…posunął
się do najgłupszych możliwości, żeby tylko mógł zatrzymać
swoje pierdolone pieniądze
3rd
Person POV:
-
Czekaj, co? - spytał Justin,
patrząc na Hazel z szeroko otwartymi oczami, które chwilę potem
zmrużył, gdy dochodziło do niego to, co powiedziała. - Spała z
nim? - spytał niedowierzająco, a Hazel przytaknęła niepewnie,
sprawiając, że jego twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie. -
Co... Ja nie... - zająkał się, a ona westchnęła patrząc w dół
na swoją rękę, która wciąż była trzymana przez Justina i
rozważała, czy ma mu powiedzieć resztę, czy nie, gdy zdanie teraz
albo nigdy pojawiło się w jej
głowie.
-
Pamiętasz jak ci powiedziałam, że znałam Natalię od lat? -
spytała, a on przytaknął, pamiętając jak wymijająco mu
odpowiedziała po ich pierwszym pocałunku. - Cóż, ona znała
mojego brata... - powiedziała podnosząc głowę, żeby spotkać
oczy Justina. - I... wiesz jaki jest mój ojciec, prawda? - Justin
przytaknął niepewnie. - Ma największe ego na świecie i zawsze
chce wypaść dobrze przed innymi – kontynuowała, a Justin
delikatnie ścisnął jej rękę, dodając jej otuchy, gdyż mógł
zobaczyć łzy złości formujące się w jej oczach.
-
Nie musisz mi mówić – wymamrotał, jego kciuk przejechał po jej
knykciach, w celu uspokojenia jej, gdy jej oczy znów na niego
zerknęły.
-
Nie, ja chcę – pociągnęła nosem, posyłając mu mały uśmiech,
gdy wolną ręką otarła łzy płynące jej po policzku, ale Justin
i tak to zauważył. - Wracając... - powiedziała, zanim zaczęła
opowiadać historię po tym, jak wypuściła oddech. - Natalia znała
mojego brata przez swojego kuzyna, cały czas była u nas w domu i ja
się również z nią zaprzyjaźniłam – powiedziała odgarniając
pasemko włosów za ucho, gdy Justin jej słuchał. - Byłyśmy
całkiem blisko i w tym samym czasie, pomagała mi przejść przez
kłopoty, które miałam z moją mamą – powiedziała Hazel, a
Justin posłał jej pytające spojrzenie. - Powiedzmy, że ja i moja
mama nie miałyśmy najbliższej relacji matka-córka –
wytłumaczyła. - Cały czas się kłóciłyśmy o jakieś pierdoły,
a ja przestałam się do niej odzywać w pewnym momencie, gdy to
wszystko wyszło spod kontroli. I to było prawdopodobnie tydzień po
tym jak przestałam z nią rozmawiać, gdy złapała Natalię i
mojego ojca... uh... - Justin wykrzywił się na jej słowa, gdy
Hazel podrapała się po policzku oblizując usta. - Od razu chciała
rozwodu, nie myślała nawet o mnie i o Theo, ponieważ zwaliła to
wszystko na mnie... - mówiła dalej, oddychając głęboko przez
nos, gdy Justin miał problem ze znalezieniem słów. - Myślała, że
powiedziałam Natalii, żeby przespała się z moim ojcem w akcje
zemsty, gdy przestałam się do niej odzywać... myślała tak,
ponieważ Natalia była mi najbliższa i zakładała, że to ja
jestem główną przyczyną problemu... - powiedziała przełykając
gulkę emocji, która powoli ją dusiła. - Oskarżyła mnie i
powiedziała mi, że to ja zaplanowałam całą sprawę, ponieważ
chciałam się odegrać za te wszystkie kłótnie... Nie rozumiałam,
dlaczego myślała, że to zrobiłam, no bo pomimo tego wszystkiego
jest moją mamą, rozumiesz? - powiedziała Hazel biorąc kolejny
ciężki oddech. - Nie zrobiłabym jej tego... Wiem,
że miałyśmy problemy, ale ja... - Hazel pociągnęła nosem
patrząc w dół, gdy zająknęła się, a Justin objął ją swoim
wolnym ramieniem, przytulając ją do swojego boku.
Poczuła
napływ komfortu, gdy była przytulona do niego, a jej głowa oparła
się o jego klatkę piersiową, gdy patrzała na ich złączone
palce.
-
Nie musisz o tym więcej mówić – Justin wymamrotał w jej włosy,
zostawiając mały pocałunek na jej skroni, a ona potrząsnęła
głową, chcąc to dokończyć, ponieważ wiedziała, że jak to
zrobi, ciężar z jej ramion spadnie. - Nie spiesz się – zapewnił
ją po cichu, gdy ona skuliła nogi pozwalając Justinowi, żeby
trzymał ją bliżej siebie, gdyż czuła się bezpieczna w jego
ramionach.
-
Po tym jak mój tata się dowiedział, że chciała rozwodu –
zatrzymała się oblizując usta i pociągając nosem. - Uh...
przypomniał sobie, że gdy brali ślub, to podpisali intercyzę –
wytłumaczyła, a Justin przytaknął, zachęcając ją, by mówiła
dalej, ale żeby się zatrzymała, jeśli musi. - Zdał sobie sprawę,
że jeśli się rozwiodą, to wszystkie ich własności zostaną
podzielone na pół... a przez to, że mieli wspólny biznes
marketingowy, jego ego nie mogło zrozumieć, że jego pieniądze
będą należały do kogoś innego i już nie wspominając o tym, jak
źle to będzie wyglądało w prasie, gdy się dowiedzą o przyczynie
rozwodu – powiedziała, a Justin poczuł jak się spięła, przez
wspomnienie o jej ojcu. - Więc kiedy się zorientował, że musi się
z tego jakoś wydostać, ponieważ chciał wyglądać dobrze przed
ludźmi i zatrzymać swoje pieniądze, zrobił to samo co moja
mama... Myślał, że zwalenie winy na mnie i wyglądanie, jakby było
mu przykro wystarczy, żeby wydostać go z rozwodu i to zadziałało...
- znów się spięła. - Obwinił mnie o wszystko, mówiąc mojej
mamie, że to ja byłam tą, która to zaplanowała, a on był
idiotą, że dał się na to nabrać – powiedziała, sprawiając,
że Justin zacisnął szczękę, gdyż mógł usłyszeć głos jej
ojca na dole. - Zrobił wszystko, żeby to wyglądało, że był na
mnie zły tak samo jak moja mama…posunął się do
najgłupszych możliwości, żeby tylko mógł zatrzymać swoje
pierdolone pieniądze –
powiedziała Hazel, jej ostatnie słowa były ostre, ale bardziej
pełne frustracji. - No i oczywiście, każdy dostał to co chciał –
dodała wściekle. - Moja mama odzyskała męża, mój ojciec nie
musiał dzielić się majątkiem, a Natalia dostała pieniądze,
ponieważ to był jedyny powód, dla którego przespała się z moim
ojcem – wytłumaczyła. - A wszystko co ja mam to blizny –
wymamrotała cicho.
-
Więc Natalia przespała się z twoim ojcem i to wszystko się przez
to nakręciło? - Justin spytał delikatnie, a ona przytaknęła
cicho, bawiąc się jego palcami.
-
Ona była powodem, dlaczego miałam zjebane życie w domu –
wytłumaczyła. - Dlatego przeprowadziłam się do Miami z moimi
dziadkami, gdy miałam 15 lat – powiedziała, a Justin przypomniał
sobie, gdy mówiła mu o tym, podczas kolacji u Daniela.
-
I dlatego nienawidzicie się nawzajem – Justin dokończył, a Hazel
wydała z siebie ciche ta,
gdyż jego przypuszczenia były prawdziwe. - Ale to nie tłumaczy,
dlaczego twój ojciec i Trent pracują razem...
-
Obydwoje są dupkami, a on wie wszystko co ci powiedziałam przez
Natalię – powiedziała. - Mój tata pracuje z Trentem
prawdopodobnie tylko dlatego, że chce, żeby to wciąż wyglądało,
jakby to była moja wina, że spał z tą suką i wciąż chce się
na mnie odegrać za coś, czego nie zrobiłam, żeby powstrzymać
moją mamę od chęci rozwodu.
-
To dlaczego Natalia tu jest?
-
Prawdopodobnie chce znowu mnie w coś wpakować, dlatego powiedziała,
że to ja zaprosiłam ją do Kanady, przy moich rodzicach, żeby
nienawidzili mnie jeszcze bardziej niż teraz – Hazel powiedziała
cicho i nagle to zaczęło mieć sens.
Wszystko
miało sens.
-
Więc to taki chory miłosny trójkąt pomiędzy twoim ojcem, Trentem
i Natalią – Justin wyjaśnił, a ona przytaknęła, przyciskając
policzek do klatki piersiowej Justina.
Nie
osądzał jej tak jak myślała, że to zrobi, a to była tylko jedna
z rzeczy, które sprawiły, że było jej ciepło w środku...
wysłuchał jej i uważał tak samo jak ona.
-
Próbowałaś rozmawiać ze swoją mamą i powiedzieć jej prawdę? -
spytał, a Hazel prychnęła.
-
Próbowałam? To nawet nie
jest to słowo, Justin... - kontynuowała. - To tylko doprowadziło
do jeszcze większych kłopotów, które były jednym z głównych
powodów, dlaczego poleciałam do Miami bez zastanowienia się.
-
Musiało ci być naprawdę ciężko przeprowadzić się do Miami –
Justin jej współczuł, a ona zamruczała niespokojnie, ponieważ
była jeszcze jedna rzecz, której nie powiedziała i nie miała
serca, żeby mu to powiedzieć... nawet po tylu latach, strach przed
tym, że wydarzy się to jeszcze raz powstrzymywał ją od
powiedzenia tego Justinowi.
Zgaduję,
że idzie po nigdy, zamiast teraz.
><
Hazel's
POV:
-
Przestań się gapić – powiedziałam do Tatiany, która patrzyła
zmrużonymi oczami na Justina, który rozmawiał z Theo.
-
Dlaczego, przecież to dupek – prychnęła, a ja wypuściłam
rozbawiony oddech, ponieważ z jej punktu widzenia, znała tylko
złego Justina, który krzyczał na mnie przez bramę.
- Wcale nie, jest dobrym kolesiem – powiedziałam, a ona spojrzała
na mnie dziwnie, mały znaczący uśmieszek pojawił się na jej
twarzy z powodu tego nieśmiałego, który pojawił się na moich
ustach.
-
Ale dzisiaj rano powiedziałaś, że to dupek? - zachichotała, a ja
zarumieniłam się lekko, trzęsąc głową.
-
Nigdy tego nie powiedziałam, ty to założyłaś – wskazałam na
nią palcem.
-
Ale -
-
Nie – powiedziałam podnosząc palec, a ona zmrużyła na mnie
oczy, zanim wypuściła oddech.
-
Po prostu nie chce, żeby cię zranił... znam cię ile, dzień, ale
i tak.. - powiedziała do mnie z wydętą wargą, a ja uśmiechnęłam
się do niej, ale szybko przestałam, gdy zawołała Justin. - Jeśli
ją zranisz, to nakopie ci do tyłka – powiedziała, a on
przewrócił oczy rozbawiony. - Jestem poważna Justin, wsadzę ci
kaktusa do dupy – powiedziała poważnie, zanim uśmiechnęła się
do niego słodko, na co on posłał jej nerwowe spojrzenie.
Spojrzał
od niej na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego, gdy usłyszałam
pukanie do drzwi.
-
Ah, to pewnie moja siostra – powiedziała Tatiana zanim wstała,
Theo ruszył za nią, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku, co
sprawiło, że zamieniłam się w emoji z sercami zamiast oczu przez
ich związek.
Poszedł
tam, gdzie nie mogłam go już zobaczyć, gdy usłyszałam otwieranie
drzwi, a Justin podszedł tam, gdzie byłam, zanim usiadł obok mnie.
-
Wszystko w porządku? - spytał, obejmując mnie ramieniem, a ja
przytaknęłam patrząc na niego i opierając moją szyję na jego
ramieniu. - To dobrze – powiedział z małym uśmiechem, co
sprawiło, że na mojej twarzy również pojawił się jeden, ale
zniknął, gdy usłyszałam głos Theo.
-
Natalia, co ty tutaj robisz? - Theo westchnął.
…do
kurwy nędzy...ona naprawdę nie łapie, że nikt jej nie lubi...
Wypuściłam
oddech, gdy wysunęłam się z objęcia Justina, od razu tęskniąc
za ciepłem, które od niego zawsze biło, gdy wyszłam z salonu do
przedpokoju.
Natalia
uśmiechała się słodko obok zamkniętych drzwi, Tatiana patrzała
na Theo wzrokiem tłumacz się teraz,
a on stał pomiędzy dwoma kobietami ze zmęczonym wyrazem twarzy.
-
Co ty tutaj robisz? - spytałam bez ogródek, a Natalia spojrzała na
mnie, ten sam wnerwiający uśmieszek na jej twarzy... jej czerwone
usta były kurewsko jasne przy jej bladej skórze.
-
Składam wizytę moim bliskim znajomym – powiedziała, a ja
powstrzymałam się od wybuchnięcia i rzucenia się na nią, tak jak
zrobiłam to wcześniej... próbowała zaleźć mi pod skórę
podtekstami, a mi się to nie podobało, bo zaczynało działać....
- Jak tam twoja twarz? - spytała
pewna siebie, a ja usłyszałam jak ktoś staje za mną i nie
musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Justin.
-
To ty ją uderzyłaś? - spytała Tatiana, a Natalia przytaknęła
dumnie i zamierzała coś powiedzieć, ale sapnięcie opuściło jej
usta, gdy ręka Tatiany uniosła się i uderzyła ją mocno w
policzek, jej ręka była tylko rozmyciem przed moimi oczami,
ponieważ stało się to tak szybko.
-
O cholera – powiedziałam tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć,
gdy Natalia trzymała się za swoją twarz i odwróciła się do
Tatiany, która miała uśmiech na swojej twarzy... Uderzenie wciąż
odbijało się w moich uszach, gdy Natalia otworzyła oczy, ukazując
swoje wściekłe spojrzenie.
-
To za uderzenie Hazel i próbowanie odbicia mojego
pierdolonego chłopaka – warknęła, a ja usłyszałam jak Justin
cicho zaśmiał się za mną. - A teraz wypierdalaj, zanim wyrwę ci
włosy, gdy będę próbowała dokładnie to zrobić – uśmiechnęła
się, a Natalia spojrzała na nią, potem rzuciła mi złowrogie
spojrzenie, zanim odwróciła się na pięcie i szybko otworzyła
drzwi... Trzasnęła nimi za sobą, po tym jak jej ciało zniknęła,
a my wszyscy tylko patrzeliśmy na siebie, zanim Tatiana się
odezwała. - Masz trochę do wyjaśnienia kochanie – docięła Theo
ze złowrogim uśmiechem, jej ręce były założone na klatce
piersiowej, a on uśmiechnął się znacząco, obejmując ją
ramieniem i przyciągając ją do siebie.
-
Mogę to wytłumaczyć, gdy będziemy na górze? - usłyszałam jak
powiedział i jęknęłam na jego słowa, wykrzywiając się, co
sprawiło, że się zaśmiał, zanim przerzucił Tatianę przez ramię
i wziął ją na górę.
Dźwięk
chichotu, zanim ktoś jęknął, sprawił że się odezwałam.
-
Napaleni wariaci – wymamrotałam, zanim poszłam do kuchni, a
Justin poszedł za mną. - Dzwoniłeś do Sienny i Jacoba? - spytałam
go, a on przytaknął, gdy podeszłam do lodówki.
-
Wciąż są u jego rodziców i śnieg blokuje im drogę, ale
powiedzieli, że będą tu jakoś po świętach – powiedział, gdy
ja otworzyłam zamrażarkę i wyciągnęłam loda na patyku. - Chcesz
jednego?
-
Przecież jest zimno.
-
Gratuluję – pochwaliłam go sarkastycznie, a on zaśmiał się
przewracając oczami.
-
Nie, nie chcę – powiedział, a ja wzruszyłam ramionami i
zamknęłam drzwi moim biodrem, gdy otwierałam opakowanie. -
Przychodzisz na otwarcie mojego taty, 23-ego? - spytał mnie, a ja
oparłam się o szafkę, liżąc słodki lód.
-
Ta, zaprosił mnie tego wieczoru... chociaż nie mam pojęcia co
ubrać – kontynuowałam. Miałam 2 dni, żeby wymyślić, co
założyć, hm...Miałam się
odezwać i spytać o zasady ubioru, ale gdy spojrzałam na Justina,
on już mnie obserwował. - Co? - spytałam go, liżąc końcówkę,
a on zmrużył swoje oczy na mnie, ale nic nie powiedział,
sprawiając, że wzruszyłam ramionami i wsadziłam loda do buzi.
Dopiero
sekundy później, kiedy wyciągnęłam go z ust i polizałam z góry
do dołu, zdałam sobie sprawę co robiłam i spojrzałam na Justina
z rozbawionym uśmieszkiem na mojej twarzy.
-
Jesteś taką kokietką – wymamrotał, a ja zamruczałam drocząco,
machając językiem po końcówce loda, a on kontynuował mrużenie
oczu n mnie. - Nie martw się... - powiedział. - Odpłacę ci się i
wtedy wygram ten zakład – powiedział, a ja uniosłam brwi, jakbym
miała powiedzieć ta, jasne.
-
Miłej zabawy – powiedziałam, gdy zaczęłam ssać górę loda,
pozwalając słodkiemu soku, który był tam nagromadzony, wlecieć
do moich ust. Wtedy celowo zostawiłam loda na krawędzi moich ust i
czerwona, cukrowa ciecz spłynęła po moich ustach ma moją brodę.
- Ups – droczyłam się cicho, wycierając to moim kciukiem, zanim
wsadziłam go do ust.
Oczy
Justina były przyklejone do moich ust, a ja celowo powoli wypuściłam
kciuk z moich ust, zanim przygryzłam zębami moją dolną wargę,
następnie pozwalając jej wrócić na miejsce po paru sekundach.
-
Jak się bawisz? - spytałam go, przekrzywiając głowę w bok i
uśmiechając się słodko.
-
Bawiłbym się lepiej, gdybyś ssała coś innego niż loda.
Zgadzam
się Justin, w 100%.
><
Justin's
POV:
-
Wszystko z nią okej? - Sienna spytała mnie przez telefon.
-
Tak, ma trochę problemów rodzinnych, ale poza tym wszystko w
porządku – odpowiedziałem, a ona wydała z siebie aw.
-
Cóż, pozdrów ją ode mnie – powiedziała, a ja uśmiechnąłem
się, mówiąc, że to zrobię, zanim jej powiedziałem, że muszę
już kończyć.
Rozłączyłem
się, zanim odłożyłem telefon i zacząłem przeszukiwać moją
walizkę w poszukiwaniu moich spinek do mankietu.
-
Gdzie do cholery jesteście? - wymamrotałem i jęknąłem, gdy
wyrzuciłem moje buty z walizki, żeby zobaczyć je na samym dole.
Mamrocząc ciche przekleństwo, podniosłem je i obciągnąłem
rękawy mojej koszulki i przypiąłem moje spinki zaraz po tym, jak
przełożyłem je przez małe, zaprojektowane dziurki na stronie
moich nadgarstków. - Okej – powiedziałem do siebie, chodząc
dookoła pokoju, gdy wkładałem koszulę do spodni.
-
Justin! - usłyszałem krzyk mojego młodszego brata.
-
Co? - odkrzyknąłem, gdy zacząłem wkładać ręce pod kołdrę,
ponieważ próbowałem znaleźć mój telefon.
Jezu
Chryste, położysz telefon na łóżko na dwie sekundy i nagle
znika.
-
Wszystko okej? - spytał Joshua, opierając się o drzwi, gdy ja
agresywnie uderzałem kołdrę, próbując wyczuć coś w kształcie
mojego telefonu. - Koleś, leży na podłodze – powiedział, a ja
zerknąłem na podłogę, mamrocząc spierdalaj, gdy zaśmiał się
na moją reakcje.
-
Co chciałeś? - spytałem go, gdy nacisnąłem przycisk na moim
telefonie sprawdzając czas.
-
Tata się zastanawiał czy jedziesz z nami, czy z Hazel.
-
Hazel – odpowiedziałem spoglądając na niego, tylko, żeby go
zobaczyć z głupim uśmieszkiem na twarzy. - Co? - spytałem, a on
wzruszył ramionami.
-
Ty i Hazel – powiedział zwyczajnie, a ja zmrużyłem oczy na
niego, próbując zrozumieć o co mi chodzi. - Wiem, że tak naprawdę
nie jesteście razem – powiedział, a ja zachowałem moją normalną
posturę, nie pokazując, że trochę się zdziwiłem, przez jego
prawdziwe założenie... coś czego nauczyłem się od mojego taty i
przez czas spędzony w świecie biznesu.
Nigdy
nie daj uśpić swojej czujności.
-
Justin, nie okłamuj mnie. Słyszałem jak rozmawiacie o tym, że
chcecie odpłacić się Trentowi przez te fałszywy związek, gdy
wróciłem ze szkoły – powiedział, a ja ułożyłem usta w cienką
linię. - Nikomu nie powiem, jeśli o tym myślisz – zapewnił
mnie, a ja zamruczałem cicho, podchodząc do wieszaka, który wisiał
na moim lustrze, zanim wziąłem czarny krawat, który na nim wisiał
i zawiązałem go na mojej szyi.
-
To o co ci chodzi? - spytałem go, gdy patrzałem na moje odbicie,
przeplatając czarny pasek materiału do środka i na zewnątrz,
zanim pociągnąłem go w dół.
-
Ty i Hazel – powiedział,
sprawiając, że na niego spojrzałem w lustrze, gdy podciągnąłem
krawat i ułożyłem go pomiędzy kołnierzem mojej koszuli. - Ty...
Hazel... Hazel... Ty...
- powiedział kładąc nacisk na nasze imiona, na co ja przewróciłem
oczami.
-
Jeśli myślisz, że mi się podoba, to jesteś w błędzie –
powiedziałem zakładając moją marynarkę i upewniając się, że
wyglądam w porządku.
-
Oczywiście, że nie – dokuczał mi, a ja spojrzałem na niego
gniewnym spojrzeniem.
Nie
podobała mi się w romantyczny sposób... przynajmniej tak sądzę,
według mnie był to bardziej sposób naprawdę chce cię
przelecieć, ale nie mogę przez ten zakład.
-
No bo nie – powiedziałem, a on zamruczał uśmiechając się do
mnie bezczelnie, na co chichot opuścił moje usta. - Jesteś szalony
– wymamrotałem do niego, a on pokazał mi środkowy palec. -
Przyszła już twoja opiekunka? - dokuczyłem mu, a on zmrużył na
mnie oczy.
-
Zamknij się, nie musisz przypadkiem iść zając się swoją
dziewczyną? - odpyskował,
robiąc cudzysłowie przy słowie dziewczyna,
na co ja przewróciłem oczami w rozbawieniu.
-
W sumie to powinienem –
odpowiedziałem z uśmiechem, a on wypuścił powietrze, sprawiając,
że się zaśmiałem.
Wsadziłem
telefon do mojej wewnętrznej kieszeni, zanim wygładziłem materiał
mojej marynarki i wziąłem płaszcz z mojego łóżka, następnie
przewieszając go przez moje ramię.
Spojrzałem
na zegarek, upewniając się, że mam jeszcze czas, zanim znów
zwróciłem się do mojego brata.
-
O której mama i tata tam będą? - spytałem go, a on wzruszył
ramionami. - Nie pomagasz – powiedziałem, a on przedrzeźniał
mnie, gdy przechodziłem obok niego, co zaskutkowało, że uderzyłem
go w ucho palcem, na co on uderzył mnie parę sekund później.
-
Wiesz, że tego nienawidzę – warknął, a ja znowu go uderzyłem,
co przerodziło się w żartobliwą walkę, która prawie przemieniła
się w coś gorszego, gdy przypadkowo wsadziłem mu palec do oka.
-
Jezu Chryste, Justin masz prawie 23 lata... zachowuj się na swój
wiek – powiedziała mama zza nas, a ja spojrzałem w górę, tylko
po to, żeby dostać w głowę, gdy to zrobiłem.
-
Joshua, człowieku, przestań – powiedziałem do niego, gdy się
odwróciłem, a on przewrócił oczami i podszedł do mamy,
przytulając ją.
To
taki synalek mamusi... ale nie mogę nic powiedzieć, bo jestem
dokładnie taki sam.
-
Nie zyskuj współczucia u mamy – powiedziałem do niego, a on
pokazał mi język, z czego mama się zaśmiała. - Nieźle, jesteś
taki dojrzały –
pochwaliłem go sarkastycznie, obciągając moją marynarkę, gdy
wygładzałem ją jeszcze raz, przez
głupiego, pierdolonego brata... którego kocham całym sercem, ale
czasem może być pieprzonym wrzodem na dupie.
-
Jedziesz po Hazel? - spytała mama, a ja przytaknąłem drapiąc mój
policzek, tylko po to, żeby poczuć małą ilość zarostu... do
kurwy nędzy, goliłem się wczoraj...
-
Będę tam, zanim wszystko się zacznie – powiedziałem podchodząc
do niej, mój brat stał koło niej z ramieniem dookoła jej ramion.
-
Pozdrów ją ode mnie – powiedziała, a ja zaśmiałem się całując
jej policzek.
-
Okej – zapewniłem ją zanim się odwróciłem, ale przedtem
uderzyłem Joshuę żartobliwie w brzuch, przez co lekko się zgiął
z bólu.
-
Odegram się – jęknął zza mnie, a ja uśmiechnąłem się pewny
siebie, gdy schodziłem po schodach.
-
Nie liczyłbym na to braciszku.
><
Justin's
POV:
-
Hej – powiedziała Tatiana otwierając mi drzwi i wpuszczając mnie
do środka, gdy ja podziękowałem jej cicho. - Hazel jest na
górze... wciąż nieubrana –
zaśmiała się delikatnie, a ja uśmiechnąłem się, zanim Theo
wszedł do przedpokoju.
-
Możesz od razu iść na górę – powiedział, a ja podziękowałem
mu, omijając co drugi schodek, gdy wszedłem do pokoju, który
założyłem, że był jej.
-
Hazel, czy wciąż nie jesteś goto -
-
Kurwa mać – przeklęła głośno, gdy ja otworzyłem drzwi,
zakrywając swoje nagie ciało rękoma, jedną na złączeniu jej ud,
a drugą klatkę piersiową.
Ja
po prostu stałem i uśmiechałem się znacząco, gdy ona zmrużyła
na mnie oczy, wyraźnie zirytowana, że się nie ruszyłem.
-
Słyszałeś kiedyś o pukaniu? - spytała, gdy ja patrzyłem na nią,
ignorując jej pytanie. Jej makijaż był zrobiony, tak jak jej
włosy, których delikatne loki opadały na jej nagie ramiona. Jej
opalona skóra kontrastowała z głębokim brązem jej włosów.
-
Nope – droczyłem się z uśmiechem, a ona wykrzywiła się, wciąż
się zasłaniając.
-
Idź – jęknęła, a ja uśmiechnąłem się znacząco, zanim się
odezwałem.
-
Masz tu coś... - powiedziałem wskazując na jej twarz, jej ręka
uniosła się do góry, dotykając policzka, a ja zaśmiałem się
mrocznie, pochłaniając jej widok.
-
O mój boże... ty świnio –
wykrzywiła się jeszcze raz, zakrywając swoje cycki ręką, gdy
podeszła do mnie i już miałem dalej jej podokuczać, ale wtedy
zobaczyłem jej szyję.
Moje
oczy się rozszerzyły, gdyż patrzyła na mnie sfrustrowana, ale to
nie była jedyna rzecz, którą zobaczyłem, gdy jej włosy poleciały
do tyłu, w przeciwnym kierunku, w którym szła.
Delikatne,
fioletowe siniaki, których wiedziałem,
że nie było wczoraj, były po obu stronach jej szyi i gdy już
miałem coś powiedzieć, wypchnęła mnie z pokoju i zanim mogłem
coś zrobić, dźwięk zamka w drzwiach był słyszany, gdy coś
mamrotała pod nosem.
Co
jest kurwa?
Okej...
może nie powinienem panikować... po prostu zakładam jakieś
rzeczy... albo może powinienem panikować.... kurwa mać.
-
Hazel – wymamrotałem sprzed jej drzwi i chiche co
wydobyło się z jej ust po drugiej stronie. - Robiłaś coś fajnego
przez ostatnie dwa dni? - spytałem, próbując nawiązać rozmowę,
tylko po to, żeby strzelić sobie w twarz... kto kurwa pyta, czy
ktoś robił coś fajnego...
kurwa Justin co jest...
-
Um, nie bardzo – odpowiedziała niepewnym głosem, zanim mogłem
usłyszeć małe sapnięcie. - Justin – powiedziała, a ja od razu
chciałem otworzyć drzwi, ale powstrzymałem się, gdyż wiedziałem,
że są zamknięte.
-
Tak? - powiedziałem, przez mój mózg przeplatały się myśli o
tym, co mogło spowodować te siniaki... mogła poparzyć się
prostownicą racja?...ale jej włosy są zakręcone... możesz
pokręcić włosy prostownicą?... ale wtedy dlaczego to się nazywa
prosto- wiecie co, po prostu ją spytam...
-
Możesz poczekać na mnie na dole? - spytała zanim mogłem coś
powiedzieć, a ja wzniosłem brwi, zgadzając się niepewnie... Mogło
jej się coś stać, a ja stoję tutaj i zastanawiam się, czy możesz
pokręcić włosy prostownicą... moje priorytety panie i panowie...
To
była jedna z tych sytuacji, gdzie nie wiedziałem co się działo,
ale chciałem... jakkolwiek, po tym jak to wszystko skończyło się
ostatnio, nie chciałem być wścibski, ponieważ do niczego mnie to
nie doprowadziło, oprócz na czarną listę Hazel...
-
Okej – odpowiedziałem zdystansowany, wciąż zdezorientowany moimi
myślami, gdy odszedłem od jej drzwi i ruszyłem korytarzem...
To
były siniaki... na jej szyi...
Co
tu się kurwa dzieje?
><
Justin's
POV:
Wejście
do sali, w której odbywał się bankiet, przywołało wspomnienie,
gdy zobaczyłem Hazel na moim balu charytatywnym.
Sala
miała przywieszony transparent z firmą mojego taty JBieber, a
dookoła były wywieszone inne banery, które zakrywały większość
ścian od sufitu do listwy przyściennej.
Złote
i białe balony ozdabiały długości banerów, kelnerzy chodzili
dookoła z tacami pełnymi przystawek i drinków, gdy uprzejmie
trzymali jedną rękę za sobą, gdy falowali pomiędzy grupkami
ludzi w eleganckich strojach,
Wszystkie
kobiety miały założone długie, wieczorowe suknie, a mężczyźni
garnitury albo fraki, tak jak ja, mój brat i tata.
Ogólnie
to byłem dumny z całego wydarzenia, ale moja mentalna ocena została
przerwana, gdy Hazel wymamrotała coś obok mnie.
-
Wszystko okej? - spytałem ją z ręką dookoła jej talii.
Moje
palce złapały za miękki materiał jej sukienki... sukienki, która
była czarna, miała długie rękawy i wycięcie na klatce
piersiowej, które ukazywało dekolt, ale nie było zbyt
odsłaniające, co pozostawiało jeszcze dużo do wyobraźni... nie
wspominając o rozcięciu na dole przy jej nodze...
Okej,
czy nagle zrobiło się tu gorąco?
-
Tak, wszystko w porządku – uśmiechnęła się do mnie ciepło,
jej głowa odwróciła się, gdy podziwiał salę, tak jak ja to
zrobiłem, a wtedy jej włosy przerzuciły się na drugą stronę,
odsłaniając jej szyję jeszcze raz.
Tylko
tym razem, nie widziałem żadnych siniaków, oprócz słabego
znamienia, które mogłem zobaczyć, gdy wystarczająco mocno
zmrużyłem oczy.... ukrywała je... ukrywała to, cokolwiek się
stało...
-
Czy ktoś cię skrzywdził? - spytałem bez ogródek, naprawdę nie
chcąc próbowania tego całego szpiegowania i zamiast tego chciałem
być bardziej prostolinijny i zażądałem
odpowiedzi... wow brzmię jak dupek... brzmię jak Trent...
to coś czego w życiu się nie spodziewałem, że powiem...
-
Co? - spytała mnie unosząc
brwi, gdy zabrała wzrok z moich oczu i patrzyła gdziekolwiek tylko
nie w nie, coś co zawsze
robiła, gdy się w czymś orientowała... jedna z rzeczy, które
zauważyłem...
-
Widziałem siniaki na twojej szyi – powiedziałem i ciche oh
opuściło jej usta, i wtedy wiedziałem, że coś się stało...
cała droga tutaj była lekko niekomfortowa, i nie wspominajmy już
myśli, które przechodziły przez moją głowę... te domysły,
które wymyśliłem...
-
Szybko robią mi się siniaki – zaczęła. - Tatiana zrobiła mi
wczoraj masaż szyi i naprawdę pojechała po całości –
powiedziała próbując ukryć fakt, że wciąż była niepewna
swoich słów, gdy mały śmiech za nimi podążył, ale szybko
znikł, gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy... Szczery i kurewsko
poważny...
-
Pójdę po coś do picia – powiedziałem z zaciśniętym uśmiechem,
a ona wydała z siebie niepewne okej,
gdy się od niej oderwałem...
Więc
kłamała...
To,
że mi tego nie powiedziała to zupełnie inna sprawa... ale
kłamstwo?
To
było coś co mnie naprawdę wkurwiało... kłamstwo to moja granica
i jeśli ktoś kłamał mi prosto w twarz, gdy znałem prawdę...
cóż... łapiecie o co chodzi...
Zgaduję,
że sam się będę musiał dowiedzieć...
Celowo
podszedłem do kelnera, który był ode mnie najdalej, zanim wziąłem
dwa kieliszki szampana i ruszyłem slalomem do Theo i Tatiany, po tym
jak ich zauważyłem.
Musiałem
się przedostać tylko przez małą ilość ludzi i delikatnie
spojrzałem na Hazel, która patrzała w dół i bawiła się swoją
sukienką, z małym grymasem na twarzy... teraz czuje się źle...
cholera...
-
Możesz przestać patrzeć na Natalię? - powiedział Theo do
Tatiany, gdy podszedłem do nich, a moje oczy się rozszerzyły...
Natalia była tutaj... Co oznacza, że Trent też tu jest... kurwa
mać...
Tatiana
spojrzała na niego, mówiąc mu, żeby się zamknął,
kontynuując patrzenie, co sprawiło, że podniósł ręce w geście
poddania się, zanim zorientował się, że jestem obok nich, wtedy
jego ręce objęły Tatianę i przycisnęły ją do jego strony, co
sprawiło, że lekko się do niego pochyliła, co nie powstrzymało
ją od rzucenia gniewnego spojrzenia...
-
Hazel jest tam – Theo się zaśmiał, a ja spojrzałem na Hazel,
która mnie szukała, ale gdy mnie ewentualnie już znalazła i nasze
oczy się spotkały, cały kolor zszedł z jej twarzy, ponieważ
wiedziała co robię...
-
Tatiana, robiłaś wczoraj masaż Hazel? - spytałem odwracając się
do nich, a ona spojrzała na mnie, przerywając swoje gniewne
spojrzenie.
-
Jak mogłam dać jej masaż, skoro nie było jej od 17:00 –
zaśmiała się delikatnie, ale przestała, gdy ułożyłem usta w
cienką linię, próbując się powstrzymać od pobicia szkła w
moich rękach...
Więc
Hazel kłamała...
-
Justin – usłyszałem jak Hazel westchnęła, po czym również
usłyszałem zza mnie przepraszam
i gdy się odwróciłem zobaczyłem ją z błagającym wyglądem, gdy
stanęła przede mną, co tylko sprawiło, że dodałem jedno do
drugiego...ktoś ją skrzywdził...
ktoś położył swoje pierdolone ręce na jej szyi i Jezu Chryste,
zabije go...
-
Gadaj – zażądałem bez żadnej skruchy przechodząc obok niej do
miejsca, w którym mogliśmy porozmawiać prywatnie.
Staliśmy
na końcu sali, z dala od tłumu, który powoli przechodził przez
wejście w stronę sceny. Dźwięk rozmów i stukania kieliszkami
wypełnił moje uszy, ale został pokonany przez adrenalinę, która
sprawiała, że słyszałem bicie swojego serca w uszach.
-
Kto to zrobił?
-
Ja... uh... wczoraj... - jąkała się, gdy wzięła oddech, żeby
powiedzieć coś jeszcze, ale znów cały kolor zszedł z jej twarzy
po jakichś 20 sekundach, gdy jej oczy podążyły w inną stroną
niż mój pasywny wzrok, sprawiając, że się odwróciłem i
podążyłem za jej oczami.
Obok
Natalii, trzymając jej rękę stał Trent Eagle, pełen dumy i
wyprostowany, obok ściany, która trzymała jeden z banerów, ale
nie po tym, co zamierzałem zrobić,
Wręczyłem
oba kieliszki szampana Hazel, wpychając je do jej rąk, gdy ruszyłem
w jego stronę, złość przepływała przez moje żyły, dochodząc
do mojej głowy, gdy wszystkie myśli, które miałem były o
zmiażdżeniu jego czaszki w moich rękach.
Odepchnąłem
każdego, kto stał na mojej cholernej drodze, zanim złapałem
Trenta za kołnierz i agresywnie przygwoździłem go do ściany,
sprawiając, że Natalia sapnęła moje imię.
-
Czy tu położyłeś swoje pierdolone łapy na niej? - syknąłem
pełen złości, gdy słowa, które wydostały się z moich ust,
sprawiły, że ta sytuacja mnie przeraziła...
Ktoś
naprawdę położył swoje ręce na Hazel.... kurwa przysięgam...
-
Zrobiłeś to? - powiedziałem w jego twarz, a on spojrzał na mnie z
szerokimi oczami. - Czy ty kurwa zrobiłeś jej te cholerne siniaki?
- spytałem pełen złości, a on miał już coś powiedzieć, ale
wtedy zaczął się śmiać... o mój boże, pierdolony psychopata.
Moje
ramiona opadły, ale frustracja i złość, które miałem w sobie,
tylko sprawiły, że moje pięści zacisnęły się na jego
kołnierzu.
-
Myślisz, że to ja jej to
zrobiłem? - zaśmiał się żałośnie, a ja wypuściłem ciężki
oddech przez nos, gdy na niego patrzałem.
Jego
retoryczne pytanie powtarzało się w mojej głowie, co było jedynym
powodem, dlaczego popchnąłem go na ścianę, jego głowa uderzyła
o nią, a ja puściłem jego kołnierz słysząc nagłe oklaski ludzi
za mną.
Odwróciłem
się i zobaczyłem kogoś wchodzącego na scenę, ale spojrzałem
znów na Trent, który uśmiechał się głupawo, gdy usłyszałem
jego złowieszczy śmiech.
-
To nie ja, kogo chcesz zabić, za położenie rąk na twojej cennej
Hazel – dokuczył mi z drwiącym uśmiechem, Natalia stała w
miejscu ze znudzonym wzrokiem, który wcześniej był przerażony,
gdy zaatakowałem Trenta.
-
To kurwa wytłumacz jakim cudem ma siniaki wokół szyi – syknąłem,
a on się uśmiechnął
-
Dlaczego nie spytasz tatusia Lopez? - zaśmiał się z uśmieszkiem,
a ja poczułem jak oddech staje mi w gardle.
Tyle
puzzli, które miały niepasujące krawędzie, nagle zaczęło się
łączyć dzięki temu zdaniu...
-
Jestem Damien Lopez, szef Lopez Industries – usłyszałem dookoła
pomieszczenia przez głośniki, gdy sala wypełniła się oklaskami.
Och,
ten dupek...
-
To przyjemność być tutaj i wspierać mojego dobrego przyjaciela
Jeremy'ego Biebera – jego głos kontynuował, a wszystko co ja
mogłem zobaczyć to czerwień.
Tak
kurwa, możesz być przyjaciółmi z moją pięścią dupku...
Nie
czekając, żeby pomyśleć, o tym co zamierzałem zrobić i jak to
mogło zniszczyć całą noc, przeszedłem przez rozproszonych ludzi,
przepychając się przez paru, którzy nie łapali, ze chciałem
przejść, zanim doszedłem pod scenę.
-
Justin nie – usłyszałem Hazel proszącą głośno, ale to
zignorowałem.
Jedyną
rzecz, którą mogłem zobaczyć był obraz Damiena próbującego
położyć ręce na niej... moje palce zawinęły się w moją dłoń,
gdy adrenalina przepływała jeszcze mocniej przez moje żyły, gdy
podszedłem do schodów prowadzących na scenę.
Usłyszałem
parę pomrukiwań i wysyczane Justin co ty robisz
przez moją mamę oraz kolejne proszące Justin
od Hazel, ale zignorowałem oba.
To
była jedna z tych sytuacji, gdzie nie zamierzałem posłuchać mojej
mamy... bo kurwa mać, jeśli ona by wiedziała, co zrobił Damien,
sama by tu stałą z obcasami w jej ręce.
Kontynuowałem
podchodzenie do tego pierdolonego drania na końcu sceny, który
teraz przestał mówić, gdy zorientował się, że do niego
podchodzę, ale to nie będzie problemem, gdy wsadzę mu moją pięść
w jego pierdoloną twarz.
-
Justin – uśmiechnął się słodko, a ja spojrzałem na niego ze
śmiertelną powagą, zanim stanąłem z nim twarzą w twarz. - Co
tutaj robisz? - spytał przez zęby, odwracając się, żeby
uśmiechnąć się do tłumu, ale nie sięgał on jego oczy, gdy
odwrócił się w moją stronę. Jego głos podążał przez
głośniki, gdy mikrofon złapał dźwięk, ponieważ był on
przyklejony do podium, o które w tym momencie się opierał.
-
Coś co powinienem zrobić w momencie, gdy cię kurwa poznałem –
wymamrotałem wytrącając lampkę szampana z jego ręki słysząc
jak rozbija się o podłogę, zanim znów uniosłem moją pięść.
Siła
uderzenia moich knykci o jego twarz sprawiła, że zabolała mnie
ręka, ale mnie to kurwa nie obchodziło, gdy upadł na podłogę, a
okrzyki zdziwienia były słyszane dookoła.
-
Justin! - usłyszałem pisk
mojej matki i obserwowałem jak Damien trzyma swoją twarz i patrzy
ma mnie, próbując wstać.
Podekscytowana
rozmowa wypełniła pokój, ale jedyna rzecz na której mogłem się
skupić, to ta, że ten idiota, którego popchnąłem na podłogę,
potykał się teraz w moją stronę, gdy trzymał się za swoje już
puchnące oko.
-
Pożałujesz tego – syknął w bólu, wstając, co poskutkowało,
że popchnąłem go na podium, jego plecy uderzyły mikrofon, który
wydał piskliwy dźwięk, odbijający się po pokoju, produkując
chór jęków.
-
Justin przestań teraz –
usłyszałem za mną żądanie mojego ojca, ochrona spieszyła na
scenę, gdy popchnąłem Damiena na podłogę jeszcze raz, bez
żadnych wyrzutów... nie obchodziło mnie kurwa wcale, że patrzy na
mnie teraz ponad 200 ludzi.
-
Wcale nie będę tego żałował
– odpowiedziałem, mój głos rozniósł się po pokoju, gdy
trzymałem moje ręce wokół jego kołnierza, mój głos leciał
prosto do mikrofonu. - Nie
tak bardzo jak ty będziesz żałował próby podduszenia własnej
kurwa córki – powiedziałem i taka sama ilość zszokowanych
westchnień rozniosła się po pokoju, a jego oczy się rozszerzyły,
a wyraz twarzy opadł.
Więc
to była kurwa prawda... pierdolony skurwysyn...
-
Proszę pana – usłyszałem kogoś za mną, zanim zostałem
pociągnięty przez parę rak, a ja oderwałem się od nich, tylko po
to, żeby zostać odciągniętym jeszcze raz.
-
Justin, puść go, teraz –
usłyszałem moją matkę i spojrzałem na dół sceny, gdzie stała
z proszącym spojrzeniem. Odepchnąłem Damiena z wystarczającą
siłą, żeby posłać go jeszcze raz na podłogę, żeby spojrzeć
na niego z obrzydzeniem, gdy jęknął z bólu.
-
Dotknij jej jeszcze raz i cię kurwa zabiję.
Pierdolony
idiota... pierdolony damski bokser...
-
Przyprowadźcie go tutaj – usłyszałem prośbę mojej mamy, ale
gwałtownie się odciągnąłem od ochroniarzy, którzy próbowali
złapać mnie jeszcze raz, schodząc sam ze sceny, zapinając po
drodze moją marynarkę i prostując mój krawat, próbując się
uspokoić.
Podszedłem
do mojej mamy po tym jak zszedłem po schodach, ignorując zszokowane
spojrzenia mojego brata i ojca, tak jak i innych ludzi, których
minąłem.
Cisza
wypełniła pokój i była kurewsko ogłuszająca... od gwałtownej
rozmowy, do teraz takiej ciszy, że prawdopodobnie mogłem usłyszeć
besztające myśli mojej mamy.
Ale
to nie była jedyna rzecz, którą mogłem usłyszeć, ponieważ
stukanie obcasów zza mojej matki sprawiło, że zobaczyłem
podchodzącą cicho Hazel.
Wyglądała
na zrozpaczoną i to mnie zabijało... ale co sprawiało, ze czułem
się jeszcze gorzej to to, że wyglądało na to, że ten wygląd był
wycelowany we mnie...
Zrobiłem
to co należało...prawda?
------------------------------
Hola!
Wróciłam po dość długiej przerwie.
Jak na razie to najdłuższy rozdział jaki się pojawił.
Jak macie jakieś pytania zapraszam na aska ask.fm/fanficspl lub
No to co...
7 komentarzy = kolejny update?
Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział �� czekam na next
OdpowiedzUsuńBoski rozdział.Hazel nie bądź zła na Justina. Już nie mogę doczekać się następnego 😊
OdpowiedzUsuńNiezły obrót akcji, już myślałam, że Hazel poszła w jakiś melanż i ktoś jej zrobił malinki :D
OdpowiedzUsuńKocham kocham kocham tego pieprzonego Justina.Czekam na dalszy rozwòj wydarzeń shdjsbs :D <3
OdpowiedzUsuńczekam na następny!
OdpowiedzUsuńJakie emocje!Czekam na next. All Love
OdpowiedzUsuńGenialny
OdpowiedzUsuńDobrze ze wrocilas