niedziela, 2 października 2016

17. Prawda boli.


posunął się do najgłupszych możliwości, żeby tylko mógł zatrzymać swoje pierdolone pieniądze

3rd Person POV:

- Czekaj, co? - spytał Justin, patrząc na Hazel z szeroko otwartymi oczami, które chwilę potem zmrużył, gdy dochodziło do niego to, co powiedziała. - Spała z nim? - spytał niedowierzająco, a Hazel przytaknęła niepewnie, sprawiając, że jego twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie. - Co... Ja nie... - zająkał się, a ona westchnęła patrząc w dół na swoją rękę, która wciąż była trzymana przez Justina i rozważała, czy ma mu powiedzieć resztę, czy nie, gdy zdanie teraz albo nigdy pojawiło się w jej głowie.
- Pamiętasz jak ci powiedziałam, że znałam Natalię od lat? - spytała, a on przytaknął, pamiętając jak wymijająco mu odpowiedziała po ich pierwszym pocałunku. - Cóż, ona znała mojego brata... - powiedziała podnosząc głowę, żeby spotkać oczy Justina. - I... wiesz jaki jest mój ojciec, prawda? - Justin przytaknął niepewnie. - Ma największe ego na świecie i zawsze chce wypaść dobrze przed innymi – kontynuowała, a Justin delikatnie ścisnął jej rękę, dodając jej otuchy, gdyż mógł zobaczyć łzy złości formujące się w jej oczach.
- Nie musisz mi mówić – wymamrotał, jego kciuk przejechał po jej knykciach, w celu uspokojenia jej, gdy jej oczy znów na niego zerknęły.
- Nie, ja chcę – pociągnęła nosem, posyłając mu mały uśmiech, gdy wolną ręką otarła łzy płynące jej po policzku, ale Justin i tak to zauważył. - Wracając... - powiedziała, zanim zaczęła opowiadać historię po tym, jak wypuściła oddech. - Natalia znała mojego brata przez swojego kuzyna, cały czas była u nas w domu i ja się również z nią zaprzyjaźniłam – powiedziała odgarniając pasemko włosów za ucho, gdy Justin jej słuchał. - Byłyśmy całkiem blisko i w tym samym czasie, pomagała mi przejść przez kłopoty, które miałam z moją mamą – powiedziała Hazel, a Justin posłał jej pytające spojrzenie. - Powiedzmy, że ja i moja mama nie miałyśmy najbliższej relacji matka-córka – wytłumaczyła. - Cały czas się kłóciłyśmy o jakieś pierdoły, a ja przestałam się do niej odzywać w pewnym momencie, gdy to wszystko wyszło spod kontroli. I to było prawdopodobnie tydzień po tym jak przestałam z nią rozmawiać, gdy złapała Natalię i mojego ojca... uh... - Justin wykrzywił się na jej słowa, gdy Hazel podrapała się po policzku oblizując usta. - Od razu chciała rozwodu, nie myślała nawet o mnie i o Theo, ponieważ zwaliła to wszystko na mnie... - mówiła dalej, oddychając głęboko przez nos, gdy Justin miał problem ze znalezieniem słów. - Myślała, że powiedziałam Natalii, żeby przespała się z moim ojcem w akcje zemsty, gdy przestałam się do niej odzywać... myślała tak, ponieważ Natalia była mi najbliższa i zakładała, że to ja jestem główną przyczyną problemu... - powiedziała przełykając gulkę emocji, która powoli ją dusiła. - Oskarżyła mnie i powiedziała mi, że to ja zaplanowałam całą sprawę, ponieważ chciałam się odegrać za te wszystkie kłótnie... Nie rozumiałam, dlaczego myślała, że to zrobiłam, no bo pomimo tego wszystkiego jest moją mamą, rozumiesz? - powiedziała Hazel biorąc kolejny ciężki oddech. - Nie zrobiłabym jej tego... Wiem, że miałyśmy problemy, ale ja... - Hazel pociągnęła nosem patrząc w dół, gdy zająknęła się, a Justin objął ją swoim wolnym ramieniem, przytulając ją do swojego boku.
Poczuła napływ komfortu, gdy była przytulona do niego, a jej głowa oparła się o jego klatkę piersiową, gdy patrzała na ich złączone palce.
- Nie musisz o tym więcej mówić – Justin wymamrotał w jej włosy, zostawiając mały pocałunek na jej skroni, a ona potrząsnęła głową, chcąc to dokończyć, ponieważ wiedziała, że jak to zrobi, ciężar z jej ramion spadnie. - Nie spiesz się – zapewnił ją po cichu, gdy ona skuliła nogi pozwalając Justinowi, żeby trzymał ją bliżej siebie, gdyż czuła się bezpieczna w jego ramionach.
- Po tym jak mój tata się dowiedział, że chciała rozwodu – zatrzymała się oblizując usta i pociągając nosem. - Uh... przypomniał sobie, że gdy brali ślub, to podpisali intercyzę – wytłumaczyła, a Justin przytaknął, zachęcając ją, by mówiła dalej, ale żeby się zatrzymała, jeśli musi. - Zdał sobie sprawę, że jeśli się rozwiodą, to wszystkie ich własności zostaną podzielone na pół... a przez to, że mieli wspólny biznes marketingowy, jego ego nie mogło zrozumieć, że jego pieniądze będą należały do kogoś innego i już nie wspominając o tym, jak źle to będzie wyglądało w prasie, gdy się dowiedzą o przyczynie rozwodu – powiedziała, a Justin poczuł jak się spięła, przez wspomnienie o jej ojcu. - Więc kiedy się zorientował, że musi się z tego jakoś wydostać, ponieważ chciał wyglądać dobrze przed ludźmi i zatrzymać swoje pieniądze, zrobił to samo co moja mama... Myślał, że zwalenie winy na mnie i wyglądanie, jakby było mu przykro wystarczy, żeby wydostać go z rozwodu i to zadziałało... - znów się spięła. - Obwinił mnie o wszystko, mówiąc mojej mamie, że to ja byłam tą, która to zaplanowała, a on był idiotą, że dał się na to nabrać – powiedziała, sprawiając, że Justin zacisnął szczękę, gdyż mógł usłyszeć głos jej ojca na dole. - Zrobił wszystko, żeby to wyglądało, że był na mnie zły tak samo jak moja mama…posunął się do najgłupszych możliwości, żeby tylko mógł zatrzymać swoje pierdolone pieniądze – powiedziała Hazel, jej ostatnie słowa były ostre, ale bardziej pełne frustracji. - No i oczywiście, każdy dostał to co chciał – dodała wściekle. - Moja mama odzyskała męża, mój ojciec nie musiał dzielić się majątkiem, a Natalia dostała pieniądze, ponieważ to był jedyny powód, dla którego przespała się z moim ojcem – wytłumaczyła. - A wszystko co ja mam to blizny – wymamrotała cicho.
- Więc Natalia przespała się z twoim ojcem i to wszystko się przez to nakręciło? - Justin spytał delikatnie, a ona przytaknęła cicho, bawiąc się jego palcami.
- Ona była powodem, dlaczego miałam zjebane życie w domu – wytłumaczyła. - Dlatego przeprowadziłam się do Miami z moimi dziadkami, gdy miałam 15 lat – powiedziała, a Justin przypomniał sobie, gdy mówiła mu o tym, podczas kolacji u Daniela.
- I dlatego nienawidzicie się nawzajem – Justin dokończył, a Hazel wydała z siebie ciche ta, gdyż jego przypuszczenia były prawdziwe. - Ale to nie tłumaczy, dlaczego twój ojciec i Trent pracują razem...
- Obydwoje są dupkami, a on wie wszystko co ci powiedziałam przez Natalię – powiedziała. - Mój tata pracuje z Trentem prawdopodobnie tylko dlatego, że chce, żeby to wciąż wyglądało, jakby to była moja wina, że spał z tą suką i wciąż chce się na mnie odegrać za coś, czego nie zrobiłam, żeby powstrzymać moją mamę od chęci rozwodu.
- To dlaczego Natalia tu jest?
- Prawdopodobnie chce znowu mnie w coś wpakować, dlatego powiedziała, że to ja zaprosiłam ją do Kanady, przy moich rodzicach, żeby nienawidzili mnie jeszcze bardziej niż teraz – Hazel powiedziała cicho i nagle to zaczęło mieć sens.
Wszystko miało sens.
- Więc to taki chory miłosny trójkąt pomiędzy twoim ojcem, Trentem i Natalią – Justin wyjaśnił, a ona przytaknęła, przyciskając policzek do klatki piersiowej Justina.
Nie osądzał jej tak jak myślała, że to zrobi, a to była tylko jedna z rzeczy, które sprawiły, że było jej ciepło w środku... wysłuchał jej i uważał tak samo jak ona.
- Próbowałaś rozmawiać ze swoją mamą i powiedzieć jej prawdę? - spytał, a Hazel prychnęła.
- Próbowałam? To nawet nie jest to słowo, Justin... - kontynuowała. - To tylko doprowadziło do jeszcze większych kłopotów, które były jednym z głównych powodów, dlaczego poleciałam do Miami bez zastanowienia się.
- Musiało ci być naprawdę ciężko przeprowadzić się do Miami – Justin jej współczuł, a ona zamruczała niespokojnie, ponieważ była jeszcze jedna rzecz, której nie powiedziała i nie miała serca, żeby mu to powiedzieć... nawet po tylu latach, strach przed tym, że wydarzy się to jeszcze raz powstrzymywał ją od powiedzenia tego Justinowi.
Zgaduję, że idzie po nigdy, zamiast teraz.

><

Hazel's POV:

- Przestań się gapić – powiedziałam do Tatiany, która patrzyła zmrużonymi oczami na Justina, który rozmawiał z Theo.
- Dlaczego, przecież to dupek – prychnęła, a ja wypuściłam rozbawiony oddech, ponieważ z jej punktu widzenia, znała tylko złego Justina, który krzyczał na mnie przez bramę.
- Wcale nie, jest dobrym kolesiem – powiedziałam, a ona spojrzała na mnie dziwnie, mały znaczący uśmieszek pojawił się na jej twarzy z powodu tego nieśmiałego, który pojawił się na moich ustach.
- Ale dzisiaj rano powiedziałaś, że to dupek? - zachichotała, a ja zarumieniłam się lekko, trzęsąc głową.
- Nigdy tego nie powiedziałam, ty to założyłaś – wskazałam na nią palcem.
- Ale -
- Nie – powiedziałam podnosząc palec, a ona zmrużyła na mnie oczy, zanim wypuściła oddech.
- Po prostu nie chce, żeby cię zranił... znam cię ile, dzień, ale i tak.. - powiedziała do mnie z wydętą wargą, a ja uśmiechnęłam się do niej, ale szybko przestałam, gdy zawołała Justin. - Jeśli ją zranisz, to nakopie ci do tyłka – powiedziała, a on przewrócił oczy rozbawiony. - Jestem poważna Justin, wsadzę ci kaktusa do dupy – powiedziała poważnie, zanim uśmiechnęła się do niego słodko, na co on posłał jej nerwowe spojrzenie.
Spojrzał od niej na mnie, a ja uśmiechnęłam się do niego, gdy usłyszałam pukanie do drzwi.
- Ah, to pewnie moja siostra – powiedziała Tatiana zanim wstała, Theo ruszył za nią, sprawdzając, czy wszystko jest w porządku, co sprawiło, że zamieniłam się w emoji z sercami zamiast oczu przez ich związek.
Poszedł tam, gdzie nie mogłam go już zobaczyć, gdy usłyszałam otwieranie drzwi, a Justin podszedł tam, gdzie byłam, zanim usiadł obok mnie.
- Wszystko w porządku? - spytał, obejmując mnie ramieniem, a ja przytaknęłam patrząc na niego i opierając moją szyję na jego ramieniu. - To dobrze – powiedział z małym uśmiechem, co sprawiło, że na mojej twarzy również pojawił się jeden, ale zniknął, gdy usłyszałam głos Theo.
- Natalia, co ty tutaj robisz? - Theo westchnął.
do kurwy nędzy...ona naprawdę nie łapie, że nikt jej nie lubi...
Wypuściłam oddech, gdy wysunęłam się z objęcia Justina, od razu tęskniąc za ciepłem, które od niego zawsze biło, gdy wyszłam z salonu do przedpokoju.
Natalia uśmiechała się słodko obok zamkniętych drzwi, Tatiana patrzała na Theo wzrokiem tłumacz się teraz, a on stał pomiędzy dwoma kobietami ze zmęczonym wyrazem twarzy.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam bez ogródek, a Natalia spojrzała na mnie, ten sam wnerwiający uśmieszek na jej twarzy... jej czerwone usta były kurewsko jasne przy jej bladej skórze.
- Składam wizytę moim bliskim znajomym – powiedziała, a ja powstrzymałam się od wybuchnięcia i rzucenia się na nią, tak jak zrobiłam to wcześniej... próbowała zaleźć mi pod skórę podtekstami, a mi się to nie podobało, bo zaczynało działać.... - Jak tam twoja twarz? - spytała pewna siebie, a ja usłyszałam jak ktoś staje za mną i nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Justin.
- To ty ją uderzyłaś? - spytała Tatiana, a Natalia przytaknęła dumnie i zamierzała coś powiedzieć, ale sapnięcie opuściło jej usta, gdy ręka Tatiany uniosła się i uderzyła ją mocno w policzek, jej ręka była tylko rozmyciem przed moimi oczami, ponieważ stało się to tak szybko.
- O cholera – powiedziałam tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć, gdy Natalia trzymała się za swoją twarz i odwróciła się do Tatiany, która miała uśmiech na swojej twarzy... Uderzenie wciąż odbijało się w moich uszach, gdy Natalia otworzyła oczy, ukazując swoje wściekłe spojrzenie.
- To za uderzenie Hazel i próbowanie odbicia mojego pierdolonego chłopaka – warknęła, a ja usłyszałam jak Justin cicho zaśmiał się za mną. - A teraz wypierdalaj, zanim wyrwę ci włosy, gdy będę próbowała dokładnie to zrobić – uśmiechnęła się, a Natalia spojrzała na nią, potem rzuciła mi złowrogie spojrzenie, zanim odwróciła się na pięcie i szybko otworzyła drzwi... Trzasnęła nimi za sobą, po tym jak jej ciało zniknęła, a my wszyscy tylko patrzeliśmy na siebie, zanim Tatiana się odezwała. - Masz trochę do wyjaśnienia kochanie – docięła Theo ze złowrogim uśmiechem, jej ręce były założone na klatce piersiowej, a on uśmiechnął się znacząco, obejmując ją ramieniem i przyciągając ją do siebie.
- Mogę to wytłumaczyć, gdy będziemy na górze? - usłyszałam jak powiedział i jęknęłam na jego słowa, wykrzywiając się, co sprawiło, że się zaśmiał, zanim przerzucił Tatianę przez ramię i wziął ją na górę.
Dźwięk chichotu, zanim ktoś jęknął, sprawił że się odezwałam.
- Napaleni wariaci – wymamrotałam, zanim poszłam do kuchni, a Justin poszedł za mną. - Dzwoniłeś do Sienny i Jacoba? - spytałam go, a on przytaknął, gdy podeszłam do lodówki.
- Wciąż są u jego rodziców i śnieg blokuje im drogę, ale powiedzieli, że będą tu jakoś po świętach – powiedział, gdy ja otworzyłam zamrażarkę i wyciągnęłam loda na patyku. - Chcesz jednego?
- Przecież jest zimno.
- Gratuluję – pochwaliłam go sarkastycznie, a on zaśmiał się przewracając oczami.
- Nie, nie chcę – powiedział, a ja wzruszyłam ramionami i zamknęłam drzwi moim biodrem, gdy otwierałam opakowanie. - Przychodzisz na otwarcie mojego taty, 23-ego? - spytał mnie, a ja oparłam się o szafkę, liżąc słodki lód.
- Ta, zaprosił mnie tego wieczoru... chociaż nie mam pojęcia co ubrać – kontynuowałam. Miałam 2 dni, żeby wymyślić, co założyć, hm...Miałam się odezwać i spytać o zasady ubioru, ale gdy spojrzałam na Justina, on już mnie obserwował. - Co? - spytałam go, liżąc końcówkę, a on zmrużył swoje oczy na mnie, ale nic nie powiedział, sprawiając, że wzruszyłam ramionami i wsadziłam loda do buzi.
Dopiero sekundy później, kiedy wyciągnęłam go z ust i polizałam z góry do dołu, zdałam sobie sprawę co robiłam i spojrzałam na Justina z rozbawionym uśmieszkiem na mojej twarzy.
- Jesteś taką kokietką – wymamrotał, a ja zamruczałam drocząco, machając językiem po końcówce loda, a on kontynuował mrużenie oczu n mnie. - Nie martw się... - powiedział. - Odpłacę ci się i wtedy wygram ten zakład – powiedział, a ja uniosłam brwi, jakbym miała powiedzieć ta, jasne.
- Miłej zabawy – powiedziałam, gdy zaczęłam ssać górę loda, pozwalając słodkiemu soku, który był tam nagromadzony, wlecieć do moich ust. Wtedy celowo zostawiłam loda na krawędzi moich ust i czerwona, cukrowa ciecz spłynęła po moich ustach ma moją brodę. - Ups – droczyłam się cicho, wycierając to moim kciukiem, zanim wsadziłam go do ust.
Oczy Justina były przyklejone do moich ust, a ja celowo powoli wypuściłam kciuk z moich ust, zanim przygryzłam zębami moją dolną wargę, następnie pozwalając jej wrócić na miejsce po paru sekundach.
- Jak się bawisz? - spytałam go, przekrzywiając głowę w bok i uśmiechając się słodko.
- Bawiłbym się lepiej, gdybyś ssała coś innego niż loda.
Zgadzam się Justin, w 100%.

><

Justin's POV:

- Wszystko z nią okej? - Sienna spytała mnie przez telefon.
- Tak, ma trochę problemów rodzinnych, ale poza tym wszystko w porządku – odpowiedziałem, a ona wydała z siebie aw.
- Cóż, pozdrów ją ode mnie – powiedziała, a ja uśmiechnąłem się, mówiąc, że to zrobię, zanim jej powiedziałem, że muszę już kończyć.
Rozłączyłem się, zanim odłożyłem telefon i zacząłem przeszukiwać moją walizkę w poszukiwaniu moich spinek do mankietu.
- Gdzie do cholery jesteście? - wymamrotałem i jęknąłem, gdy wyrzuciłem moje buty z walizki, żeby zobaczyć je na samym dole. Mamrocząc ciche przekleństwo, podniosłem je i obciągnąłem rękawy mojej koszulki i przypiąłem moje spinki zaraz po tym, jak przełożyłem je przez małe, zaprojektowane dziurki na stronie moich nadgarstków. - Okej – powiedziałem do siebie, chodząc dookoła pokoju, gdy wkładałem koszulę do spodni.
- Justin! - usłyszałem krzyk mojego młodszego brata.
- Co? - odkrzyknąłem, gdy zacząłem wkładać ręce pod kołdrę, ponieważ próbowałem znaleźć mój telefon.
Jezu Chryste, położysz telefon na łóżko na dwie sekundy i nagle znika.
- Wszystko okej? - spytał Joshua, opierając się o drzwi, gdy ja agresywnie uderzałem kołdrę, próbując wyczuć coś w kształcie mojego telefonu. - Koleś, leży na podłodze – powiedział, a ja zerknąłem na podłogę, mamrocząc spierdalaj, gdy zaśmiał się na moją reakcje.
- Co chciałeś? - spytałem go, gdy nacisnąłem przycisk na moim telefonie sprawdzając czas.
- Tata się zastanawiał czy jedziesz z nami, czy z Hazel.
- Hazel – odpowiedziałem spoglądając na niego, tylko, żeby go zobaczyć z głupim uśmieszkiem na twarzy. - Co? - spytałem, a on wzruszył ramionami.
- Ty i Hazel – powiedział zwyczajnie, a ja zmrużyłem oczy na niego, próbując zrozumieć o co mi chodzi. - Wiem, że tak naprawdę nie jesteście razem – powiedział, a ja zachowałem moją normalną posturę, nie pokazując, że trochę się zdziwiłem, przez jego prawdziwe założenie... coś czego nauczyłem się od mojego taty i przez czas spędzony w świecie biznesu.
Nigdy nie daj uśpić swojej czujności.
- Justin, nie okłamuj mnie. Słyszałem jak rozmawiacie o tym, że chcecie odpłacić się Trentowi przez te fałszywy związek, gdy wróciłem ze szkoły – powiedział, a ja ułożyłem usta w cienką linię. - Nikomu nie powiem, jeśli o tym myślisz – zapewnił mnie, a ja zamruczałem cicho, podchodząc do wieszaka, który wisiał na moim lustrze, zanim wziąłem czarny krawat, który na nim wisiał i zawiązałem go na mojej szyi.
- To o co ci chodzi? - spytałem go, gdy patrzałem na moje odbicie, przeplatając czarny pasek materiału do środka i na zewnątrz, zanim pociągnąłem go w dół.
- Ty i Hazel – powiedział, sprawiając, że na niego spojrzałem w lustrze, gdy podciągnąłem krawat i ułożyłem go pomiędzy kołnierzem mojej koszuli. - Ty... Hazel... Hazel... Ty... - powiedział kładąc nacisk na nasze imiona, na co ja przewróciłem oczami.
- Jeśli myślisz, że mi się podoba, to jesteś w błędzie – powiedziałem zakładając moją marynarkę i upewniając się, że wyglądam w porządku.
- Oczywiście, że nie – dokuczał mi, a ja spojrzałem na niego gniewnym spojrzeniem.
Nie podobała mi się w romantyczny sposób... przynajmniej tak sądzę, według mnie był to bardziej sposób naprawdę chce cię przelecieć, ale nie mogę przez ten zakład.
- No bo nie – powiedziałem, a on zamruczał uśmiechając się do mnie bezczelnie, na co chichot opuścił moje usta. - Jesteś szalony – wymamrotałem do niego, a on pokazał mi środkowy palec. - Przyszła już twoja opiekunka? - dokuczyłem mu, a on zmrużył na mnie oczy.
- Zamknij się, nie musisz przypadkiem iść zając się swoją dziewczyną? - odpyskował, robiąc cudzysłowie przy słowie dziewczyna, na co ja przewróciłem oczami w rozbawieniu.
- W sumie to powinienem – odpowiedziałem z uśmiechem, a on wypuścił powietrze, sprawiając, że się zaśmiałem.
Wsadziłem telefon do mojej wewnętrznej kieszeni, zanim wygładziłem materiał mojej marynarki i wziąłem płaszcz z mojego łóżka, następnie przewieszając go przez moje ramię.
Spojrzałem na zegarek, upewniając się, że mam jeszcze czas, zanim znów zwróciłem się do mojego brata.
- O której mama i tata tam będą? - spytałem go, a on wzruszył ramionami. - Nie pomagasz – powiedziałem, a on przedrzeźniał mnie, gdy przechodziłem obok niego, co zaskutkowało, że uderzyłem go w ucho palcem, na co on uderzył mnie parę sekund później.
- Wiesz, że tego nienawidzę – warknął, a ja znowu go uderzyłem, co przerodziło się w żartobliwą walkę, która prawie przemieniła się w coś gorszego, gdy przypadkowo wsadziłem mu palec do oka.
- Jezu Chryste, Justin masz prawie 23 lata... zachowuj się na swój wiek – powiedziała mama zza nas, a ja spojrzałem w górę, tylko po to, żeby dostać w głowę, gdy to zrobiłem.
- Joshua, człowieku, przestań – powiedziałem do niego, gdy się odwróciłem, a on przewrócił oczami i podszedł do mamy, przytulając ją.
To taki synalek mamusi... ale nie mogę nic powiedzieć, bo jestem dokładnie taki sam.
- Nie zyskuj współczucia u mamy – powiedziałem do niego, a on pokazał mi język, z czego mama się zaśmiała. - Nieźle, jesteś taki dojrzały – pochwaliłem go sarkastycznie, obciągając moją marynarkę, gdy wygładzałem ją jeszcze raz, przez głupiego, pierdolonego brata... którego kocham całym sercem, ale czasem może być pieprzonym wrzodem na dupie.
- Jedziesz po Hazel? - spytała mama, a ja przytaknąłem drapiąc mój policzek, tylko po to, żeby poczuć małą ilość zarostu... do kurwy nędzy, goliłem się wczoraj...
- Będę tam, zanim wszystko się zacznie – powiedziałem podchodząc do niej, mój brat stał koło niej z ramieniem dookoła jej ramion.
- Pozdrów ją ode mnie – powiedziała, a ja zaśmiałem się całując jej policzek.
- Okej – zapewniłem ją zanim się odwróciłem, ale przedtem uderzyłem Joshuę żartobliwie w brzuch, przez co lekko się zgiął z bólu.
- Odegram się – jęknął zza mnie, a ja uśmiechnąłem się pewny siebie, gdy schodziłem po schodach.
- Nie liczyłbym na to braciszku.

><

Justin's POV:

- Hej – powiedziała Tatiana otwierając mi drzwi i wpuszczając mnie do środka, gdy ja podziękowałem jej cicho. - Hazel jest na górze... wciąż nieubrana – zaśmiała się delikatnie, a ja uśmiechnąłem się, zanim Theo wszedł do przedpokoju.
- Możesz od razu iść na górę – powiedział, a ja podziękowałem mu, omijając co drugi schodek, gdy wszedłem do pokoju, który założyłem, że był jej.
- Hazel, czy wciąż nie jesteś goto -
- Kurwa mać – przeklęła głośno, gdy ja otworzyłem drzwi, zakrywając swoje nagie ciało rękoma, jedną na złączeniu jej ud, a drugą klatkę piersiową.
Ja po prostu stałem i uśmiechałem się znacząco, gdy ona zmrużyła na mnie oczy, wyraźnie zirytowana, że się nie ruszyłem.
- Słyszałeś kiedyś o pukaniu? - spytała, gdy ja patrzyłem na nią, ignorując jej pytanie. Jej makijaż był zrobiony, tak jak jej włosy, których delikatne loki opadały na jej nagie ramiona. Jej opalona skóra kontrastowała z głębokim brązem jej włosów.
- Nope – droczyłem się z uśmiechem, a ona wykrzywiła się, wciąż się zasłaniając.
- Idź – jęknęła, a ja uśmiechnąłem się znacząco, zanim się odezwałem.
- Masz tu coś... - powiedziałem wskazując na jej twarz, jej ręka uniosła się do góry, dotykając policzka, a ja zaśmiałem się mrocznie, pochłaniając jej widok.
- O mój boże... ty świnio – wykrzywiła się jeszcze raz, zakrywając swoje cycki ręką, gdy podeszła do mnie i już miałem dalej jej podokuczać, ale wtedy zobaczyłem jej szyję.
Moje oczy się rozszerzyły, gdyż patrzyła na mnie sfrustrowana, ale to nie była jedyna rzecz, którą zobaczyłem, gdy jej włosy poleciały do tyłu, w przeciwnym kierunku, w którym szła.
Delikatne, fioletowe siniaki, których wiedziałem, że nie było wczoraj, były po obu stronach jej szyi i gdy już miałem coś powiedzieć, wypchnęła mnie z pokoju i zanim mogłem coś zrobić, dźwięk zamka w drzwiach był słyszany, gdy coś mamrotała pod nosem.
Co jest kurwa?
Okej... może nie powinienem panikować... po prostu zakładam jakieś rzeczy... albo może powinienem panikować.... kurwa mać.
- Hazel – wymamrotałem sprzed jej drzwi i chiche co wydobyło się z jej ust po drugiej stronie. - Robiłaś coś fajnego przez ostatnie dwa dni? - spytałem, próbując nawiązać rozmowę, tylko po to, żeby strzelić sobie w twarz... kto kurwa pyta, czy ktoś robił coś fajnego... kurwa Justin co jest...
- Um, nie bardzo – odpowiedziała niepewnym głosem, zanim mogłem usłyszeć małe sapnięcie. - Justin – powiedziała, a ja od razu chciałem otworzyć drzwi, ale powstrzymałem się, gdyż wiedziałem, że są zamknięte.
- Tak? - powiedziałem, przez mój mózg przeplatały się myśli o tym, co mogło spowodować te siniaki... mogła poparzyć się prostownicą racja?...ale jej włosy są zakręcone... możesz pokręcić włosy prostownicą?... ale wtedy dlaczego to się nazywa prosto- wiecie co, po prostu ją spytam...
- Możesz poczekać na mnie na dole? - spytała zanim mogłem coś powiedzieć, a ja wzniosłem brwi, zgadzając się niepewnie... Mogło jej się coś stać, a ja stoję tutaj i zastanawiam się, czy możesz pokręcić włosy prostownicą... moje priorytety panie i panowie...
To była jedna z tych sytuacji, gdzie nie wiedziałem co się działo, ale chciałem... jakkolwiek, po tym jak to wszystko skończyło się ostatnio, nie chciałem być wścibski, ponieważ do niczego mnie to nie doprowadziło, oprócz na czarną listę Hazel...
- Okej – odpowiedziałem zdystansowany, wciąż zdezorientowany moimi myślami, gdy odszedłem od jej drzwi i ruszyłem korytarzem...
To były siniaki... na jej szyi...
Co tu się kurwa dzieje?

><
Justin's POV:

Wejście do sali, w której odbywał się bankiet, przywołało wspomnienie, gdy zobaczyłem Hazel na moim balu charytatywnym.
Sala miała przywieszony transparent z firmą mojego taty JBieber, a dookoła były wywieszone inne banery, które zakrywały większość ścian od sufitu do listwy przyściennej.
Złote i białe balony ozdabiały długości banerów, kelnerzy chodzili dookoła z tacami pełnymi przystawek i drinków, gdy uprzejmie trzymali jedną rękę za sobą, gdy falowali pomiędzy grupkami ludzi w eleganckich strojach,
Wszystkie kobiety miały założone długie, wieczorowe suknie, a mężczyźni garnitury albo fraki, tak jak ja, mój brat i tata.
Ogólnie to byłem dumny z całego wydarzenia, ale moja mentalna ocena została przerwana, gdy Hazel wymamrotała coś obok mnie.
- Wszystko okej? - spytałem ją z ręką dookoła jej talii.
Moje palce złapały za miękki materiał jej sukienki... sukienki, która była czarna, miała długie rękawy i wycięcie na klatce piersiowej, które ukazywało dekolt, ale nie było zbyt odsłaniające, co pozostawiało jeszcze dużo do wyobraźni... nie wspominając o rozcięciu na dole przy jej nodze...
Okej, czy nagle zrobiło się tu gorąco?
- Tak, wszystko w porządku – uśmiechnęła się do mnie ciepło, jej głowa odwróciła się, gdy podziwiał salę, tak jak ja to zrobiłem, a wtedy jej włosy przerzuciły się na drugą stronę, odsłaniając jej szyję jeszcze raz.
Tylko tym razem, nie widziałem żadnych siniaków, oprócz słabego znamienia, które mogłem zobaczyć, gdy wystarczająco mocno zmrużyłem oczy.... ukrywała je... ukrywała to, cokolwiek się stało...
- Czy ktoś cię skrzywdził? - spytałem bez ogródek, naprawdę nie chcąc próbowania tego całego szpiegowania i zamiast tego chciałem być bardziej prostolinijny i zażądałem odpowiedzi... wow brzmię jak dupek... brzmię jak Trent... to coś czego w życiu się nie spodziewałem, że powiem...
- Co? - spytała mnie unosząc brwi, gdy zabrała wzrok z moich oczu i patrzyła gdziekolwiek tylko nie w nie, coś co zawsze robiła, gdy się w czymś orientowała... jedna z rzeczy, które zauważyłem...
- Widziałem siniaki na twojej szyi – powiedziałem i ciche oh opuściło jej usta, i wtedy wiedziałem, że coś się stało... cała droga tutaj była lekko niekomfortowa, i nie wspominajmy już myśli, które przechodziły przez moją głowę... te domysły, które wymyśliłem...
- Szybko robią mi się siniaki – zaczęła. - Tatiana zrobiła mi wczoraj masaż szyi i naprawdę pojechała po całości – powiedziała próbując ukryć fakt, że wciąż była niepewna swoich słów, gdy mały śmiech za nimi podążył, ale szybko znikł, gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy... Szczery i kurewsko poważny...
- Pójdę po coś do picia – powiedziałem z zaciśniętym uśmiechem, a ona wydała z siebie niepewne okej, gdy się od niej oderwałem...
Więc kłamała...
To, że mi tego nie powiedziała to zupełnie inna sprawa... ale kłamstwo?
To było coś co mnie naprawdę wkurwiało... kłamstwo to moja granica i jeśli ktoś kłamał mi prosto w twarz, gdy znałem prawdę... cóż... łapiecie o co chodzi...
Zgaduję, że sam się będę musiał dowiedzieć...
Celowo podszedłem do kelnera, który był ode mnie najdalej, zanim wziąłem dwa kieliszki szampana i ruszyłem slalomem do Theo i Tatiany, po tym jak ich zauważyłem.
Musiałem się przedostać tylko przez małą ilość ludzi i delikatnie spojrzałem na Hazel, która patrzała w dół i bawiła się swoją sukienką, z małym grymasem na twarzy... teraz czuje się źle... cholera...
- Możesz przestać patrzeć na Natalię? - powiedział Theo do Tatiany, gdy podszedłem do nich, a moje oczy się rozszerzyły... Natalia była tutaj... Co oznacza, że Trent też tu jest... kurwa mać...
Tatiana spojrzała na niego, mówiąc mu, żeby się zamknął, kontynuując patrzenie, co sprawiło, że podniósł ręce w geście poddania się, zanim zorientował się, że jestem obok nich, wtedy jego ręce objęły Tatianę i przycisnęły ją do jego strony, co sprawiło, że lekko się do niego pochyliła, co nie powstrzymało ją od rzucenia gniewnego spojrzenia...
- Hazel jest tam – Theo się zaśmiał, a ja spojrzałem na Hazel, która mnie szukała, ale gdy mnie ewentualnie już znalazła i nasze oczy się spotkały, cały kolor zszedł z jej twarzy, ponieważ wiedziała co robię...
- Tatiana, robiłaś wczoraj masaż Hazel? - spytałem odwracając się do nich, a ona spojrzała na mnie, przerywając swoje gniewne spojrzenie.
- Jak mogłam dać jej masaż, skoro nie było jej od 17:00 – zaśmiała się delikatnie, ale przestała, gdy ułożyłem usta w cienką linię, próbując się powstrzymać od pobicia szkła w moich rękach...
Więc Hazel kłamała...
- Justin – usłyszałem jak Hazel westchnęła, po czym również usłyszałem zza mnie przepraszam i gdy się odwróciłem zobaczyłem ją z błagającym wyglądem, gdy stanęła przede mną, co tylko sprawiło, że dodałem jedno do drugiego...ktoś ją skrzywdził... ktoś położył swoje pierdolone ręce na jej szyi i Jezu Chryste, zabije go...
- Gadaj – zażądałem bez żadnej skruchy przechodząc obok niej do miejsca, w którym mogliśmy porozmawiać prywatnie.
Staliśmy na końcu sali, z dala od tłumu, który powoli przechodził przez wejście w stronę sceny. Dźwięk rozmów i stukania kieliszkami wypełnił moje uszy, ale został pokonany przez adrenalinę, która sprawiała, że słyszałem bicie swojego serca w uszach.
- Kto to zrobił?
- Ja... uh... wczoraj... - jąkała się, gdy wzięła oddech, żeby powiedzieć coś jeszcze, ale znów cały kolor zszedł z jej twarzy po jakichś 20 sekundach, gdy jej oczy podążyły w inną stroną niż mój pasywny wzrok, sprawiając, że się odwróciłem i podążyłem za jej oczami.
Obok Natalii, trzymając jej rękę stał Trent Eagle, pełen dumy i wyprostowany, obok ściany, która trzymała jeden z banerów, ale nie po tym, co zamierzałem zrobić,
Wręczyłem oba kieliszki szampana Hazel, wpychając je do jej rąk, gdy ruszyłem w jego stronę, złość przepływała przez moje żyły, dochodząc do mojej głowy, gdy wszystkie myśli, które miałem były o zmiażdżeniu jego czaszki w moich rękach.
Odepchnąłem każdego, kto stał na mojej cholernej drodze, zanim złapałem Trenta za kołnierz i agresywnie przygwoździłem go do ściany, sprawiając, że Natalia sapnęła moje imię.
- Czy tu położyłeś swoje pierdolone łapy na niej? - syknąłem pełen złości, gdy słowa, które wydostały się z moich ust, sprawiły, że ta sytuacja mnie przeraziła...
Ktoś naprawdę położył swoje ręce na Hazel.... kurwa przysięgam...
- Zrobiłeś to? - powiedziałem w jego twarz, a on spojrzał na mnie z szerokimi oczami. - Czy ty kurwa zrobiłeś jej te cholerne siniaki? - spytałem pełen złości, a on miał już coś powiedzieć, ale wtedy zaczął się śmiać... o mój boże, pierdolony psychopata.
Moje ramiona opadły, ale frustracja i złość, które miałem w sobie, tylko sprawiły, że moje pięści zacisnęły się na jego kołnierzu.
- Myślisz, że to ja jej to zrobiłem? - zaśmiał się żałośnie, a ja wypuściłem ciężki oddech przez nos, gdy na niego patrzałem.
Jego retoryczne pytanie powtarzało się w mojej głowie, co było jedynym powodem, dlaczego popchnąłem go na ścianę, jego głowa uderzyła o nią, a ja puściłem jego kołnierz słysząc nagłe oklaski ludzi za mną.
Odwróciłem się i zobaczyłem kogoś wchodzącego na scenę, ale spojrzałem znów na Trent, który uśmiechał się głupawo, gdy usłyszałem jego złowieszczy śmiech.
- To nie ja, kogo chcesz zabić, za położenie rąk na twojej cennej Hazel – dokuczył mi z drwiącym uśmiechem, Natalia stała w miejscu ze znudzonym wzrokiem, który wcześniej był przerażony, gdy zaatakowałem Trenta.
- To kurwa wytłumacz jakim cudem ma siniaki wokół szyi – syknąłem, a on się uśmiechnął
- Dlaczego nie spytasz tatusia Lopez? - zaśmiał się z uśmieszkiem, a ja poczułem jak oddech staje mi w gardle.
Tyle puzzli, które miały niepasujące krawędzie, nagle zaczęło się łączyć dzięki temu zdaniu...
- Jestem Damien Lopez, szef Lopez Industries – usłyszałem dookoła pomieszczenia przez głośniki, gdy sala wypełniła się oklaskami.
Och, ten dupek...
- To przyjemność być tutaj i wspierać mojego dobrego przyjaciela Jeremy'ego Biebera – jego głos kontynuował, a wszystko co ja mogłem zobaczyć to czerwień.
Tak kurwa, możesz być przyjaciółmi z moją pięścią dupku...
Nie czekając, żeby pomyśleć, o tym co zamierzałem zrobić i jak to mogło zniszczyć całą noc, przeszedłem przez rozproszonych ludzi, przepychając się przez paru, którzy nie łapali, ze chciałem przejść, zanim doszedłem pod scenę.
- Justin nie – usłyszałem Hazel proszącą głośno, ale to zignorowałem.
Jedyną rzecz, którą mogłem zobaczyć był obraz Damiena próbującego położyć ręce na niej... moje palce zawinęły się w moją dłoń, gdy adrenalina przepływała jeszcze mocniej przez moje żyły, gdy podszedłem do schodów prowadzących na scenę.
Usłyszałem parę pomrukiwań i wysyczane Justin co ty robisz przez moją mamę oraz kolejne proszące Justin od Hazel, ale zignorowałem oba.
To była jedna z tych sytuacji, gdzie nie zamierzałem posłuchać mojej mamy... bo kurwa mać, jeśli ona by wiedziała, co zrobił Damien, sama by tu stałą z obcasami w jej ręce.
Kontynuowałem podchodzenie do tego pierdolonego drania na końcu sceny, który teraz przestał mówić, gdy zorientował się, że do niego podchodzę, ale to nie będzie problemem, gdy wsadzę mu moją pięść w jego pierdoloną twarz.
- Justin – uśmiechnął się słodko, a ja spojrzałem na niego ze śmiertelną powagą, zanim stanąłem z nim twarzą w twarz. - Co tutaj robisz? - spytał przez zęby, odwracając się, żeby uśmiechnąć się do tłumu, ale nie sięgał on jego oczy, gdy odwrócił się w moją stronę. Jego głos podążał przez głośniki, gdy mikrofon złapał dźwięk, ponieważ był on przyklejony do podium, o które w tym momencie się opierał.
- Coś co powinienem zrobić w momencie, gdy cię kurwa poznałem – wymamrotałem wytrącając lampkę szampana z jego ręki słysząc jak rozbija się o podłogę, zanim znów uniosłem moją pięść.
Siła uderzenia moich knykci o jego twarz sprawiła, że zabolała mnie ręka, ale mnie to kurwa nie obchodziło, gdy upadł na podłogę, a okrzyki zdziwienia były słyszane dookoła.
- Justin! - usłyszałem pisk mojej matki i obserwowałem jak Damien trzyma swoją twarz i patrzy ma mnie, próbując wstać.
Podekscytowana rozmowa wypełniła pokój, ale jedyna rzecz na której mogłem się skupić, to ta, że ten idiota, którego popchnąłem na podłogę, potykał się teraz w moją stronę, gdy trzymał się za swoje już puchnące oko.
- Pożałujesz tego – syknął w bólu, wstając, co poskutkowało, że popchnąłem go na podium, jego plecy uderzyły mikrofon, który wydał piskliwy dźwięk, odbijający się po pokoju, produkując chór jęków.
- Justin przestań teraz – usłyszałem za mną żądanie mojego ojca, ochrona spieszyła na scenę, gdy popchnąłem Damiena na podłogę jeszcze raz, bez żadnych wyrzutów... nie obchodziło mnie kurwa wcale, że patrzy na mnie teraz ponad 200 ludzi.
- Wcale nie będę tego żałował – odpowiedziałem, mój głos rozniósł się po pokoju, gdy trzymałem moje ręce wokół jego kołnierza, mój głos leciał prosto do mikrofonu. - Nie tak bardzo jak ty będziesz żałował próby podduszenia własnej kurwa córki – powiedziałem i taka sama ilość zszokowanych westchnień rozniosła się po pokoju, a jego oczy się rozszerzyły, a wyraz twarzy opadł.
Więc to była kurwa prawda... pierdolony skurwysyn...
- Proszę pana – usłyszałem kogoś za mną, zanim zostałem pociągnięty przez parę rak, a ja oderwałem się od nich, tylko po to, żeby zostać odciągniętym jeszcze raz.
- Justin, puść go, teraz – usłyszałem moją matkę i spojrzałem na dół sceny, gdzie stała z proszącym spojrzeniem. Odepchnąłem Damiena z wystarczającą siłą, żeby posłać go jeszcze raz na podłogę, żeby spojrzeć na niego z obrzydzeniem, gdy jęknął z bólu.
- Dotknij jej jeszcze raz i cię kurwa zabiję.
Pierdolony idiota... pierdolony damski bokser...
- Przyprowadźcie go tutaj – usłyszałem prośbę mojej mamy, ale gwałtownie się odciągnąłem od ochroniarzy, którzy próbowali złapać mnie jeszcze raz, schodząc sam ze sceny, zapinając po drodze moją marynarkę i prostując mój krawat, próbując się uspokoić.
Podszedłem do mojej mamy po tym jak zszedłem po schodach, ignorując zszokowane spojrzenia mojego brata i ojca, tak jak i innych ludzi, których minąłem.
Cisza wypełniła pokój i była kurewsko ogłuszająca... od gwałtownej rozmowy, do teraz takiej ciszy, że prawdopodobnie mogłem usłyszeć besztające myśli mojej mamy.
Ale to nie była jedyna rzecz, którą mogłem usłyszeć, ponieważ stukanie obcasów zza mojej matki sprawiło, że zobaczyłem podchodzącą cicho Hazel.
Wyglądała na zrozpaczoną i to mnie zabijało... ale co sprawiało, ze czułem się jeszcze gorzej to to, że wyglądało na to, że ten wygląd był wycelowany we mnie...

Zrobiłem to co należało...prawda?

------------------------------
Hola!
Wróciłam po dość długiej przerwie.
Jak na razie to najdłuższy rozdział jaki się pojawił.
Jak macie jakieś pytania zapraszam na aska ask.fm/fanficspl lub
No to co...
7 komentarzy = kolejny update?

8 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział �� czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski rozdział.Hazel nie bądź zła na Justina. Już nie mogę doczekać się następnego 😊

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezły obrót akcji, już myślałam, że Hazel poszła w jakiś melanż i ktoś jej zrobił malinki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham kocham kocham tego pieprzonego Justina.Czekam na dalszy rozwòj wydarzeń shdjsbs :D <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie emocje!Czekam na next. All Love

    OdpowiedzUsuń