sobota, 4 lutego 2017

21. Guzy i złośliwości.

A ja nie chcę cię tylko dla twojego ciała

Justin's POV:

... i jest z Hazel...”
Nie musiała mi tego powtarzać, ponieważ już przepychałem się przez małe grupki ludzi, żeby wejść do domu, ale fakt, że nie wiedziałem gdzie Hazel i jej ojciec są, sprawił, że się zatrzymałem.
Mój postój był zaraz przed drzwiami do salonu, gdzie namiot był złączony z domem. Odwróciłem się i zobaczyłem Theo i Tatianę parę kroków za mną.
- Gdzie ona jest? - spytałem rozhisteryzowany, oddychając szybko na samą myśl o kolejnych siniakach na skórze Hazel.
- W łazience na samym końcu przedpokoju – odpowiedziała Tatiana, a ja wiedziałem które miejsce ma na myśli i szybko udałem się w stronę przedpokoju.
Przepychałem się przez ludzi, którzy również byli w domu, mamrocząc gorączkowe przeprosiny, zanim dotarłem do sąsiednich drzwi na drugim końcu salonu.
Przyciskając płasko moje dłonie do drewna, popchnąłem je gwałtownie, w ogóle nie przejmując się wazą, którą wiedziałem, że zbiłem, gdy drzwi uderzyły gwałtownie w ścianę... moje myśli były skupione na dostaniu się do Hazel.
Przyspieszając moje kroki do miejsca, w którym wiedziałem, że była, czułem jak moje dłonie zaciskają się niekomfortowo na dźwięk czegoś uderzającego mocno, głośny dźwięk upadku dobiegł do moich uszu, gdy się zatrzymałem przy rozdrożu, który prowadził do jednej z czterech łazienek na dole zobaczyłem tego dupka.
Potykając się przez drzwi, Damien oparł się o ścianę, mamrocząc coś pod nosem, zanim spojrzał ze swoich butów na mój ostry wzrok.
Przysięgam, jeśli o tylko kurwa dotknął Hazel...
- Oh, spójrz – zatrzymał się ze złagodzonym wyrazem twarzy. - Czy to nie ten dupek, który upokorzył mnie przed ponad 200 osobami? - zaśmiał się żałośnie, a ja ostro przełknąłem ślinę.
- Sam się upokorzyłeś przez wyjście na scenę, wiedząc, że położyłeś rękę na swoją córkę – kipiałem ze złości, zaciskając moje pięści, gdy podchodziłem do niego i do otwartych drzwi od łazienki.
Przepchnąłem się obok niego, nie zawracając sobie głowy, zostawianiem odcisku mojej pięści na jego twarzy, gdyż musiałem zobaczyć, czy z Hazel jest wszystko w porządku, ale zgaduję, że Damien nie załapał, gdy pociągnął mnie za ramię.
- Nawet nie pró-
Oderwałem się od niego gwałtownie, tylko po to, żeby odwrócić się i przycisnąć go do ściany z moją ręką wokół jego szyi, sprawiając że jego oczy rozszerzyły się, gdy nacisnąłem kciukiem na jego drogi oddechowe. Moja nagła złość wyciągała ze mnie to co najlepsze...
- Przysięgam kurwa na boga, że jeśli jeden pierdolony włos na jej głowie został tknięty, do moją misją będzie, żeby cię zrujnować – warknąłem, czując jak mięśnie w moim ramieniu napinają się, gdy walczyłem z chęcią sprania go na kwaśne jabłko, gdy Tatiana przebiegła obok nas do łazienki.
- Nie odważyłbyś się
- Oh, odważyłbym – zaśmiałem się mrocznie. - Twoja córka dzięki tobie przeszła przez miesiące piekła... zasługujesz na najgorsze rzeczy, które staną na twojej drodze – powiedziałem, ciesząc się sposobem w jaki jego twarz lekko zaczerwieniła. Trochę za bardzo jak dla mnie, ale moje szalone myśli pełne przemocy zostały przerwane, gdy usłyszałem łkanie z łazienki. - Hazel – wymamrotałem do siebie, odpychając Damiena z drogi, gdy otworzyłem drzwi do łazienki, po czym one same się zamknęły, a ja zobaczyłem Tatianę trzymającą słabą Hazel, która opierała się o róg ściany niedaleko zlewu, trzymając swoją głowę w rękach. - Kurwa – wymamrotałem tak, że tylko ja to usłyszałem, gdy zobaczyłem jak potyka się lekko ruszając do przodu, a dźwięk Theo walczącego ze swoim ojcem za drzwiami mieszał się z biciem mojego serca, które odbijało się w mojej głowie.
- Whoa – usłyszałem jak Tatiana mamrocze podnosząc Hazel, która pochyliła się do przodu, jej ruch sprawił tylko, że poruszyłem się w jej stronę ze spanikowanymi rękoma. - Możesz ją przytrzymać, a ja pójdę po twoją mamę? - wydyszała, a ja przytaknąłem, słysząc jak Hazel mamrocze coś do siebie, gdy owinąłem ręce wokół jej ciała.
- Moja głowa – wymamrotała w bólu, naciskając na swoją skroń, gdy ja popchnąłem ją lekko, próbując ustawić ją w pozycji, w której mogłaby być stabilna.
Kurwa, zabije Damiena...
- Musisz mieć otwarte oczy dla mnie – powiedziałem do niej, moje słowa były szybkie, gdy próbowałem zachować spokojny ton. Zajęczała, naciskając na swoją skroń jeszcze raz swoimi palcami, zanim jej ręce opadły po obu jej stronach, gdy wypadała i wpadała w stan przytomności.
Mogłem usłyszeć Theo krzyczącego na swojego ojca i w tym samym czasie parę uderzeń skóry o skórę, które sprawiły, że moja ciało opadło w satysfakcji na dźwięk Damiena proszącego Theo o to, żeby przestał, ale zgaduję, że tego nie zrobił, gdy następnie usłyszałem dźwięk czegoś uderzającego o ścianę.
- Jeśli jeszcze raz dotkniesz ją nawet palcem, to skręcę ci kark – syknął. - Rozumiesz mnie, kurwa?! - słyszałem jak mówił, ale zablokowałem resztę rozmowy, gdy Hazel wymamrotała coś, gdy jej ciało znów wróciło do świadomości.
- To b-boli – wyjąkała, a ja przygryzłem wewnętrzną stronę mojego policzka, próbując wymyślić jak utrzymać ją przytomną tak długo jak się da, zanim moja mama przyjdzie.
- Nie zasypiaj dla mnie kochanie – powiedziałem do niej. - Nie zamykaj teraz oczu – prosiłem cicho, słysząc jak Theo mamrocze bezużyteczny skurwysyn z drugiej strony drzwi, zanim usłyszałem parę szybkich kroków.
- O mój boże – usłyszałem jak mówi moja mama, zanim drzwi od łazienki zostały otwarte, a ja odwróciłem się, widząc ją stojącą z paczką lodu w jej ręce, gdy jej oczy przeskoczyły ode mnie na lekko przytomną Hazel w moich ramionach. - Posadź ją na podłodze – powiedziała, a ja posłuchałem jej, wślizgując jedno ramię pod wiotkie nogi Hazel, zanim uklęknąłem i sam usiadłem na kafelkach, jej plecy były podparte o ścianę w rogu, gdy ja sam zająłem tą główną. - Połóż to tam, gdzie uderzyła się w głowę, a ja idę po twojego tatę.
Wziąłem od niej paczkę lodu i przesuwając Hazel, która podpierała się o moje kolano, gdy ja użyłem mojej lewej ręki, by ją przytrzymać, w razie gdyby miała upaść.
- Haze – wymamrotałem, wypuszczając powietrze, gdy nie dostałem od niej żadnej odpowiedzi, zanim przyłożyłem lód do miejsca, w które założyłem, że się uderzyła.
Od razu gdy zimny plastik wszedł w kontakt z jej skórą, jej twarz wykrzywiła się z bólu, a jej ręka podeszła do góry, próbując odciągnąć moją, gdy wymamrotała w bólu, że to było za zimne.
- Uderzyłaś się w głowę skarbie, muszę tak trzymać – zapewniłem ją, gdy wykrzywiła się, gdy oparła się o moją rękę.
- Nie mów tak głośno – wymamrotała, a na mojej twarzy pojawił się grymas... czy ona naprawdę uderzyła się tak mocno?
Cicho wypuściłem pełen złości oddech, o wiele bardziej gotowy, by zostawić odcisk mojej pięści na twarzy Damiena, ale moje myśli zostały znowu przerwane, gdy drzwi do łazienki się otworzyły i usłyszałem głos mojego ojca zza mojej mamy, która weszła do środka.
- Jest przytomna? - spytała, a ja wydusiłem z siebie tak jakby gdy przeszła nad moimi stopami i kucnęła naprzeciwko Hazel. - Kochanie – powiedziała delikatnie, a Hazel syknęła, odwracając głowę w moją stronę, co sprawiło, że miejsce, do którego przykładałem lód zniknęło spod mojej ręki, gdy się ruszyła. - Za głośno? - moja mama spytała cicho, a Hazel przytaknęła, opierając głowę na moim ramieniu, a gdy próbowałem znów przyłożyć lód do jej głowy, odepchnęła moje ręce, sprawiając, że wypuściłem oddech.
- Justin to jest zimne – zaskomlała boleśnie, a ja westchnąłem, spoglądając na moją mamę w oczekiwaniu pomocy.
- Haze... kochanie – moja mama zachęcała ją delikatnie, jej oczy krążyły po Hazel, gdy prawdopodobnie próbowała rozpracować czy miała wstrząśnienie mózgu czy nie. - Muszę obejrzeć twoją głowę – powiedziała, a Hazel wymamrotała coś, czego nie mogłem zrozumieć, zanim odsunęła głowę od mojej szyi i oparła ją o ścianę.
Jej oczy mrugnęły, ale i tak pozostały lekko zmrużone, gdy moja mama przysunęła się do niej i lekko przycisnęła palce do miejsca, przy którym wcześniej trzymałem lód.
Obserwowałem jak diagnozowała Hazel sponad 15-letnim doświadczeniem, mówiąc, że Hazel jednak miała wstrząśnienie mózgu.
- Możesz zabrać ją do salonu, ale na górze będzie lepiej bo jest tam mniej hałasu – powiedziała wstając i patrząc na nas. - To bardziej niż pewne, że będzie ją bolała głowa przez siłę, z którą została rzucona o ścianę... i zgaduję, że była ona dość mocna, bo już robią się jej siniaki – powiedziała, posyłając mi współczujący wzrok, gdy ja spojrzałem na Hazel.
- Upewnij się, że jej ojca nie ma w domu – powiedziałem jej, a jej delikatny wzrok skierowany w moją stronę stał się mocniejszy.
- Nie musisz się o to martwić – odpowiedziała, zanim powiedziała mi, żebym na pewno nie zapomniał dać Hazel tabletek przeciwbólowych gdy wyszła z łazienki.
Wypuściłem ciężki oddech, zdając sobie sprawę ze wszystkiego, gdy klęknąłem, zanim wziąłem Hazel w moje ramiona i wstałem.
Jej ręce owinęły się wokół mojej szyi, gdy jej skroń przycisnęła się do mojej szyi, gdy trzymałem ją za dół jej pleców jedną ręką i drugą pod kolanami, wciąż trzymając lód w dłoni.
Westchnąłem wychodząc z łazienki, upewniając się, że nie uderzę żadną częścią ciała Hazel o ścianę albo coś innego, że nie spowodować jej więcej bólu.
Mogłem zobaczyć jak Theo stoi naprzeciwko zakrwawionego Damiena, jego ręka był opiekuńczo owinięta wokół talii Tatiany, gdy rzucał złowrogie spojrzenie na swojego ojca, gdy mój rozmawiał przez telefon, chwilowo patrząc tam i z powrotem pomiędzy podłogą i kiedyś tak zwanym jego przyjacielem.
Potrząsnąłem głową zdenerwowany przez to, że nie pomyślałem o tym, że Hazel mogło się coś stać i przez fakt, że obiecałem jej, że nie pozwolę już nikomu jej skrzywdzić... ale złamałem tą obietnicę.
Wiedziałem, że się zadręczałem, ponieważ walczyłem z czymś, co było na pewno nieuniknione... z tyłu mojej głowy był pewne podejrzenia, że coś takiego na pewno się stanie, ale zawsze odpychałem te myśli, tylko po to, żeby teraz się dobijać tym, co i tak miało się stać...
Powstrzymałem się od fizycznego okazania mojej złości, gdyż wciąż trzymałem Hazel w moich ramionach, gdy moje stopy stanęły na marmurowych kafelkach przedpokoju, zanim usłyszałem wołanie mojego brata.
Obróciłem się, gdy Hazel przycisnęła swoją głowę jeszcze bardziej do mojej szyi, gdy zobaczyłem jak Joshua patrzy ode mnie na Hazel sceptycznie.
- Co się do cholery stało? - spytał, troska sprawiła, że jego ciało opadło, gdy wziął krok do przodu.
- Powiem ci za parę minut – westchnąłem. - ale czy mógłbyś przynieść do mojego pokoju tabletki przeciwbólowe i wodę? - spytałem, a on przytaknął pędząc do kuchni, gdy ja się obróciłem i kontynuowałem moją drogę na schody do głównego korytarza.
Gdy wszedłem na górę i szedłem w stronę mojego pokoju, ręce Hazel zacisnęły się na mojej szyi.
- Gdzie idziemy? - wyszeptała.
- Do mojego pokoju – wymamrotałem, popychając drzwi, żeby się otworzyły, gdy ona znowu odezwała się zamroczona.
- Nie mam ochoty na seks – powiedziała, a ja się skrzywiłem na jej słowa, ale odepchnąłem je z moich myśli, ponieważ wiedziałem, że nie do końca miała pojęcie co się dzieję.
- A ja nie chcę cię tylko dla twojego ciała – powiedziałem cicho, nie wiedząc dokładnie czy to usłyszała, czy nie, ale to zdanie, które wymsknęło się z moich ust, zaczęło odtwarzać się w moich uszach.
A ja nie chcę cię tylko dla twojego ciała...
Zamknąłem oczy, mocno zaciskając powieki, zanim je otworzyłem i lekko trzęsąc głową próbowałem przetworzyć słowa, których nie powiedziałem celowo... cholera...
- Możesz stanąć na chwilę? - spytałem ją cicho, a ona przytaknęła, na co niepewnie pozwoliłem jej wyślizgnąć się z moich rąk.
Kontynuowałem podpieranie jej na dole jej pleców, upewniają się, że się nie przewróci, zanim pomogłem jej usiąść na krawędzi mojego łóżka.
Położyłem opakowanie lodu na stoliku obok łóżka, gdy ona mrugnęła powoli, patrząc ze swoich stóp na mnie, ze zdezorientowanym wzrokiem.
Powstrzymałem się od nazwania jej słodką w tym samym momencie, gdy jej usta lekko się wydęły, a jej oczy spojrzały na mnie oczekująco, gdy mrugnęła jeszcze raz, zanim się skrzywiła z bólu.
- Boli? - spytałem, a ona przytaknęła w tym samym czasie, gdy mój brat zapukał do drzwi, zanim je otworzył bardziej i wystawił przez nie głowę.
- Mam to co chciałeś – wymamrotał, wchodząc do pokoju, pozwalając mi zobaczyć szklankę wody i tabletki w jego dłoniach. - Mama powiedziała, żeby dać jej ibuprofen, bo jest silniejszy – powiedział, a ja przytaknąłem, patrząc z powrotem na Hazel, gdy ona mamrotała coś do siebie.
- Możesz pomóc? - spytała w transie, gdy potarła miejsce, w które się uderzyła, a ja przytaknąłem oblizując moje usta, gdy wziąłem lek i wodę od Josha, zanim powiedział mi, że poczeka na mnie na zewnątrz.
Postawiłem rzeczy na stoliku obok paczki z lodem, zanim podciągnąłem materiał moich jeansów na udach i uklęknąłem.
Odpiąłem jej obcasy, zanim zdjąłem je z jej stóp i postawiłem je obok łóżka, tak żeby się o nie nie przewróciła, jakby chciała wyjść.
- Możesz w nich zostać? - spytałem, wskazując na jej skóropodobne spodnie, a ona niewyraźnie zamruczała, zanim stanąłem. - Weź to – powiedziałem, kładąc dwie białe tabletki na jej dłoni i podając jej szklankę wody, gdy włożyła je do ust.
Zobaczyłem jak jej twarz wykrzywiła się w lekkim grymasie gdy je połknęła. Zamknęła mocno oczy, zanim zabrałem od niej szklankę, delikatnie wyciągając ją z jej dłoni.
Wypuściła drżący oddech, gdy ja odwróciłem się i mogłem zobaczyć moim bocznym wzrokiem jak podciąga moją kołdrę i przesuwa swoje ciało na miejsca odsłoniętego materaca.
Jej ruchy był powolne przez stan w którym byłam, ale w końcu się położyła na mojej poduszce, przyciskając do niej swój policzek, zanim spojrzała na mnie.
- Przepraszam – wymamrotała, a ja usiadłem na krawędzi łóżka obok niej, próbując znaleźć powód za jej słowami, ale gdy nie mogłem tego zrobić, spytałem ją.
- Za co?
- Za zrujnowanie tobie i twojej rodzinie świąt – powiedziała, a ja wykrzywiłem się patrząc na nią.
- Wcale ich nie zrujnowałaś – powiedziałem, upewniając ją przez mój ton, że mówiłem prawdę... nie musiała się obwiniać za ten cały nieszczęśliwy wypadek... No bo to jej ojciec był tym, który przyszedł i to wszystko zrobił...
- Ale powinieneś być na dole z gośćmi, a nie ze mną – wymamrotała, krzywiąc się lekko i zamykając oczy.
- Cóż, może powinnaś się nauczyć definicji priorytetu – powiedziałem, a ona mrugnęła patrząc na mnie, zanim zobaczyłem zarys uśmiechu przechodzący przez jej usta, co sprawiło, że moja klatka piersiowa zapłonęła z radości. - Idź spać – powiedziałem delikatnie, patrząc jak kosmyk jej włosów zsuwa się na jej twarz. - Będę tylko telefon dalej, jeśli będziesz czegoś potrzebowała – zapewniłem ją, wciskając kosmyk jej włosów za ucha, zanim nachyliłem się i pocałowałem ją w głowę.
Usłyszałem jak mruczy delikatnie i uśmiechnąłem się, odciągając się od niej, zanim stanąłem i podszedłem do okien, zasłaniając je zasłonami, pozwalając ciemności przejąć pokój, gdy ruszyłem w stronę drzwi, przez które przedostawało się światło z korytarza.
- Dasz sobie radę sama? - spytałem Hazel, a z jej ust wydobyło się ciche mruknięcie, pozostawiając mnie do przytaknięcia sobie, gdy wyszedłem z pokoju, zamykając za sobą delikatnie drzwi, widząc mojego brata, który czekał na mnie, ale jego uwaga była skupiona na czymś za balkonem, który wystawał do przedpokoju.
- I przysięgam na boga, że jeśli dotkniesz tą dziewczynę jeszcze raz to osobiście zażądam, żeby mój mąż i syn pobili cię na miazgę – usłyszałem moją mamę, gdy podszedłem do miejsca, w którym był Joshua, widząc moją mamę na skraju drzwi, wypluwającą słowną truciznę, na najprawdopodobniej Damiena.
Joshua zauważył moją obecność, patrząc na mnie współczującym wzrokiem, gdy usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwiami, a ja spojrzałem na niego.
- Nie wiedziałeś, że tu był, prawda? - spytał, a ja potrząsnąłem głową, opierając moje łokcie na barierce, gdy słyszałem przekleństwa mojej mamy, gdy mój tata przytulał ją do swojego boku, mówiąc coś do niej.
- Jakbym wiedział, to nie leżałaby w moim pokoju, cierpiąc ze wstrząśnienia mózgu – wytłumaczyłem powoli i cicho, a zamiast kolejnego współczującego spojrzenia, dostałem mały uśmiech od Josha. - Co?
- Naprawdę ją lubisz...
Posłałem mu słaby uśmiech na tą myśl, ponieważ wiedziałem, że miał rację.
- Lubię... - wymamrotałem, małe dreszcze przeszły po moich plecach na słowo, które właśnie opuściło moje usta... to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy słyszę się przyznającego się do tego... kiedy słyszę siebie przyznającego się, że ją lubię...
- Powinieneś trzymać na niej oko – powiedział do mnie. - Ostatnim razem jak sprawdzałem to jak się ma wstrząśnienie mózgu to jest się bardziej skłonnym do wymiotowania albo to stracenia świadomości... a znając ciebie, to będziesz się dobijał, jeśli coś się stanie, a ty nic nie zrobiłeś, wiedząc, że mogłeś – powiedział, a ja przemyślałem jego słowa.
- Od kiedy mały Joshua jest taki mądry w swoich słowach? - zażartowałem, próbując poprawić lekko nastrój, a on się zaśmiał.
- Od bóg wie kiedy – uśmiechnął się, zanim odwzajemniłem gest i przyciągnąłem go do uścisku.
Poklepałem go po plecach, gdy obejmowaliśmy więź, którą mieliśmy.
- Wesołych świąt – wymamrotałem do niego, a on wydał z siebie lekki śmiech.
- Wesołych świąt Justin – powiedział, a ja uśmiechnąłem się, zanim oderwał się ode mnie i złapał mnie za ramiona. - A teraz idź i zajmij się swoją dziewczyną – powiedział, a ja zwalczyłem chęć uśmiechnięcia się.
- To nie moja dziewczyna – powiedziałem, a on zamruczał pod nosem.
- Więc po prostu czujecie coś do siebie i się pieprzycie, tak? - powiedział, a ja zaśmiałem się lekko, przewracając oczami, sprawiając, że uśmiechnął się znacząco. - Ona jeszcze nie jest twoją dziewczyną – droczył się ze mną, a ja zamruczałem pod nosem, oblizując usta, a ja pomyślałem nad jego słowami, zanim wypowiedziałem je cicho.
- ...jeszcze nie...

>><<

Hazel's POV:

- Daj mi sprawdzić – powiedział Justin, upierając się, że sprawdzi moją ranę na głowie, gdy ja kontynuowałam zakrywanie jej makeupem, siedząc po turecku na jego łóżku, trzymając lusterko kompaktowe w mojej dłoni, gdy przejeżdżałam pędzelkiem z podkładem po ciemnofioletowej plamie.
Byłam wciąż lekko przymulona od wczoraj, moja głowa kontynuowała rwący ból, który był już nawet znośny, po tym jak byłam przytulona do ramienia Justina, gdy wszedł do pokoju i wskoczył do łóżka, kładąc się obok mnie parę minut po tym jak stąd wyszedł.
- Nie wygląda... źle... - powiedział powoli, jego ton był lekko dziwny przy wypowiadaniu słowa źle, sprawiając, że spojrzałam na niego ze zmrużonymi oczami, co sprawiło, że syknęłam z bólu, gdy moja skóra szczypała lekko dookoła miejsca, w które się uderzyłam.
- Wygląda jakbym dostała w twarz z kija bejsbolowego – powiedziałam, odwracając się z powrotem do mojego lusterka, gdy nakładałam kolejną warstwę podkładu, żeby poziom prześwitywania nie pozwalał na zobaczenie, że miałam siniaka.
- Cóż, podziękuj swojemu ojcu – wymamrotał, a ja poczułam jak moja postawa się zapada na wspomnienie mojego tak zwanego ojca, ale zgaduję, że Justin to zauważył, gdy znowu się odezwał. - Co w ogóle robiłaś, gdy cię znalazł?
- Rozmawiałam przez telefon – odpowiedziałam, nie chcąc wchodzić tak wcześnie w detale procesu, w który byłam zamieszana.
- I po prostu cie zaatakował? - spytał, jego głowa przechyliła się lekko w bok, gdy się odezwał, a ja przytaknęłam, odkładając w końcu pędzelek od podkładu i spojrzałam na niego.
- Podszedł do mnie znienacka i popchnął mnie do łazienki, ostatnią rzeczą, którą widziałam, była Tatiana, biegnąca w dół po schodach, więc zgaduję, że poszła was szukać, bo wszystko co pamiętam to bycie popchniętą mocno na ścianę, a potem przebłyski bycia w ramionach Tatiany, a potem w twoich, następnie bycie w twoim pokoju i zaśnięcie – wytłumaczyłam, a on przytaknął powoli, oblizał usta, gdy jego oczy spojrzały w dal... to coś co robił, gdy myślał.
- Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej, to dostał wczoraj niezłą wiązankę od mojej mamy – powiedział, a ja uśmiechnęłam się na myśl o jego mamie... taka troskliwa i ciepła, nie tak jak moja zimna matka...
- Muszę jej podziękować – powiedziałam cicho, czując jak fala komfortu przechodzi przez moje ciało, sprawiając, że lekko zadrżałam...
- Teraz będzie w pracy – powiedział, przysuwając się bliżej do mnie, gdy ja na niego znów spojrzałam.
- Twoja mama ciężko pracuje.
- To cecha, która jest dziedziczna w naszej rodzinie – powiedział dumnie, sprawiając, że się uśmiechnęłam, zanim w mojej głowie pojawiło się pytanie... Wciąż musiałam potwierdzić, czy przyjmuję propozycję pracy w Bieber Enterprises....
Podchodziłam do tego sceptycznie, aniołek na moim ramieniu mówił, że powinnam dostać pracę przez moją ciężką pracę, a nie przez ofertę z przyjaźni, ale diabeł na moim ramieniu skandował przyjmuj ją, a ja powoli skłaniałam się do podjęcia decyzji z pomocą diabła...
- Idę pod prysznic – usłyszałam Justina, a on pocałował mnie w policzek, zanim odepchnął się od łóżka i poszedł do łazienki, tylko w swoich bokserkach, gdy moja ręka dotknęła mój policzek.
Uśmiechnęłam się, lekko oszołomiona w moim własnym świecie, przez kolejne pięć minut, gdy powstrzymywałam się od zachichotania jak uczennica, ale zgaduję, że tak miało być, gdy mój telefon zaczął wibrować pod moją kosmetyczką.
Wyciągnąłem go spod niej i zobaczyłam imię Natalii na wyświetlaczu... cóż, to nie było do końca jej imię... zapisałam ją pod nigdy nie odbierać i to było dokładnie to, co zamierzałam właśnie zrobić, ale diabeł na moim ramieniu zaczynał powoli wygrywać również w tej sytuacji...
Wypuściłam oddech, słysząc jak woda pod prysznicem zaczyna lecieć, zanim przejechałam palcem po ekranie, akceptując rozmowę i przykładając telefon do mojego ucha.
- Co? - spytałam bez ogródek i usłyszałam jej żałosny śmiech, odbijający się w mojej głowie, co tylko spowodowało, że małe iskierki bólu z wczoraj nagle się rozpaliły.
- Jak się ma córeczka tatusia? - spytała, jej ton był zaczepny i groźny, ale to nie miało na mnie żadnego efektu... nic takiego już nie miało dla mnie znaczenia po tym przez co przeszłam podczas dzieciństwa... wszystko było jak spacer po parku w porównaniu do tego... nawet jak polana pełna stokrotek...
- Czego chcesz Natalia? - spytałam, chcąc przejść do rzeczy i skończyć tą niepotrzebną rozmowę, żebym mogła zająć się moim życiem.
- Po prostu chciałam ci podziękować za twój niesamowity występ, który wczoraj dałaś – powiedziała, a ja mrugnęłam powoli, próbując domyślić się o co jej chodzi.
- Co?
- Och, to ty nie wiesz? - zaśmiała się. - Cóż... - zatrzymała się. - Cały biznesowy świat oficjalnie widział wideo z otwarcia Jeremy'ego i z wczoraj jak byłaś praktycznie nieprzytomna w ramionach Justina – powiedziała... czekajcie... - Lopez Industries płonie – powiedziała, mały chichot opuścił jej usta. - Jakby naturalna katastrofa uderzyła w biznes twoich rodziców, ponieważ nikt nie chce w nich inwestować po szopce, którą odstawił Justin na otwarciu.
- Zachowujesz się jakby mnie obchodziło, że biznes moich rodziców upada – odpowiedziałam, moja lekka niecierpliwość była widoczna w moim tonie głosu, ale był on zdominowany moją prostolinijnością.
- Tak... cóż... tu jest haczyk – wytłumaczyła powoli, a ja skubałam pościel, czekając aż tak suka będzie gadała. - Ponieważ twój ojciec jest znienawidzony przez biznesowy świat, pomyślałam, że może lekko złagodzę jego ból... osobiście i nie, jeśli wiesz o co mi chodzi...
- Jesteś psychiczną suką.
- Awh, naprawdę? - zaśmiała się... ona jest popierdolona. - Nieważne, wracając do tego, chciałam powiedzieć... odkąd twój ojciec jest znienawidzony, pomyślałam, że mogę znowu zagrać moją rolę w twojej szczęśliwej rodzince – dokuczyła mi z agresywnym tonem, sprawiając, że przygryzłam mój policzek... wiedziałam, że jak wybuchnę, to będę tego żałować...
- Przejdź do rzeczy.
- Po prostu powiedzmy, że Trent może być nowym właścicielem Lopez Industries – powiedziała, a ja poczułam jak oddech staje mi w gardle... o cholera, nie... - Ale wiesz co jest naprawdę śmieszne? - spytała mnie retorycznie. - Fakt, że Trent teraz ma dwa dwa biznesy do zarządzania, co oznacza więcej rzeczy od Jimmy Choo dla mnie... ale też to... że ty nie masz żadnej pracy – droczyła się, a diabeł na moim ramieniu zaczynał wyglądać jak anioł.
- Tak sądzisz? - spytałam jej, czując jak moje serce zaczyna bić szybciej przez jej słowa, moje ręce złapały za pościel, gdy spojrzałam w górę słysząc otwierane drzwi od łazienki i zobaczyłam wychodzącego Justina z ręcznikiem owiniętym wokół jego bioder, a drugi mniejszy był w jego dłoniach, gdy wycierał swoje włosy, zanim spojrzał na mnie... cholera, szybko się myje...
- Bo tak jest... biedna, mała, bezrobotna Hazel... - powiedziała powoli, prowokując moją cierpliwość.
- Nie tak szybko Natalia – powiedziałam jej, słysząc ciszę po tym, jak przerwałam jej skandowanie bezrobotna Hazel w kółko i w kółko.
- Czekaj, co?
- Nie jestem bezrobotna, Natalia... najpierw sprawdź fakty, zanim zaczniesz wpychać je w moją twarz, sprawiając, że wyglądasz na jeszcze większą idiotkę niż naprawdę jesteś.
- Masz pracę? Kto cię kurwa zatrudnił po referencji, którą dał ci Trent! - zawołała pełna złości, a ja poczułam jak moja pewność siebie rośnie przez jej reakcje.
- Ktoś kto mnie naprawdę zna – powiedziałam, zerkając na Justina, gdy sprawdzał swój telefon... mały uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy go obserwowałam...
- Przysięgam na boga Hazel, że jeśli tylko coś
Odcięłam ją w połowie rozłączając się, gdy wypuściłam oddech, zanim zaczęłam myśleć nad tym, co powiem. Diabeł na moim ramieniu wydawał się teraz cięższy i był jeszcze lepszą opcją... praca dla Justina nie tylko dawała mi mniej stresu niż misja znalezienia pracy, ale miała też swoje wady i zalety... więcej zalet niż czegokolwiek...
Powinnam.. może jednak nie... no bo... ugh, jebać...
- Justin – odezwałam się, a on zamruczał, jego wzrok przeniósł się z telefonu na mnie.
Posłałam mu mały uśmiech, patrząc na mężczyzn, którego nie tylko lubiłam, ale też był dla mnie podporą, odkąd postawiłam stopę w Kanadzie.. cóż... nic z tego nie wychodzi...

- Chcę pracować w twojej firmie.

----------------
Surprise bitches I'm back.
Nie spodziewaliście się, co?
Nie mam już żadnych egzaminów i deadlineów z coursework do maja więc. :')) Bear with me teraz powinnam dodawać regularnie.
((W przyszłym tygodniu pojawi się rozdział mojego nowego tłumaczenia na wattpadzie, zapraszam serdecznie https://www.wattpad.com/user/fanficspl ))
No to chyba tyle.
Co myślicie??
7 komentarzy - update
jak pytania to: ask.fm/fanficspl

8 komentarzy:

  1. Wow genialny dobrze że nic poważniejszego się Hazel nie stało. Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. Nie czekaj na komentarze. Popatrz po wyswietleniach. Naprawde czekam na kolejny rozdział wiec wstawiaj 😂 xdd 💕

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku ❤ Kocham to 😍

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy kolejny? Czekam 🙎

    OdpowiedzUsuń
  5. w końcu, bo umierałam już

    OdpowiedzUsuń