EDIT: NOTKA POD ROZDZIAŁEM
„Jest jeszcze dużo rzeczy, których nie wiesz”
Justin's
POV:
-
Więc idziecie na randkę? - spytała Sienna, gdy zakładałem moją
marynarkę, poprawiając palcami kołnierz, zanim obciągnąłem
rękawy.
-
To nie jest randka – powiedziałem jej znowu, na co ona mruknęła
podejrzliwie, a ja spojrzałem na nią ze śmiertelną powagą. -
Jestem poważny, to wcale nie jest randka. Jeśli chcemy dobrze
rozegrać to wszystko z Trentem, musimy być zobowiązani do
odegrania tego tak prawdziwie jak to jest możliwe – powiedziałem
jej, pryskając się perfumami, zanim spojrzałem na zegarek i
zauważyłem, że niedługo będę spóźniony. - W każdym razie,
nie mam czasu na rozmowę, ale zobaczymy się jutro – powiedziałem
łapiąc mój telefon, portfel i kluczyki do samochodu.
Pocałowałem
Siennę w policzek, zanim zszedłem po schodach, żeby zobaczyć
Jacoba napychającego się jedzeniem w salonie.
-
Udanej randki – uśmiechnął się do mnie szeroko, a ja
przewróciłem oczami, przeglądając się jeszcze raz w lustrze,
zanim wziąłem moją kurtkę i założyłem ją na mój garnitur.
Zapiąłem
ją i pożegnałem się ze Sienną i Jacobem, zanim wyszedłem.
Nacisnąłem
guzik na moich kluczykach, co sprawiło, że mój samochód tak jak i
frontowa brama się otworzyły, a ja wskoczyłem na miejsce kierowcy
i odpaliłem silnik.
Odczytując
jeszcze raz adres Hazel, który przysłała mi smsem, zdałem sobie
sprawę, że wiem gdzie to jest i nie muszę użyć GPS-u.
Podróż
zajęła mi około 10 minut i zaparkowałem przed jej
apartamentowcem, patrząc przez przednią szybę w samochodzie w
jasny hol budynku.
Wyciągnąłem
mój telefon z kieszeni i nacisnąłem jej numer, patrząc jak ekran
przemienia się wybieranie. Przyłożyłem telefon do mojego ucha i
czekałem aż odbierze. Po paru sekundach rozbrzmiał jej głos.
-
Widzę cię, już idę – powiedziała, zanim w ogóle zdążyłem
się odezwać.
Wyjrzałem
przez okno i zobaczyłem ją wychodząca zza rogu.
Miała
założony popielaty/niebieski z zielonkawym odcieniem płaszcz z
futrzanym kołnierzem i tak przynajmniej mi się wydaje, spod spodu
wystawał rąbek jej sukienki.
Jej
włosy były wyprostowane, obramowując jej twarz malutkimi
kosmykami, a jej stopy były ozdobione czarnymi obcasami.
Cholera,
to co się ze mną dzieje, gdy kobiety są pewne siebie na obcasach.
Uśmiechnęła
się do mnie przez szybę, po czym popchnęła drzwi i ruszyła w
stronę mojego auta.
Odblokowałem
drzwi i weszła do środka, siadając na miejscu pasażera, następnie
odwracając się do mnie.
-
Hej – powiedziała, a ja uśmiechnąłem się do niej, widząc, że
jej policzki zrobiły się lekko różowe.
-
Zimo ci? - spytałem, a ona przytaknęła zapinając pas.
Gdy
włączyłem ogrzewanie, lekko rozluźniła swój szalik i delikatny
zapach jej perfum uderzył prosto we mnie.
Nie
mam pojęcia jak do cholery to wytłumaczyć... ale one pachniały...
uwodząco.
Były
słodkie, ale miały w sobie nutę czegoś, co mógłbym tylko
wytłumaczyć jako gorąco.
-
Wszystko okej? - uśmiechnęła się do mnie ciekawie, a ja mrugnąłem
patrząc na nią i zamruczałem pod nosem.
-
Dobrze pachniesz – powiedziałem bez ogródek, a ona lekko się
zaśmiała.
-
Dziękuję – odpowiedziała, a ja wrzuciłem bieg w samochodzie,
wyjeżdżając na ulice.
-
Jak się nazywają? - spytałem.
-
Co jak się nazywa? - odpowiedziała.
-
Twoje perfumy.
-
Flowerbomb, Viktor and Rolf – powiedziała, a ja przytaknąłem,
zapamiętując je sobie, zanim znów się odezwała. - Dokąd
jedziemy? - spytała, a ja się uśmiechnąłem.
-
Zobaczysz.
>><<
Hazel's
POV:
Sposób
w jaki on prezentował się w
garniturze, sprawiał, że chciałam go ściągnąć.
Jezu
Chryste.
Czy
człowiek może tak dobrze wyglądać w garniturze?
Ja...
nie mogę.
Był
obcisły, ale nie ograniczał jego ruchów, więc napinał się, gdy
ruszał rękoma.
Cholera.
-
Hazel – uśmiechnął się znacząco, a ja spojrzałam na niego, by
zobaczyć, że patrzy się na mnie z małym uśmiechem. - Chodź –
zaśmiał się, a ja zorientowałam się, że zostałam przyłapana
na gapieniu się na niego.
Ups.
Spojrzałam
na niego, uśmiechając się nieśmiało, zanim spojrzałam na
miejsce, do którego przywiózł mnie Justin.
-
Daniel? - sapnęłam, patrząc na nazwę restauracji, do której
zmierzaliśmy. - Wiesz jak tu jest drogo, Justin? - spojrzałam na
niego z szerokimi oczami, a on wzruszył ramionami z zadowolonym z
siebie wyrazem twarzy.
-
Chodź – powiedział, a ja ruszyłam przed nim, moje obcasy stukały
na chodniku, który prowadził do wymyślnego wyjścia.
Dwie
liściaste rośliny stały przy drzwiach w kwadratowych doniczkach o
miedzianym kolorze, które stały na końcu brązowego dywanu z
beżowym napisem Daniel.
-
Madam – powiedział odźwierny z francuskim akcentem, a ja
uśmiechnęłam się do niego, gdy otworzył drzwi, Justin podążał
za mną.
-
Panie Bieber – usłyszałam wołającego mężczyznę, gdy
weszliśmy do głównej części restauracji. Obróciłam głowę tak
jak Justin.
-
Daniel – powiedział Justin, podając sobie rękę z człowiekiem,
który był ubrany w biały, zapinany na guziki strój szefa kuchni.
-
Spodziewaliśmy się ciebie – Daniel powiedział do Justina, zanim
jego oczy odwróciły się w moją stronę, sprawiając, że
odruchowo posłałam mu grzeczny uśmiech. Justin podążył za jego
oczami, zanim uśmiechnął się do Daniela.
-
Daniel, to Hazel Lopez – powiedział Justin, kładąc rękę na
moim krzyżu. Daniel wyciągnął do mnie rękę, a ja ją
uścisnęłam, na co się uśmiechnął.
-
Cóż, minęło trochę odkąd przyprowadziłeś tutaj piękną damę
– powiedział, a ja spojrzałam na Justina, zanim z powrotem na
Daniela, czując że moje policzki delikatnie różowieją. - Chociaż
warto było czekać, bo mamy dziś przygotowane wszystkie twoje
ulubione dania – powiedział, a Justin się zaśmiał.
-
Zawsze mogę na ciebie liczyć – Justin się uśmiechnął, zanim
Daniel zaprowadził nas do stolika, który był w odległym kącie,
był ustronny i dawał odczucie prywatności, ale wydawał się też
przestronny.
-
Chcielibyście coś do picia? - zaproponował Daniel, jego ręce były
splecione przed nim, gdy ja ściągnęłam mój płaszcz i powiesiłam
go na krześle.
-
Wino? - spytał Justin patrząc na mnie. Uśmiechnęłam się
przytakując, zanim Daniel odszedł i przeszedł przez drzwi do
kuchni.
-
Jesteś Pan Popularny – powiedziałam, a Justin uśmiechnął się,
potrząsając głową.
-
Nie, po prostu często przychodziłem do tej restauracji, to wszystko
– powiedział, a ja uśmiechnęłam się patrząc na niego, dając
sobie czas na przyjrzenie się mu, tym razem dokładnie.
Mimo,
że już to wcześniej zrobiłam, po prostu muszę wam powiedzieć
jak ten człowiek potrafi być seksowny i profesjonalny w tym samym
czasie.
Jego
garnitur był czarny, biała świeżo wyprasowana koszula
kontrastowała z czerwonym krawatem. Jego włosy były ułożone, ale
miały zachowana w sobie cząstkę nieporządku i nie mogłam się
powstrzymać od wyobrażenia sobie ich dotyku między moim palcami.
-
Hazel – powiedział, a ja zamruczałam pod nosem zdystansowana,
wciąż patrząc na niego. - Skończyłaś już? - uśmiechnął się
znacząco, a moje oczy w końcu spotkały jego, zanim się
zorientowałam, że zostałam przyłapana na gapieniu się na
niego... jeszcze raz.
-
Przepraszam – zarumieniłam się zawstydzona, a on posłał mi
zuchwały uśmiech.
-
Nie martw się tym, nie mogę powiedzieć, że nie robiłem tego
samego – flirtował, a ja zmrużyłam oczy patrząc na niego z
powstrzymywanym uśmiechem na twarzy, co sprawiło, że się zaśmiał
i zanim któreś z nas mogło coś powiedzieć, Daniel wrócił z
butelką czerwonego wina.
Z
gracją nalał wino do dwóch wysokich kieliszków, a ja
podziękowałam mu, gdy zaoferował mi jeden z nich.
Trzymając
kieliszek przy ustach, wzięłam mały łyk.
Zamruczałam
w satysfakcji na bogaty, dosadny smak czerwonej substancji, patrząc
na etykietę na butelce, Cabernet sauvignon.
-
Teraz, czy mogę wam zaproponować dania na dziś? - spytał Daniel,
a ja uśmiechnęłam się do niego, przytakując. - Macie wybór
pomiędzy Pan-seared Foire Gras, Confit de Canard lub Gigot D'Agneau
Pleureur – powiedział, a ja wiedziałam dokładnie o czym mówił,
ponieważ mieszkałam przez rok we Francji.
I
człowieku, ta restauracja była kosztowna w cholerę.
-
Poproszę Pan-seared Foie Gras – powiedział Justin, a Daniel
przytaknął, zanim oboje spojrzeli na mnie.
-
Dla mnie Confit de Canard – odpowiedziałam uprzejmie.
-
Świetny wybór – skomplementował Daniel, zanim wrócił do
kuchni.
-
Znasz francuski? - spytał Justin, a ja przytaknęłam. - Depuis
quand? (Od kiedy?) - uśmiechnął się znacząco, gdy mnie
pytał, a ja byłam zdziwiona na dźwięk jego mówiącego po
francusku.
-
J'ai vécu
en France pendant un an (Mieszkałam
we Francji przez rok)
– odpowiedziałam, a jego uśmiech znikł, gdy francuski wydobył
się z moich
ust.
- Mieszkałaś we Francji? -
spytał, a ja przytaknęłam uśmiechając się dumnie, gdy słowa
zwątpienia mojego ojca rozbrzmiały mi w głowie.
-
Przez rok, sama –
odpowiedziałam, a on zamruczał pod nosem tonem mówiącym naprawdę,
jakby wciąż to przetwarzał.
-
Nie wiedziałem – odpowiedział i to była moja kolej, żeby
uśmiechnąć się głupkowato.
-
Jest jeszcze dużo rzeczy, których nie wiesz –
powiedziałam, a on uniósł swoje brwi figlarnie.
-
Cóż, więc oświeć mnie –
powiedział zadowolony z siebie, opierając się o krzesło, w jego
oczach widziałam droczącą się iskierkę,
-
Cóż – zaczęłam, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Co
chcesz wiedzieć? - spytałam cmokając ustami, upewniając się, że
moja szminka była równomiernie nałożona.
-
Wszystko – odpowiedział zwyczajnie, a ja spojrzałam na niego
niepewnym spojrzeniem z powodu tego słowa,
ale na szczęście Justin się zorientował i odezwał się jeszcze
raz. - Cóż nie wszystko, tylko najpotrzebniejsze rzeczy –
powiedział, a ja przytaknęłam, zanim zaczęłam myśleć o tym, co
mu powiem.
Musiałam
pamiętać, żeby mówić rzeczy, które nie będą prowadziły do
pytań.
-
Um, cóż... - zaczęłam, tak naprawdę nie wiedząc z czym zacząć,
gdy o tym myślałam.
-
Możesz zacząć z pochodzeniem – Justin zaproponował, a ja
zamruczałam pod nosem, zgadzając się na to.
-
Cóż, moja mama jest hiszpanką, a mój tata w połowie francuzem i
meksykaninem – odpowiedziałam, a on otworzył szeroko oczy, gdy
wymamrotał pod nosem cholera, co
sprawiło, że się zaśmiałam. - Moja mama ma na imię Valerie, a
tata Damien i mam starszego brata, który nazywa się Theo –
odpowiedziałam, a Justin zamruczał pod nosem.
-
Ile ma lat?
-
Dwadzieścia cztery... Tak myślę –
powiedziałam, a Justin się zaśmiał. - Jest wrzodem na tyłku –
powiedziałam, a on się uśmiechnął. - Czasami zachowuje się
jakby miał pięć lat – powiedziałam, śmiejąc się do siebie,
na wspomnienia o moim bracie.
-
Jesteście ze sobą blisko? - spytał, a ja przytaknęłam.
-
Ale nie widzimy się często, bo albo ja, albo on jesteśmy zajęci –
mój uśmiech zniknął, gdy wypowiedziałam te słowa, ale Justin
zaczął mówić, zanim w ogóle mogłam zacząć o tym myśleć.
-
Mieszka blisko? - spytał, a ja potrząsnęłam przecząco głową.
-
Mieszka w Kanadzie, tak jak moi rodzice, bo mają tam swój biznes –
powiedziałam, ale jego oczy się rozświeciły.
-
Naprawdę? - spytał z małym uśmiechem, a ja przytaknęłam z
pytającym spojrzeniem.
-
Czemu się tak cieszysz? - spytałam.
-
Moja rodzina tam mieszka – powiedział. - W Toronto.
-
Whoa – powiedziałam, a on się zaśmiał.
-
Mały świat – wymamrotał,
a ja zaśmiałam się delikatnie.
-
Masz rodzeństwo? - spytałam, podnosząc mój kieliszek wina, tak
jak robiłam to wcześniej, biorąc potrzebny mi łyk.
-
Mam młodszego brata, nazywa się Joshua. Ma 16 lat – odpowiedział.
-
Między wami jest 7 lat różnicy – powiedziałam, a on przytaknął,
gdy ja wzięłam kolejny łyk wina, zanim odłożyłam kieliszek na
stół.
-
To duża różnica, ale pomimo tego, jesteśmy ze sobą blisko –
odpowiedział, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy jego
rodzina, była jedną z tych, gdzie bracia byli jak małe wersje
siebie nawzajem?
Jeśli
tak, to gratulacje dla rodziców Justina.
To
znaczy, że mają seksowne jak cholera geny w tej rodzinie.
-
A co z twoimi rodzicami? - spytałam, gdy do naszego stolika podszedł
kelner i napełnił ponownie nasze kieliszki.
-
Mój tata jest architektem, a mama lekarzem – odpowiedział,
dziękując kelnerowi, gdy ten odchodził od naszego stolika.
-
Wow – wymamrotałam z podziwem jaki miałam do zawodów jego
rodziców.
-
Mówiłaś, ze twoi rodzice mają biznes, tak? - spytał, a ja
przytaknęłam.
-
Marketingowy – odpowiedziałam zwyczajnie, a gdy Justin już chciał
coś powiedzieć, dwójka kelnerów podeszła do naszego stolika.
Jeden
z pustymi rękoma, a drugi trzymał srebrną tacę, na której stały
dwa białe talerze przykryte pasującą srebrną pokrywką.
Obydwoje
się do nas uśmiechnęli, zanim pierwszy z nich wziął talerze z
tacy i postawił je naprzeciwko nas.
Po
ukazaniu nam cudownie pachnącego jedzenia wraz z bon appetite
usłyszanym od nich dwóch, zostawili nas samych.
Nie
zdawałam sobie sprawy jak bardzo byłam głodna, dopóki zapach
potraw mnie nie uderzył i zgaduję, że mój brzuch czuł to samo,
gdy zdecydował się odezwać w sprawie jak naprawdę głodny był.
Usłyszałam
śmiech Justina, gdy zarumieniłam się zawstydzona, kładąc moją
rękę na brzuchu, by sprawić, żeby przestał i po trzech długich
sekundach zrobił to.
-
Whoops – wymamrotałam, a on się uśmiechnął.
-
Mieszkałaś gdzieś jeszcze oprócz Francji i Kanady? - spytał
mnie, a ja przytaknęłam, sprawiając, że uniósł swoje brwi,
ponieważ prawdopodobnie spodziewał się odpowiedzi nie.
-
Przeprowadziłam się z Kanady do Miami z moimi dziadkami, gdy miałam
15 lat – odpowiedziałam, a on posłał mi zmieszane spojrzenia,
gdy kroił swoje mięso.
-
Przeprowadziłaś się skądś gdzie jest tak zimno, do sauny? -
zaśmiał się, a ja przytaknęłam z uśmiechem.
-
To była dobra zmiana... Potrzebna zmiana –
odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie z wyrozumiałym uśmiechem,
zanim kontynuowaliśmy naszą kolację.
>><<
Justin's
POV:
-
Więc byłaś z nim przez 8 miesięcy? - spytałem ją zszokowany, a
ona zamruczała pod nosem.
-
Byłam głupia i ślepa –
odpowiedziała.
-
Jak bardzo nie chcę się z tym zgodzić, to tak, byłaś –
powiedziałem, a ona powiedziała mi figlarnie, żebym się zamknął,
na co się zaśmiałem.
-
Tak, ale nie masz prawa nic powiedzieć. Byłeś z kobietą, która
jest od ciebie starsza o 3 lata – powiedziała, a ja nie mogłem
się z nią nie zgodzić, ponieważ to była prawda.
Myśli
o Natalii przewlekły się w mojej głowie, a na mojej twarzy pojawił
się grymas, gdy przypomniałem sobie coś, co zwykle zwaliśmy
związkiem
-
Mogę się o coś spytać?
-
Śmiało – powiedziałem, skręcając w lewo na światłach,
zmieniając pasy tak, żebym mógł wjechać na autostradę.
-
Co sprawiło, że byłeś z Natalią? - spytała, a ja spojrzałem na
nią chwilowo, zanim moje oczy znów spoczęły na drodze.
Nawet
z jednosekundowym spojrzeniem na nią, mogłeś zobaczyć, że była
głęboko zamyślona.
-
Odpowiem ci, jeśli ty mi opowiesz o Trencie – powiedziałem i
przez parę sekund mogłem poczuć jak jej oczy wbijają się w mój
profil, po czym odwróciła głowę, zanim się zgodziła.
-
Więc, na początku myślałem, że to dobra droga, żeby odegrać
się na Trencie, zejść się z jego byłą, być z nią w lepszym
związku niż ona była z nim i w ogóle – zacząłem, wracając
myślami do pierwszego spotkania z nią. - Wydawała się miła, ale
miała w sobie coś. Nie dobre coś, tylko dawała mi jakieś dziwne
odczucia, ale zignorowałem je z powodu mojego ego. I gdy je
ignorowałem, ona miała na mnie większy wpływ. Doszło do tego, że
byłem ślepy i nie widziałem tego, że byłem na jej zawołanie,
ona robiła co tylko zachciała, a ja na wszystko się zgadzałem,
nawet jeśli zabierała moje pieniądze – powiedziałem, a małe oh
wydobyło się z ust Hazel. - I zanim się zorientowałem, patrzałem
na nią jak na najidealniejszą istotę na ziemi. Byłem tak
uczepiony tej fałszywej nadziei, że to pomoże mi się odegrać na
Trencie, że nie miałem pojęcia, ile szkody przysparzało mi bycie
z nią – powiedziałem, wypuszczając powietrze, zanim znów
spojrzałem na Hazel. - Twoja kolej.
-
Na początku dla niego pracowałam – zaczęła. - Był
przyjacielski, ale bardzo bardzo
przyjacielski – powiedziała, a ja uśmiechnąłem się z powodu
grymasu, który miała na twarzy. - Zawsze mnie męczył i pytał
mnie, czy nie chciałabym wyjść z nim na lunch i po jakimś
tryliardzie propozycji powiedziałam tak, oczywiście w celu
powstrzymania go – przypomniała mi. - Ale potem, cały czas mnie
gdzieś zapraszał i nie miałam serca, żeby mu po tym odmówić, i
do tego momentu nawet nie zorientowałam się, że był rozwodnikiem
– wykrzywiła się na swoje słowa. - I zanim zdążyłabym nawet
mrugnąć, dostałam etykietkę jego dziewczyny. Nie spytał mnie o
to, ani nic, ludzie po prostu tak założyli i od tego się zaczęło
– westchnęła, załamując się w fotelu.
-
A ty tak po prostu się na to zgodziłaś? - spytałem, a ona
przytaknęła niespokojnie.
-
Nie miałam nawet wyboru, tak bardzo to kontrolował. Jestem
zdziwiona, że udało mi się z nim zerwać tydzień temu –
wyjaśniła, a ja westchnąłem.
-
Jest dupkiem – wymamrotałem, a ona lekko się zaśmiała.
-
Możesz tak znów powiedzieć – powiedziała, zanim między nami
zapadła komfortowa cisza.
10
minut później zaparkowałem pod jej budynkiem i wyłączyłem
silnik.
-
Dziękuję za kolacje – powiedziała szczerze, a ja się do niej
uśmiechnąłem.
-
Najmniej co mogłem zrobić, dziewczyno –
powiedziałem, a ona delikatnie się zaśmiała.
-
Pa chłopaku – uśmiechnęła
się znacząco, a ja zachichotałem.
-
Pozwól mi się odprowadzić – zaproponowałem i nie dałem jej
nawet czasu na to, żeby się nie zgodziła, gdy wyskoczyłem z auta.
Wyprostowałem
moją marynarkę i podszedłem do jej strony, idealnie by otworzyć
dla niej drzwi.
Posłała
mi nieśmiały uśmiech, zanim podziękowała mi cicho, a ja
zakluczyłem samochód, pozwalając jej iść przede mną.
Otworzyła
drzwi, a ja wszedłem za nią do jasnego foyer jej budynku.
Dochodziła
23:00, co było prawdopodobnie powodem, że nikogo nie było dookoła,
tylko stukanie obcasów Hazel rozchodziło się po przestrzeni.
…
co moge powiedzieć, sprawiało, że byłem lekko speszony.
Ta
pewność siebie, którą miały kobiety noszące obcasy, była
czymś, co do mnie przemawiało, to było...gorące.
Weszła
za róg i zatrzymała się nagle, sprawiając, że również się
nagle zatrzymałem, co sprawiło, że złapałem jej biodra, by
zachować równowagę.
-
Przepraszam – zaśmiała się cicho, a ja rozluźniłem moje ręce
na jej biodrach, znajome uczucie tego, gdy ją złapałem na chodniku
przeszło przez mój mózg.
Polaroidowe
zdjęcia.
Przypomniałem
sobie o nich, ale zdecydowałem się nie wspominać o nich.
Potrzebowałem
dobrego momentu.
Zostałem
wyrwany z moich myśli przez dźwięk windy i jej otwieranych drzwi
oraz ciała Hazel przechodzącego z bycia przede mną, do bycia w
środku windy.
Podążyłem
za nią cicho, a ona przyłożyła nieznaną mi kartę do czegoś
czarnego, pokrytego szkłem, co później zaświeciło na zielono.
Drzwi
od windy się zamknęły i to dziwne uczucie windy jadącej w górę,
ale dające odczucie jakby jechała w dół nawiedziło mnie.
-
Mieszkasz na samej górze? - spytałem, widząc, że pokazują się
numery powyżej 25.
-
Tak – odpowiedziała, a ja zamruczałem cicho pod nosem do siebie i
jakoś po dziesięciu sekundach winda się zatrzymała, a drzwi się
otworzyły.
Zobaczyłem
korytarz i rząd około trzech drzwi, ale zgaduję, że Hazel
mieszkała na samym końcu, gdy skręciła w lewo i kontynuowała
spacer.
Spojrzała
do tyłu, by upewnić się, że za nią podążam – co robiłem,
zanim stanęła naprzeciwko drzwi, a ja obserwowałem jak przeszukuje
swoją torebkę.
Ale
gdy to robiła, mała przestrzeń pomiędzy drzwiami i framugą
przykuła moją uwagę.
-
Hazel – zacząłem, a ona mruknęła patrząc na mnie. - Twoje
drzwi są otwarte – powiedziałem, a ona odwróciła swoją głowę,
małe o mój boże wydostało
się z jej ust, zanim lekko je popchnęła.
Westchnęła
i przejechała ręką przez włosy, zanim jej ramiona opadły, a ona
zrobiła parę kroków do środka jej apartamentu, który był
bałaganem.
Kanapa
była do góry nogami, a rzeczy ze środka były wyciągnięte,
plazma zamontowana na ścianie miała ogromne pęknięcie na środku,
a na podłodze były porozrzucane rzeczy – połamane i nie.
-
Chcesz, żebym po kogoś zadzwonił? - spytałem z troską, patrząc
na reszki jej rzeczy.
-
Nie, jest okej – wymamrotała i zanim mogłem powiedzieć coś
jeszcze, wciągnęła ostro powietrze. - Blue! - zawołała,
upuszczając jej torebkę i biegnąc przez salon, znikając z mojego
wzroku, sprawiając, że moje serce zaczęło szybciej bić.
Osoba,
która to zrobiła, wciąż mogła tu być.
-
Hazel – krzyknąłem za nią, idąc w stronę, gdzie była i
usłyszałem mały pisk zwierzęcia dochodzący z pokoju na samym
końcu.
Podążyłem
tam i zobaczyłem Hazel trzymając w ramionach małego husky, którego
mocno przytulała do swojej klatki piersiowej.
-
Wszystko okej? - spytałem, a ona przytaknęła.
-
Jesteś pewna, że nie chcesz, żebym po kogoś zadzwonił? Pewnie
chcesz wiedzieć, kto do cholery miał czelność to zrobić –
spytałem, a ona westchnęła.
-
Wiem kto to zrobił Justin, nie ma sensu, żeby dzwonić po kogoś –
powiedziała, a ja spojrzałem na nią zdezorientowany.
-
Kto to zrobił? - spytałem, a ona na mnie spojrzała.
-
Zgadnij – powiedziała wzdychając i wtedy się domyśliłem.
Trent.
-------------------------
Ładnie spotkaliście się z goalem, nawet dwa komentarze więcej, brawo. Następny rozdział to jeden z moich ulubionych, więc dskfhdskjfhskj.
Ktoś mnie spytał na asku czy informuję i odpowiem jeszcze raz tutaj. Nie informuję, bo informowanie też mi zabiera czas, a na moim poprzednim tłumaczeniu informowałam dużo osób, a prawie nikt z nich nie komentował, więc what's the point?
I jeszcze jedna prośba ludzie, nie pytajcie mnie 3 dni po dodaniu rozdziału kiedy nowy, nie jestem maszyną okej.
Następny powinien być za tydzień, ale nie wiem czy na pewno będzie, bo są wakacje, mam plany, nie wiem jak się wyrobie.
No to, żebym dodała następny to minimum 13 komentarzy.
Może być? Może.
Chce naprawdę podziekować tym osobom, które sie wysiliły przy komentowaniu ostatniego rozdziału i napisały dłuższe komentarze wyrażające ich myśli co do niego, mam nadzieje, że teraz rownież mnie nie zawiedziecie i zobacze DŁUGIE komentarze z waszymi OPINIAMI i przewidywaniami itp. bo takie komentarze czyta sie o wiele przyjemniej i napawają mnie większą chęcią do tłumaczenia niż 'super' albo 'czekam na nn'.
Ja się staram -> wy się staracie i wszyscy są szczęśliwi.
Chce naprawdę podziekować tym osobom, które sie wysiliły przy komentowaniu ostatniego rozdziału i napisały dłuższe komentarze wyrażające ich myśli co do niego, mam nadzieje, że teraz rownież mnie nie zawiedziecie i zobacze DŁUGIE komentarze z waszymi OPINIAMI i przewidywaniami itp. bo takie komentarze czyta sie o wiele przyjemniej i napawają mnie większą chęcią do tłumaczenia niż 'super' albo 'czekam na nn'.
Ja się staram -> wy się staracie i wszyscy są szczęśliwi.
See ya.
NIE WIEM KTÓRY SZABLON, WIĘC JAKBYŚCIE MOGLI SPRAWDZIĆ NA MOIM ASKU DWA OSTATNIE PYTANIA ZE ZDJĘCIAMI I MI ODPOWIEDZIEĆ BYŁOBY SUPER.
ASK --- > http://ask.fm/rzsl
NIE WIEM KTÓRY SZABLON, WIĘC JAKBYŚCIE MOGLI SPRAWDZIĆ NA MOIM ASKU DWA OSTATNIE PYTANIA ZE ZDJĘCIAMI I MI ODPOWIEDZIEĆ BYŁOBY SUPER.
ASK --- > http://ask.fm/rzsl
Świetny! Czekam nn :)
OdpowiedzUsuńa myślałam, że dzisiaj będzie buzi, buzi - cmok, cmok XDD
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Czekam na kolejny!
OdpowiedzUsuńI bardzie podoba mi się ten szablon co jest na blogu :)
Swietnie sie czyta !! Dobra robota😁
OdpowiedzUsuńSuuper to jest musze ci powiedziec, masz talent:) milych wakacji!
OdpowiedzUsuńŚwietny:) Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńNie wierze, ze trent mógl jej zdemolować mieszkanie! Jak można być aż tak podłym.. I bardziej podoba mi się szablon który jest teraz na blogu
OdpowiedzUsuńWow.
OdpowiedzUsuńCudnie ze wpadlam na tego bloga.
Jeej jak ja to kocham!
Znajoma Samobòjcy
O Jezu, jak oni na siebie lecą.
OdpowiedzUsuńObojga są uroczy w tych swoich podchodach. I W końcu wyjaśniło się dlaczego byli w związkach z idiotami. Jestem ciekawa czy Justin jakoś szczególnie dopiecze Trentowi za zmasakrowne mieszkanie. No i co najważniejsze czy pozwoli jej tam zostać po włamaniu, że pozwoli zostać jej samej?
No i oczywiście mam beke z komentarzy
wena przy tłumaczeniu lol
miłych wakacji i ciesz się życiem :)
Mega ^-^ Kolejny super rodział :D Czekam nn
OdpowiedzUsuńAhh pod koniec rozdzialu juz tylko czekalam az Justin ja pocaluje a tu co? Calkowity zwrot akcji !!! Kocham to ff i kocham cie za to ze tlumaczysz je dla nas i poswiecasz swoj czas :* Czekam na nastepny rozdzial i oby w nim Hazel i JB sie pocalowali !!!
OdpowiedzUsuńSuper :3 czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńCuuuudo!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału. Dobrze, że nie jest monotonnie tylko cały czas się coś dzieje.
OdpowiedzUsuńDrama time!
OdpowiedzUsuńMusiało się w końcu wydarzyć coś co ich jakoś 'połączy' ;)
Udanych wakacji i czekam na kolejny :D
Strasznie podoba mi się ta fabuła. Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów i rozwoju akcji.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz :) Z tego co zauważyłam nie robisz praktycznie żadnych błędów, lekko się to czyta, fajnie że wprowadzasz jakieś zabawne konwersacje etc. :)
OdpowiedzUsuńOgólnie lubię to czytać więc czekam już na kolejny: )
A co do szablonu ten jest świetny ;p
Pozdrawiam
Kocham weny!
OdpowiedzUsuńCudnowny. Czekam na następny xx
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział czekam nie cierpliwie
OdpowiedzUsuńczekam nn *,*
OdpowiedzUsuńBędzie jeszcze jakiś rozdział?
OdpowiedzUsuńBędzie, następny aktualnie tłumaczy druga tłumaczka.
UsuńNie moge sie doczekac nastepnego!! Mozesz mnie informowac na tt. Moj nick to @WeronikaCiecho1
OdpowiedzUsuń