sprawiając, że
krzyknęłam. - Justin – sapnęłam, a on zamruczał idąc drogą,
która była opuszczona, gdyż wchodziliśmy w bardziej wiejską
część tego, gdzie do cholery szliśmy.
-
Nazwałaś mnie szalonym, więc w sumie, mogę nim być, co nie? -
droczył się ze mną i znowu, zanim mogłam mu coś odpowiedzieć,
zaczął wyklepywać losowy rytm na moim tyłku. - Masz niesamowitą
dupę, mówiłem ci to już? - spytał, a ja wydałam z siebie mały
jęk, gdy ścisnął mój tył swoimi rękoma. Nagle rozbrzmiał
dźwięk klaksonu samochodowego, gdy pojazd przejechał obok nas, a
moje policzki zaczerwieniły się, gdy Justin zaśmiał się z
kolesi, którzy go dopingowali.
-
ZALICZ! - jeden z nich krzyknął, wystawiając głowę przez okno i
uderzając pięścią w powietrze, gdy odjeżdżali.
-
Cholera, to zrobię – wymamrotał pewien siebie, a ja uderzyłam go
w plecy za jego komentarz, z czego się zaśmiał.
-
Jesteś taki pewien, że wygrasz ten zakład – powiedziałam
patrząc na jego tyłek, gdy szedł...
-
Bo go wygram – odpowiedział, a ja przewróciłam oczami.
-
Wcale nie, wejdę do twojego pokoju nago i zobaczymy, kto go wygra –
odpowiedziałam, a on wydał z siebie diabelski śmiech.
-
Och, zaufaj mi, jeśli wejdziesz nago do mojego pokoju, to ty
będziesz mnie błagała o seks
– powiedział i się obrócił, gdy szedł, sprawiając, że
spojrzałam w górę, żeby sprawdzić gdzie jesteśmy... cholera,
nieodwiedzanie mojego brata odbiło się na moich zdolnościach
geograficznych.
-
A dlaczego ja bym o to błagała, skoro to ja będę naga? - spytałam
zaciekawiona.
-
Cóż, po pierwsze, prawdopodobnie zrobiłbym ci dobrze, a to nie
liczy się jako seks, więc nie wygrałabyś zakładu – powiedział,
a ja zmrużyłam oczy, mimo tego, że nie mógł mnie zobaczyć.
-
Zrobienie mi dobrze nie sprawiłoby, że chciałabym cię pieprzyć –
stwierdziłam, a on zamruczał drocząco.
-
Naprawdę? - spytał, a ja odpowiedziałam yup.
- Więc moja głowa zanurzona między twoimi nogami, gdy liżę twoją
cipkę od góry do dołu nie sprawiłaby,
że chciałabyś mnie przelecieć? - spytał, a ja zostałam cicho,
gdy moje nogi zacisnęły się przez jego słowa... pieprzyć cię
Justin. - Tak myślałem – odpowiedział, a ja powtórzyłam jego
słowa, udając go, przez co tylko dostałam klapsa w tyłek.
-
Hej! - zajęczałam, a on się zaśmiał... Mogłam praktycznie
usłyszeć ten jego głupi uśmieszek... tak, mogłam go usłyszeć.
- Dupek – wymamrotałam.
-
Nie martw się, za to wezmę się później – odpowiedział, a moje
usta ułożyły się w kształt litery o
i żadne słowa ich nie opuściły, co sprawiło, że się ze mnie
zaśmiał... jeszcze raz.
-
Jesteś niemożliwy – powiedziałam, próbując powstrzymać
uśmiech na mojej twarzy, ponieważ byłam zadowolona....
przerzucenie przez ramię Justina i rozmawianie o zakładzie
pozostawiło mnie z zadowalającym uczuciem, a ja miałam co do tego
mieszane uczucia.
Kochałam
to jak ze sobą flirtowaliśmy...to było miłe...taka zmiana od tego
co się stało wczoraj.
-
Nie jestem niemożliwy, jestem realistą – stwierdził, a gdy już
miałam się odezwać, koło nas zatrzymało się auto i gdy
spojrzałam w górę, spodziewając się kolejnej sytuacji jak
wcześniej z dopingującymi kolesiami, moje oczy przejechały po
tablicy rejestracyjnej przez co zaschło miw gardle... cholera nie...
nie nie nie.
-
Postaw moją córkę – powiedział znajomy głos, sprawiając, że
mój kręgosłup zesztywniał, a Justin się obrócił, przez co
widok mojego ojca zniknął.
Mogłam
wyczuć, że Justin stał się lekko spięty, ale znów, znałam
moich rodziców i wiedziałam, żeby ich nie testować.
-
Justin, jest w porządku – wymamrotałam, a on złapał mnie za
talię i ściągnął mnie z siebie, stawiając delikatnie na
ziemi... jak zniszczyć moment.
-
Hazel – powiedział mój tata, a ja spojrzałam na niego, widząc
go przez otwarte okno jego samochodu, a zaraz obok pojawiła się
głowa mojej matki, która siedziała na siedzeniu pasażera.
Pierdolona
s-
-
Wsiadaj do samochodu, musimy
porozmawiać – zażądał, a ja spojrzałam na niego.
Może
i byłam emocjonalnym wrakiem, gdy spotkałam moją matkę parę dni
temu, ale teraz...teraz byłam kurewsko wkurwiona...nie zamierzałam
udawać z nimi szczęśliwej rodziny...ani teraz, ani nigdy...
-
Nie – odpowiedziałam zwyczajnie i złapałam Justina za rękę,
odchodząc z nim, tylko po to, żeby mój ojciec jechał tempem
równym do naszego.
-
Hazel – powiedział, a ja go zignorowałam, moja klatka piersiowa
paliła się od złości, która wybuchnęła we mnie w sekundzie, w
której go zobaczyłam... kto do cholery pojawia się tak znikąd?
Byłam
tak kurewsko gotowa, żeby wybuchnąć... żeby krzyczeć, drzeć
się, robić te rzeczy, przez które byłam wcześniej przerażona.
-
Wsiadaj do samochodu, już –
powiedział ostro, a ja zatrzymałam się i odwróciłam do niego,
próbując ugryźć się w język, ale nie mogłam... nie
chciałam.
-
A c powiesz na to, żebyś ty
spierdolił z mojego życia, tak jak chciałeś, żebym ja to zrobiła
lata temu? - syknęłam, a jego usta ułożyły się w cienką linię,
na co ja wzięłam rękę Justina i kontynuowaliśmy naszą
przechadzkę.
-
Do kogo ty do cholery
myślisz, że mówisz? - warknął zza mnie, a ja go zignorowałam.
Kontynuowałam
poruszanie się do przodu, Justin szedł za mną, gdy ja prowadziłam,
zanim usłyszałam dźwięk otwierania i zamykania się drzwi
samochodowych.
-
Zabieraj z niej swoje łapy – usłyszałam jak mówi mój ojciec, a
ręka Justina wyślizgnęła się z mojej i gdy się odwróciłam
moje oczy się rozszerzyły, gdy pięść mojego ojca uderzyła
prosto w szczękę Justina... a on wydobył ledwo słyszalny jęk
bólu.
-
Co kurwa jest z tobą nie tak, nie bij go! - powiedziałam zła,
odpychając mojego ojca z drogi i sprawdzając twarz Justina... nie
wydawał się speszony albo obolały, gdy otworzył oczy... był
bardziej zły...
Mogłam
poczuć jak nią promieniuje, gdy spojrzałam na jego szczękę,
potem na mojego tatę, który miał zmrużone oczy ze zdenerwowanym
wyrazem twarzy.
-
Jak kurwa śmiesz wracać – warknął.
-
Jak ja śmiem wracać, a co z
tym, że ty... - zatrzymałam się, po czym się odwróciłam i
popchnęłam mojego ojca w klatkę piersiową. - wracasz i mówisz,
żebym siedziała w tym samym kurewskim pojeździe co ty, po tym co
zrobiłeś... - syknęłam na niego, gdy słowa, które
wypowiedziałam, zaczęły rejestrować się w mojej głowie... -
Oczekujesz, że będę po tym z tobą rozmawiać? - spytałam. - Po
tym całym gównie, które przez ciebie przeszłam, bo jedyne o co
się martwisz, to twoja cholerna reputacja, oczekujesz, że będę z
tobą rozmawiać –
powiedziałam, a mój głos zaczynał się załamywać, ale
powstrzymałam się od pokazania tego i boleśnie przełknęłam
ślinę.
-
Nie waż się przypominać mi
o tym w tym momencie – ostrzegł mnie, a ja zacisnęłam zęby
patrząc na mężczyznę, którego nazywałam moim ojcem. - Jesteś
żałosna – powiedział, a ja poczułam jak moje ramiona opadają
na te dwa słowa.
-
Co z ciebie za ojciec, skoro tak się odzywasz do swojej córki –
odezwał się Justin, chowając mnie za sobą, gdy stał naprzeciwko
mojego ojca.
-
A ty to kurwa kto?
- spytał
mój ojciec, zanim smutna wymówka matki się odezwała.
-
Oh, kochanie, to jej chłopak – powiedziała słodko, a ja
usłyszałam jak mój ojciec zaśmiał się bez przekonania.
-
Chłopak?
-
Tak, masz z tym jakiś problem? - Justin go wyzwał a to było jak
deja vu, gdyż to samo stało się z moją matka. - Bo jeśli masz,
to ty masz kurwa tupet, żeby
ciągle stać przede mną po tym co zrobiłeś – powiedział, idąc
do przodu, wciąż będąc wyprostowanym, jakby bronił nie tylko
siebie, ale też mnie...
Jego
słowa były wypowiedziane spokojnie, ale zły ton, który oplatał
każdą literkę, dawał mi ostrzeżenie, że jakikolwiek zły ruch
popełni mój ojciec, to on wybuchnie... złość Justina, z tego co
się nauczyłam, jest jak tykająca bomba... każde słowo, które mu
nie odpowiada, może spowodować, że wybuchnie...
-
Ja mam tupet? - spytał mój ojciec ze złowieszczym uśmiechem na
twarzy. - A co powiesz na to, że ty masz tupet, żeby kręcić się
koło mojej córki po zdjęciach, które zobaczyłem? - powiedział,
sprawiając, że pomyślałam o najgorszym.
-
Jakich kurwa zdjęciach? - spytał Justin, a ja przycisnęłam
policzek do jego płaszcza, gdy mój ojciec uśmiechnął się
znacząco i podszedł do samochodu.
Moja
matka podała mu tak samo wyglądającą brązową kopertę jak ta,
którą dała Justinowi, żeby dał ją swojej mamie, a on podszedł
do nas, zanim wyjął papier wielkości A4, który po jednej stronie
był pusty, a potem go odwrócił.
Te
same zdjęcia, którymi wcześniej zastraszał mnie Trent, były
wydrukowane na kartce, którą trzymał mój ojciec, a ja wyczułam
jak Justin staje się jeszcze bardziej spięty niż był...
-
Skąd do cholery je masz? - Justin wydał z siebie pełen złości, a
mój tata się uśmiechnął i już miał coś powiedzieć, ale
odezwał się kolejny głos.
-
Oh, miałeś na myśli od kogo...
- usłyszałam, a moje serce zaczęło mocniej bić w mojej klatce
piersiowej, gdy przyciemniona szyba w tylnych drzwiach samochodu
została opuszczona. - Tak, uhh to byłbym ja.. -
powiedział Trent, uśmiechając się do nas słodko, gdy opierał
swój łokieć w miejscu, gdzie powinna być szyba w samochodzie
moich rodziców. - Tęskniłaś za mną laleczko?
-----------------------------------
Witajcie!
Żyje, mam się dobrze, jak tam wakacje?
Ale się dzieję cooo.
Nie wiem co tu pisać więc
no
7 komentarzy = kolejny update
Omg ale świetny rozdział ! Genialny nie moge sie doczekać następnego
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper! Zapraszam do mnie!❤
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł super:)
OdpowiedzUsuńCzekam na next:)
Wow, akcja sie naprawde ciekawie rozwinęła. Coraz ostrzej, tylko ja sie pytam co do cholery robi tam Trent?? Malo mu??
OdpowiedzUsuńJeju dzis dopiero znalazlam to tlumaczenie i juz je pokochalam.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nastepny��
trafiłam tu przypadkiem i zostaje :) czekam niecierpliwie. Ola
OdpowiedzUsuń