niedziela, 24 maja 2015

4. Niestosowne myśli.

Musimy przestać to robić

Hazel's POV:

- Cholera jasna, 8 miesięcy? - Sienna wyszeptała do mnie niedowierzająco, a ja przytaknęłam sącząc moje mojito.
- Yup, i tak na przyszłe obgadywania, może i ma dużego, ale nie ma pojęcia co z nim robić – powiedziałam jej, na co ona posłała mi znaczący uśmieszek.
- Jezu, gdzie ty byłaś całe moje życie – odpowiedziała, na co zachichotałam, dalej kontynuując naszą rozmowę o Trencie i jego suce.
Jakoś po godzinie śmiania się przy barze sprawdziłam godzinę i moje oczy się poszerzyły.
- Cholerna jasna, jest druga w nocy – powiedziałam Siennie, na co jej oczy również się rozszerzyły.
- Co u diabła, szybko minęło – odpowiedziała, a ja przytaknęłam zanim obie ruszyłyśmy szukać Justina i Jacoba.
- Znalazłam ich – powiedziałam, patrząc na nich rozmawiających z inną grupą mężczyzn w garniturach. - Przeszkodzimy im? - wyszeptałam do Sienny, widząc, że wyglądają na poważnych, na co ona wzruszyła ramionami, a potem pokręciła głową.
- Nie, sądzę, że obgadują biznes – odpowiedziała, na co ja przytaknęłam.
Znowu zaczęłyśmy rozmawiać i myślę, że wspólna nienawiść do Natalii i Trenta pomogła nam nawiązać tak silną więź i czułam się, jakbym rozmawiała z kimś, kogo znam od lat.
- Muszę iść do łazienki – Sienna jęknęła krzyżując nogi, na co się zaśmiałam i obie ruszyłyśmy w stronę toalety.
Czekałam na nią pod drzwiami, bo ja nie miałam potrzeby, by skorzystać. Parę minut później wyszła z łazienki i uśmiechnęła się do mnie, zanim obie ruszyłyśmy z powrotem do pustoszejącej sali.
- Znalazłem ją – usłyszałam głos Justina, a głowa Jacoba odwróciła się w nasza stronę, gdy położył rękę na swojej klatce piersiowej.
- Gdzie byłaś? - spytał Siennę, na co ona odpowiedziała, że w łazience, co sprawiło, że wypuścił delikatnie powietrze.
- Możesz mi następnym razem powiedzieć jeśli gdzieś idziesz? - poprosił ją delikatnie, na co w myślach zrobiłam aww, bo byli tacy słodcy.
- Ale ty i Justin omawialiście biznes, więc nie przeszkadzałam – odpowiedziała, na co on uśmiechnął się delikatnie, zanim pocałował ją w czoło. - No i na dodatek nie poszłam sama, Hazel była ze mną – powiedziała, a Jacob odwrócił się w moją stronę.
- Nie podważaj mnie, potrafię skopać tyłek – powiedziałam, na co się zaśmiał, tak samo jak Justin, który ciągle stał w tym samym miejscu.
- Nie zdziwiłbym się, po tym co widziałem dzisiaj – odpowiedział, a ja zamruczałam cicho.
- Wezmę to za komplement – odpowiedziałam, na co on się uśmiechnął, a sienna leko zaśmiała.
- Dlaczego się śmiejemy? - usłyszałam głos za mną i odwróciłam się, by zobaczyć Natalię.
Jej sukienka była porwana z tyłu, tam gdzie na nią nadepnęłam i nie mogłam się powstrzymać, więc lekko się zaśmiałam.
I tak wyglądała na tanią.
- Jeśli masz coś do powiedzenia, to się kurwa nie śmiej tylko to od razu powiedz – Trent syknął ostro na mnie, owijając ramię wokół talii Natalii.
Wielka plama wina była, cóż próbowała być zakryta marynarką Trenta, ale była widoczna tak jak pryszcz na twarzy nerda.
Okej, to było okrutne.
Hm, całkowicie mogłam sobie wyobrazić moje sumienie stojące obok mnie i dające mi nieaprobujące spojrzenie, gdy mierzyło mnie wzrokiem.
- Nie ma potrzeby, żeby tak do niej mówić – usłyszałam jak Justin mówi ze złością, a moja głowa odwróciła się w jego stronę.
Jego szczęka była zaciśnięta, a ja czułam się lekko onieśmielona przez sposób, w jaki się prezentował w tym momencie.
Nawet nie wiem jak wytłumaczyć sposób w jaki stał, ale sprawiał on, ze wyglądał kurewsko potężnie i naprawdę, momenty gdy czułam się onieśmielona były strasznie rzadkie. Rezultat ilości problemów przez które przeszłam, gdy wyglądałam na przestraszoną.
- I co kurwa chcesz z tym zrobić, nie znasz jej tak jak ja – Trent odpowiedział Justinowi, a ja odwróciłam się w jego stronę.
Co suko?
Nie zna mnie tak jak ty?
- Nawet nie zaczynaj mówić mu, że nie zna mnie tak jak ty, bo wiem, że ty kurwa nic o mnie nie wiesz – syknęłam do Trenta, gdy myślał, że coś o mnie rzeczywiście wie.
Spojrzał na mnie tępo, a moja podświadomość powoli zaczynała robić się czerwona na twarzy, ponieważ mój gniew wzrastał.
Oficjalnie mam problemy ze złością.
- Wiem rzeczy o tobie, więc się zamknij – odpowiedział, a ja mogłam zobaczyć jak Natalia zaczęła chichotać w jego ramię.
- Jak mam na drugie imię? - spytałam, moje usta ułożyły się w prostą linię, gdy patrzałam na niego sokolim wzrokiem.
- Rose – odpowiedział, a ja zacisnęłam zęby, by powstrzymać się od wybuchnięcia, co byłoby rezultatem budującej się we mnie złości, jaka zebrała się we mnie w stosunku do Trenta przez ostatnie miesiące.
- Całkowicie z tobą skończyłam – powiedziałam bez emocji, zanim się obróciłam, żeby zobaczyć Siennę z małym uśmieszkiem na twarzy, co sprawiło, że moja złość trochę mnie opuściła.
Przeszłam obok nich, rozglądając się chwilowo dookoła, zauważyłam, że byliśmy dosłownie ostatnimi ludźmi na sali.
- Nie odchodź ode mnie – krzyknął, a ja nie odwracając się, pokazałam mu mój środkowy palec. - To jak do cholery masz wtedy na drugie imię?! - krzyknął jeszcze raz, a ja odwróciłam się, moja sukienka uniosła się dookoła mnie.
- Nie mam drugiego imienia dupku! – odpowiedziałam, chwilowo patrząc na Justina, który uśmiechał się zadowolony z siebie do Trenta.
Boże, ja pierdole, wyglądał tak gorąco, gdy się tak uśmiechał.
- Cóż, może powinno brzmieć suka – powiedziała Natalia, a ja dałam jej próżne spojrzenie, bo jej komentarz w ogóle na mnie nie zadziałał.
- Powiedziała Natalia rozłóżnogi Simmons – odpowiedziałam jej, na co Jacob wybuchnął śmiechem, a ja posłałam Natalii sarkastyczny uśmiech, zanim obróciłam się na moim obcasie.
Dziękując jakiemuś kolesiowi za przytrzymanie mi drzwi, przeszłam przez nie i zostałam uderzona falą zimna, sprawiającą, że syknęłam.
- Cholera – powiedziałam szczękając zębami, gdy usłyszałam otwierające się drzwi i odwróciłam się tylko po to, by wpaść prosto na Justina.
Poślizgnęłam się na moim obcasie i jedyne co teraz miałam w głowie to znowu zaczynamy.

Justin's POV:

Przeklinając cicho za dosłowne wbiegnięcie w Hazel, upewniłem się, żeby nie upadła poprzez owinięcie mojego ramienia wokół jej talii. Jej skóra nie była bardzo przykryta, bo jej sukienka była praktycznie cienkim atłasem. Mogłem poczuć jak jej skóra promieniuje resztkami ciepła z jej ciała. Moje palce mając swój własny rozum delikatnie wbiły się w jej talię, które była perfekcyjnie zaokrąglona...do rożnych rzeczy.
Kurwa, była taka seksowna, gdy była zła.
Taki jej widok...robił mi różne rzeczy.
Ale wiedziałem, że i tak nic się nie wydarzy, bo po pierwsze, nawet jej nie znalem (chociaż jedyną rzeczą, którą wiedziałem, było to, że nie ma drugiego imienia) i po drugie, nie sądzę, żeby była mną zainteresowana... no i na dodatek myśli, które były w mojej głowie, cóż... to całkowicie inna historia.
- Musimy przestać to robić – zaśmiała się lekko otwierając oczy, a ja podciągnąłem ją lekko do góry, moja ręka wciąż spoczywała na zaokrągleniu jej talii, gdy uśmiech wkradł się na moje usta.
- Wygląda to na nasz zwyczaj – odpowiedziałem, na co uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak w ogóle dlaczego biegłeś? - spytała.
- Chciałem zobaczyć, czy wszystko z tobą w porządku, bo um.. myślałem, że jesteś zmartwiona – zająknąłem się i poczułem silny powiew, zwalający moją pewność siebie do wielkiego, grubego zera.
- Wszystko okej Justin, radziłam sobie z tym dłużej niż myślisz – opowiedziała z uśmiechem, a ja przytaknąłem. - Teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, muszę iśc do domu i potrzebuję paru minut, żeby złapać taksówkę – powiedziała, uśmiechając się do mnie delikatnie, zanim jej ręka dotknęła mojej i zepchnęła ją delikatnie po jej biodrach ze swojego ciała.
Odeszła parę kroków, ale zatrzymała się, następnie odwróciła i podeszła do mnie, całując mnie w policzek, jej usta przejechały po nim, gdy lekko się pochyliła.
- Dzięki za wstawienie się za mną, tak w ogóle – powiedziała, a jej ręka spoczęła na moim bicepsie.
Mogłem poczuć, jak mój policzek lekko mrowi tam, gdzie były jej usta, i przygryzłem środek mojego policzka, by powstrzymać się od uśmiechu.
- Nie mogłem mu pozwolić, by tak do ciebie mówił – odpowiedziałem, a ona wypuściła male westchnięcie, zanim zakryła to kolejnym uśmiechem.
- To dla mnie nic nowego – powiedziała, a w mojej głowie pojawiło się milion pytań.
Co miała przez to na myśli?
- Ale i tak już muszę iść – powiedziała, przejeżdżając dłonią po moim ramieniu, jej palce lekko dotknęły moich, zanim to uczucie zostało ode mnie zabrane. - Prawdopodobnie wpadnę na ciebie gdzieś niedługo – powiedziała lekko się śmiejąc, na zachichotałem. - Pa Justin – powiedziała, odchodząc ode mnie i schodząc po schodach.
Poczułem ostre nowojorskie powietrze uderzające mnie w twarz i wiedziałem, że jeśli mi było zimno, to ona musiała zamarzać.
- Hazel, czekaj! - krzyknąłem za nią, a ona odwróciła głowę w moją stronę, jej brązowe włosy rozwiał wiatr. - Weź to – powiedziałem ściągając moją marynarkę i podając ją jej.
Cicho mi podziękowała biorąc ją ode mnie. Praktycznie w niej tonęła, ale wolałem, żeby gotowała się z gorąca niż zamarzała.
Odeszła ode mnie, ale potem znowu się zatrzymała i odwróciła.
- Twój telefon – powiedziała, podając mi mojego iPhone'a z kieszeni mojej marynarki, na co wydałem małe oh i podziękowałem jej, gdy mi go podała. - Pa, jeszcze raz – powiedziała śmiejąc się cicho, a ja lekko jej pomachałem, zanim odeszła całkowicie.
Powiedziałbym, że zabrałbym ją do domu, ale wiedząc, że nic o sobie nie wiemy oprócz tego jak mamy na imię, pomysł ten wydawał się trochę odrażający. Więc, ostatnim co mogłem zrobić i to zrobiłem, było danie jej mojej marynarki.
Wypuszczając zimne powietrze poluźniłem krawat na szyi zanim się odwróciłem. Wystawiłem głowę przez drzwi, gdy je otworzyłem i jak na zawołanie Jacob i Sienna szli w moją stronę.
- Jesteście gotowi? - spytałem ich i oboje przytaknęli.
- Co się stało z twoją marynarką? - Jacob spytał, gdy szliśmy w stronę mojego samochodu. Wyciągnąłem z kieszeni moje zapasowe kluczyki, gdyż powiedziałem mojemu kierowcy, Spencerowi, że sam wrócę do domu.
- Dałem ją Hazel – odpowiedziałem, gdy wskoczyłem na siedzenie kierowcy, wsadziłem kluczyki do stacyjki, obracając nimi dwa razy, gdy mój silnik się ożywił.
Przerzucając bieg na w skrzyni, wyjechałem z miejsca parkingowego i skręciłem w lewo, podążając za żwirową ścieżką, gdy dojechałem do wyjścia.
Kontynuując moją podróż do mojego domu, gdyż tam był samochód Jacoba, usłyszałem jak Sienna zaczyna mówić.
- Myślisz, że jeszcze się zobaczycie? - spytała, a ja wzruszyłem ramionami, ponieważ to była prawda. Nie wiedziałem, czy jeszcze się spotkamy czy nie.
- Kto wie – odpowiedziałem.
- Obydwoje wiemy, że chcesz ją zobaczyć jeszcze raz, masz to spojrzenie – powiedziała.
- Jakie spojrzenie? - powiedziałem i prawie zostałem uderzony przez kierowce przede mną, które nagle przejechał na mój pas.
- Spojrzenie predatora, bro – powiedział Jacob a ja przewróciłem oczami.
- Spojrzenie predatora w dupie – odpowiedziałem mu, trąbiąc na kolesia przede mną, gdy zmieniłem pas. Jechałem obok jego samochodu i spojrzałem na niego na chwilę, na co on obdarował mnie spojrzeniem spierdalaj, a ja wystawiłem mój środkowy palec i zacząłem jechać szybciej.
Nienawidzę nierozważnych kierowców.
- Co masz na myśli w dupie, totalnie ją chciałeś. Miałeś to chce cię popchnąć na ścianę i cię pieprzyć spojrzenie – powiedziała Sienna, a ja się głośno zaśmiałem. Boże, kocham tę kobietę.
- Jak do cholery wiesz, że miałem to spojrzenie na mojej twarzy?
- Bo Jacob czasem tak na mnie patrzy – odpowiedziała, a moja twarz przybrała wyraz co jest kurwa i usłyszałem jej chichot, gdy Jacob się lekko zaśmiał. - Nie zaprzeczaj – zaśpiewała, a ja przewróciłem oczami, chociaż wiedziałem, że to co mówiła w pewnym sensie było prawdą. Mogłem myśleć o Hazel trochę seksualnie.
ALE.
Nie możecie mnie winić. Jestem hormonalnym 22 niedługo 23 latkiem, który nie uprawiał seksu przez ostatnie dwa miesiące.
Więc, na moją obronę, mogłem sobie wyobrazić co było pod sukienką Hazel i mogłem sobie też wyobrazić co te jej mądre usta jeszcze potrafią.
Nie osądzajcie mnie okej.
- Widzisz, teraz o tym myślisz – powiedziała Sienna, gdy wjechałem na prywatną drogę do mojego domu, przejechałem obok paru innych i w końcu dojechałem pod moją bramę.
Wpisując mój kod, brama się otworzyła, a ja wjechałem dalej zanim wyłączyłem silnik. Od razu jak wyszedłem z samochodu, poczułem jak wala zmęczenia mnie uderza i ziewnąłem sprawdzając godzinę, która dochodziła do trzeciej rano.
Dzięki bogu, że wziąłem sobie jutrzejszy dzień wolny.
- Idę spać ludzie – powiedziałem, ziewając jeszcze raz, a oni oboje się zaśmieli, co sprawiło, że pokazałem im środkowy palec.
- Miłych i erotycznych snów o Hazel, bracie – powiedział Jacob idąc w stronę moich drzwi, po tym jak przytuliłem ich oboje na do widzenia.
- Możesz mi possać Banks – odpowiedziałem, na co on się zaśmiał.
- Czy przypadkiem nie chcesz, żeby Hazel to zrobiła? - dokuczył mi, a ja pokazałem mu moje dwa środkowe palce, cicho się śmiejąc.
Odwróciłem moją głowę posyłając im zmęczony uśmiech, zanim zamknąłem drzwi do mojego domu.
Mój dom był nadmiernie duży i czasami nienawidziłem tego, że kupiłem tak masywnie przestronny dom, ponieważ wiedziałem, że chciałem mieszkać z rodziną (kiedy rzeczywiście znajdę dziewczynę) gdzieś bliżej moich rodziców, co oznacza, że i tak skończę sprzedając ten dom.
W sumie, teraz o tym myśląc, zawsze mogę go zatrzymać jako dom biznesowy.
Hmm.
Wiedziałem, że moja mama doceniłaby to, że mieszkałbym bliżej niej, ponieważ widziałem ich tylko w okresie świątecznym, a tak to tylko przez ekran komputera.
Uśmiechnąłem się się na myśl o mojej rodzinie, zanim zrzuciłem moje buty i ruszyłem na górę do mojej sypialni.
Rozluźniając krawat wokół mojej szyi, ściągnąłem go przez głowę i rzuciłem na coś typu sofy/krzesła niedaleko mojego łóżka. Rozpinając moją koszulę do połowy, zacząłem ściągać ją przez głowę, ale wypuściłem powietrze, naciągając ją z powrotem na moje ciało, gdy zorientowałem się, że nie zdjąłem moich spinek do mankietu.
Odpinając je i wyciągając je z moich rękawów, skończyłem ściągać moją koszulę przez rozpięcie jej do końca.
Ściągając moje skarpetki, odpiąłem mój pasek, nie kłopocząc się z wyciągnięciem go ze szlufek, gdy ściągałem moje spodnie.
Jestem taki leniwy.
Odepchnąłem tę myśl na bok i zdjąłem mój zegarek, kładąc go na stolik nocny zanim poszedłem do łazienki tylko w moich bokserkach. Jedyna rzecz w której spałem.
Myjąc zęby i nie robiąc sobie kłopotu ze zmyciem żelu z moich włosów, z trudem pokonałem drogę do mojego łóżka.
Zgasiłem światło po tym jak wyciągnąłem telefon z kieszeni moich spodni i naciągnąłem kołdrę na moje ciało, wzdychając szczęśliwie, gdy spotkałem miękkość materacu mojego królewskiego łóżka i moich puszystych poduszek.
Pozwoliłem moim myślom odpłynąć, jednak jedna rzecz ciągle odtwarzała się w mojej głowie.
Miłych i erotycznych o Hazel, bracie.
Hmm, jeśli tylko.

~

Hazel's POV:

- Jaka droga – wymamrotałam do siebie, gdy przejechałam palcem po metce marynarki, którą Justin dał mi wczoraj.
Na błękitnej metce wyszyte srebrną nitką było Giorgio Armani.
Te garnitury kosztowały przynajmniej ponad 3,000$.
Wypuściłam mały oddech i powiesiłam marynarkę na wieszaku za moimi drzwiami, upewniając się, że zrobiłam mentalną notatkę, by wyczyścić ją, zanim oddam ją z powrotem Justinowi.
Cóż jeśli go jeszcze kiedykolwiek zobaczę.
Wieszanie jej tylko doprowadziło do małego jęku opuszczającego moje usta, gdy jego zapach dotarł do mojego nosa.
Jezu uratuj moją duszę, on pachniał jak niebo.
Jedną z rzeczy, które sprawiały, że mężczyzna był jeszcze bardziej atrakcyjny, było to jak dobrze pachniał. Jakkolwiek w przypadku Justina, mógłby on wyjść z basenu wypełnionego rybimi wnętrznościami, wciąż byłby dla mnie tak seksowny, że majtki by mi spadały.
On był po prostu... Czy to normalne czuć taki pociąg do kolesia, którego praktycznie dobrze nie znam?
Sądzę, że mam problemy. Problemy ze złością i z atrakcyjnymi ludźmi.
Teraz o tym myśląc, mam nadzieję, że wpadnę na Justina znowu, żebym mogła znów pogapić się na jego perfekcyjną twarz.
Yup, mam problemy.
Przewracając oczami na własne myśli, usłyszałam jak małe łapki Blue odbijają się o podłogę, gdy wszedł do mojego pokoju, spojrzał na mnie zanim pokonał drogę do mojego łóżka. Wskoczył na nie i położył się na jego końcu, tam gdzie były moje stopy.
- Jesteś zmęczony? - zagruchotałam, nawet jeśli prawdopodobnie tego nie zrozumiał, zakopał swój pyszczek w łapki, co sprawiło, że się zaśmiałam, zanim znowu podeszłam do marynarki Justina.
Robiąc mały plan, żeby pójść jutro do pralni, upewniłam się, że nic nie było w jego kieszeniach.
Wpychając moje palce do wewnętrznej kieszeni, poczułam twardy kawałek papieru i wyglądało na to, że było tam parę podobnych. Łapiąc je w moje palce, wyciągnęłam całą paczuszkę małych kart i się im przyjrzałam.
Były to małe wizytówki, atrakcyjne dla oka (tak jak sam Justin) z małą ilością informacji umieszczonych schludnie w kolumnie po lewej stroni kartki.
Jego imię było umieszczone na samej górze, a zaraz potem Dyrektor Generalny Bieber Enterprises, a idealnie poniżej był adres jego budynku, firmowy numer i fax.
Jego budynek był zaraz obok Eagle Inc.
Zastanawiam się, dlaczego Justin tak bardzo nienawidzi Trenta?
Ja miałam wiele powodów, ale nie miałam pojęcia o powodach Justina.
Prawdopodobnie biznesowa rywalizacja pomyślałam, a moja podświadomość spojrzała na mnie z duh na twarzy.
Wzdychając do siebie, wygładziłam rękawy marynarki Justina, zanim poszłam do mojego łóżka. Wiedząc, że byłoby to cholernie dziwne, jeśli dosłownie pojawiłabym się w biurze Justina, podniosłam mój telefon i wybrałam numer Sienny, o który poprosiłam na balu dobroczynnym.
- Hej – zaćwierkała, a ja się uśmiechnęłam.
- Hej, pracujesz dla Justina, tak? - spytałam, a ona przeciągnęła małe tak, które brzmiało trochę podejrzanie. - Czy mogę przyjść i dać ci jego marynarkę, żebyś mogła mu ją oddać? - spytałam, na co delikatnie się zaśmiała.
- Pewnie kochanie, możesz przyjść jutro i wezmę ją od ciebie w recepcji? - spytała, na co zanuciłam lekko pod nosem. - Czekaj, znasz adres budynku?
- To ten obok Eagle Inc, tak? - spytałam, na co ona zaświergotała tak. - Okej, o której chcesz, żebym przyszła? - spytałam, na co ona wydała z siebie małe umm i słyszałam przekładanie papierów.
- Co powiesz na 12:30, moja przerwa się wtedy zaczyna? - zaproponowała.
- Okej, nie ma problemu.
- To do zobaczenia – powiedziała, a ja się uśmiechnęłam.
- Okej, pa Sienna – odpowiedziałam, a ona odpowiedziała mi to samo, zanim się rozłączyła.

Zgaduję, że jest możliwość, że znów zobaczę Pana Chodzący Seks.


------------------------------------------------
4 rozdział tak jak obiecałam. Troszkę zawiodłam się na komentarzach, ale bywa. (: NIE PROMUJCIE SWOICH BLOGÓW POD ROZDZIAŁAMI, BO KOMENTARZE TE BĘDĄ USUWANE, DO PROMOCJI BLOGA MACIE ZAKŁADKĘ SPAM. Przyszły rozdział nie wiem kiedy, w weekend, ale nie potrafię sprecyzować dnia. Jak macie jakieś pytanie or something, w zakładce kontakt są wszystkie potrzebne linki.
No to na tyle.
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Bye.

13 komentarzy:

  1. Aa niedługo będzie ich kolejne spotkanie. Uwielbiam to :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! Cięty język Hazel, haha, coś świetnego. Uwielbiam te momenty, gdy ona i Justin na siebie wpadają. Przeczytałam już tę historię po angielsku i wiem, że na pewne wydarzenia muszę niestety jeszcze poczekać :/. Pozdrawiam! / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny :)

    świetnie tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam💟💞💞💟💟💟

    OdpowiedzUsuń
  5. Boski! �� czekam zniecierpliwiona na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja :* @BizzleFap

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalazłam bloga dzisiaj i szczerze przyznaje, że bardzo mi sie podoba! :D Mam tylko jedną uwagę. W zdaniu, gdzie dajesz takie jakby wtrącenia czyli np. "Miałeś to chce cię popchnąć na ścianę i cię pieprzyć spojrzenie" mogłabyś dać część "chce cię popchnąć na ścianę i cię pieprzyć" w cudzysłowie, żeby zaakcentować to wtrącenie i żeby łatwiej było się połapać o co dokładnie chodzi :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Boziu już nie mg sie doczekać następnego rozdziału *0* <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to !!!!! Kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń